menu

Piast rozgromił Cracovię przy Kałuży. Dwie bramki Wilczka i Jurado, wymarzony debiut trenera Garcii

10 maja 2014, 17:19 | Konrad Kryczka

Angel Perez Garcia nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu w T-Mobile Ekstraklasie. Jego Piast Gliwice rozbił na wyjeździe Cracovię 5:1. Trzeba jednak przyznać, że piłkarze "Pasów" pomogli gliwiczanom, prezentując katastrofalną formę w defensywie.

Mecz, któremu pewnie przypatrywaliśmy się szczególnie. Nie dlatego, że spodziewaliśmy się wielkiego widowiska, nie z takiego powodu, że obie ekipy ciągle walczą o utrzymanie, ale ze względu na dwie osobistości – szkoleniowców obu zespołów. Piasta, w którym iberyjska atmosfera panowała już od dłuższego czasu, poprowadził w końcu trener z Hiszpanii. I jego debiutu wypatrywaliśmy najbardziej. Jako piłkarz grał w Realu Madryt, jako pierwszy szkoleniowiec pracował gdzieś na obrzeżach futbolu. A teraz ma za zadanie ocalić Ekstraklasę dla Gliwic. Ma tego dokonać, nie znając realiów ligi, naszego języka i pewnie jeszcze nie do końca kojarząc wszystkich zawodników. Inaczej wygląda sytuacja Stawowego, co do którego najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że po sezonie może spakować walizki i opuścić Kraków.

Słońce, dwie drużyny, który od jakiegoś czasu prezentowały się, że szkoda gadać, to już zrodziło w naszych sercach obawy, co do poziomu spotkania. W pewnym momencie baliśmy, że za najciekawsze boiskowe wydarzenie trzeba będzie uznać starcie pomiędzy Saidim a Badią. Strach został rozwiany przez ofensywę Piasta do spółki z miejscowymi panami, którzy dziwnym przypadkiem ustawili się tuż przed bramkarzem i robili za obronę. Gliwiczanie pierwszą bramkę zdobyli iście hiszpańską. Dośrodkowywał Badia, piłkę głową zgrał Martinez, a wykończył Jurado. No i oczywiście rola trenera. Nie chcemy go przeceniać, bo pracuje od połowy tygodnia, ale dołożenie Rubenowi Jurado do składu dwóch rodaków okazało się strzałem w dziesiątkę. To znaczy to, że Badia potrafi wrzucić, wiedzieliśmy, ale okazało się również, że i Embuena może być pożyteczny w ofensywie.

W drugiej połowie Jurado jeszcze bardziej zbliżył się do strzeleckiej czołówki, zdobywając z jedenastu metrów dwunastego gola w obecnym sezonie ligowym. Ale zanim to nastąpiło, zanim faulowany był Wilczek, a Żytko za to przewinienie otrzymał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska, padła jeszcze jedna bramka dla gości. Było to chwilę po golu numer jeden. Ona była też trochę hiszpańska. Bo Wilczek ma niby tylko polski paszport, ale jednak za młodu coś tam w Hiszpanii pokopał, a i akcję wykończył jak goleadorzy z Primera Division. Choć oczywiście „wielkie uznanie” należy się tu Dąbrowskiemu oraz reprezentantowi Marciniakowi, którzy popisali się interwencjami na poziomie San Marino czy innych Wysp Owczych. Kabaret. Ale żeby było po równo, żeby Jurado z Wilczkiem mieli po tyle samo trafień, to ten ostatni musiał po raz drugi zmieścić piłkę w siatce. I zmieścił, ale to jeszcze nie był koniec. Cracovia jeszcze chciała zrównać się tempem z wczorajszą Wisłą – to chyba jakiś nowy rodzaj solidarności między krakowskim klubami. Kolejny karny – z jedenastu metrów nie myli się Kędziora, tym samym pogrążając „Pasy” i wywołując niesamowitą radość w Gliwicach. Przyjezdni postanowili jednak zachować się, jak na dobrych gości przystało, więc jeszcze przed opuszczeniem gospodarzy wręczyli im mały prezencik. Samobójczy gol Klepczyńskiego okazał się honorowym trafieniem dla Cracovii.

Jeszcze tak na koniec wypadałoby napisać coś o Cracovii, ale nawet trudno coś wymyślić. Że Stawowy miał dzisiaj na boisku samych pozorantów oraz kabareciarzy? Że ci gości ubrani w koszulki Cracovii zachowywali się, jakby byli na wakacjach, a nie ciągle walczyli o ligowe życie? To naprawdę nie chodzi o to, żeby się nad „Pasami” znęcać, żeby komentarzem zrównać ich z ziemią, bo mówiąc szczerze, to z ziemią zrównali ich piłkarze Piasta. Pisząc najprościej i chyba najdelikatniej, zawodnicy Cracovii robili na boisku wszystko (zarówno w ataku, jak i obronie), żeby nie tyle nie wygrać, ale po prostu zebrać sowity łomot. Nie chcemy nikogo w Krakowie martwić, ale na ten moment „Pasy” są tuż nad strefą spadkową, cztery punkty nad 15. Zagłębiem i pięć nad Widzewem, który jednak ma jeszcze w tej kolejce swój mecz do rozegrania. Oj, walka o utrzymanie będzie emocjonująca do samego końca.


Polecamy