Piast ograł Górnika w małych derbach Śląska, akcja rezerwowych rozstrzygnęła mecz
Górnik Zabrze przegrał na stadionie przy Roosevelta z Piastem Gliwice 1:2. O zwycięstwie gości przesądziła akcja, w której udział brali wprowadzeni na boisko w drugiej połowie Matej Izvolt i Sławomir Szeliga. Dla gliwickiego zespołu była to pierwsza wyjazdowa wygrana w sezonie.
Józef Dankowski postanowił dokonać jednej zmiany w składzie swojego zespołu po dwutygodniowej przerwie w rozgrywkach – słabo spisującego się ostatnio Gwaze zastąpił Łuczak. W wyniku tego nastąpiło małe przetasowanie w linii środkowej zabrzańskiego zespołu, bowiem wycofany na pozycję defensywnego pomocnika został Jeż, a jego miejsce na boisku zajął właśnie Łuczak. Trener Piasta, Angel Perez Garcia, nie zmienił nic w porównaniu z ostatnim meczem. Najwidoczniej wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia.
Mecz rozpoczął się od naprawdę mocnego uderzenia. Cały stadion zamilkł zszokowany już w 2 minucie, gdy kapitalne długie podanie Carlesa Martineza na bramkę zamienił Gerard Badia. Hiszpan uderzył ślicznie, z powietrza i trafił do siatki obok bezradnego Steinborsa. Nie takiego początku spodziewano się w Zabrzu, drużyna gospodarzy nie potrafiła wejść w to spotkanie, piłkarze poruszali się w zwolnionym tempie i raz za razem niedokładnie podawali. Piłkarze z Gliwic mieli wymarzoną sytuację – szybko strzelili bramkę i mogli nastawić się na kontry.
Wraz z upływem czasu obraz gry nie ulegał zmianie. Górnik wciąż bił głową w mur, nie potrafiąc stworzyć sobie jakiejkolwiek sytuacji. Po rzucie rożnym szansę miał Piast, ale uderzenie głową Klepczyńskiego przeleciało obok słupka. Chwilę potem celnie z dystansu strzelał Łuczak, ale wprost w Cifuentesa. Kilka chwil później zagotowali się fani gospodarzy – zmieniający za linią boczną obuwie Danch był przez dobrą minutę gotowy do wejścia na plac gry, nie toczyła się żadna groźna akcja, a sędzia Tomasz Musiał… zdawał się go nie zauważać, mimo protestów zawodników i kibiców. Dopiero po wybiciu piłki na aut kapitan Górnika mógł wrócić na boisko.
I dosłownie po chwili, w 27 minucie, ten właśnie zawodnik doprowadził do wyrównania. Korner w swoim stylu wykonał Gancarczyk, na długim słupku piłkę nogą zgrał Kosznik, a w zamieszaniu na piątym metrze najwięcej zimnej krwi zachował Danch, który wbił futbolówkę do siatki. Warto wspomnieć, że kilkadziesiąt sekund przed golem goście mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Ładną kontrę dwoma strzałami kończył Jurado, jednak najpierw trafił w obrońcę, a potem uderzył nad poprzeczką.
Wyrównujące trafienie dodało pewności siebie zawodnikom z Zabrza. Od tego momentu to „Trójkolorowi” panowali na boisku i tworzyli sobie sytuacje. Najlepsza, w 39 minucie, zakończyła się golem, jednak nieuznanym przez arbitra. Jeż uderzał z linii pola karnego po ładnym wyłożeniu piłki przez Gergela – Słowak dobrze przymierzył, lecz trafił w poprzeczkę. Futbolówkę z najbliższej odległości głową umieścił w siatce Zachara, jednak w tym momencie sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną napastnika Górnika.
W pierwszej połowie nie wydarzyło się nic więcej – zabrzanie źle weszli mecz, szybko stracili bramkę i potem nie potrafili sforsować obrony gości. Wystarczył jednak jeden stały fragment i wyrównujący gol, aby obraz gry zmienił się o 180 stopni. Od tego momentu to Górnicy przeważali i przejęli kontrolę nad spotkaniem.
Tym razem to zabrzanie mogli rozpocząć połowę od zdobycia bramki. Ładna akcja w trójkącie Kosznik-Łuczak-Madej zakończył kąśliwy strzał w długi róg tego ostatniego z okolic szesnastki. Cifuentes był jednak na posterunku. Mogło się wydawać, że to początek naporu Górnika, ale nie. Gra od tego momentu się wyrównała, a na murawie zapanował chaos.
W 57 minucie nareszcie przebudzili się podopieczni Warzychy. Przeprowadzili ładną, szybką akcję na jeden kontakt, a zakończyła ją wymiana podań między Zacharą a Madejem. Napastnik Górnika w ekwilibrystyczny sposób podał do skrzydłowego gospodarzy, a ten próbował szczęścia z ostrego kąta. Cifuentes czujnie pilnował ostrego kąta i nie pozwolił sobie strzelić gola.
Od tego momentu przy Roosevelta 81 nic się nie działo. Górnicy niby próbowali, niby próbowali się zrywać (szczególnie Kosznik), ale to było za mało na poukładaną tego dnia defensywę Piasta. A gliwiczanie… wydawało się, że w pełni satysfakcjonuje ich remis, ale nie znaczyło to, że tylko i wyłącznie się bronili. Czyhali na kontry i mieli do tego sytuacje, gdy wychodzili większą liczbą piłkarzy na jedynie trójkę obrońców z Zabrza. Najczęściej jednak partaczyli te okazje już w zarodku.
Podopieczni Józefa Dankowskiego uparcie grali lewą stroną i wciąż powtarzali schemat dośrodkowania ze skrzydła, jakby nie widząc, że nie przynosi to rezultatu. Gdy wszyscy powoli szykowali się do zakończenia spotkania, Piast po raz drugi zaszokował zabrzańską publiczność i znów wyszedł na prowadzenie. W 84 minucie akcję przeprowadziło dwóch rezerwowych – z prawego skrzydła dokładnie wrzucił Izvolt, a piłkę w siatce głową umieścił Szeliga. Napastnik Piasta wszedł na boisko w drugiej połowie i rozruszał ofensywę swojego zespołu.
Wydawało się, że Górnicy już się nie podniosą. Brakowało w ich grze pomysłu, a stracona bramka kompletnie ich dobiła. Gliwiczanie poczuli krew i postanowili jeszcze przycisnąć – dwie minuty po golu przed szansą ponownie stanął Szeliga, który próbował podcinką pokonać Steinborsa w sytuacji sam na sam. Łotewski bramkarz zachował się jednak bardzo dobrze. Już w doliczonym czasie gry groźnie z dystansu uderzał Wilczek, ale i tym razem lepszy okazał się golkiper zabrzan. I to by było na tyle w dzisiejszym spotkaniu – sfrustrowani Górnicy nie potrafili się przeciwstawić swoim niżej notowanym rywalom i przegrali derby Śląska.