Przedstawiamy największe wpadki polskich zespołów w europejskich pucharach
Wstępne rundy eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy to zwykle spotkania z niewiele znaczącymi, egzotycznymi rywalami. Jednak ci, którzy chcą w ciemno stawiać na awans Legii, Lecha, Śląska i Piasta, powinni się zastanowić dwa razy.
fot. Grzegorz Sroka (g.sroka@op.pl)
Tour de Pologne nie gorszy od Wielkiej Pętli. Megagwiazdy na starcie: Wiggins, Nibali, Cancellara
W przeszłości polskie zespoły udowodniły, że łatwiej u nich o kompromitację niż miłą niespodziankę. Wybraliśmy kilka najbardziej spektakularnych pucharowych wpadek naszych eksportowych drużyn.
Widzew: 09, zgłoś się
Puchar UEFA, 1/32 finału, wrzesień 1992 roku. W Łodzi Widzew do przerwy prowadzi z Eintrachtem Frankfurt 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2. Na rewanż Polacy jechali nastawieni optymistycznie, tymczasem... Oglądając, jak 19-letni wówczas Jay-Jay Okocha bawi się z widzewiakami w środku pola, a do bramki Piotra Wojdygi raz po raz trafiają uciekinier z NRD Alex Kruse (trzy gole) oraz Anthony Yeboah (cztery), kibice dostawali palpitacji serca. Skończyło się na 0:9, a mogło być jeszcze gorzej.
- Wstyd, hańba. Pod koniec meczu myślałem tylko o jednym, by na tablicy świetlnej nie zapalił się wynik 10:0. Po każdej bramce dla Eintrachtu pojawiał się tam taki kogut. Potem w głowie miałem tylko to ptaszysko... - wspominał uczestnik tamtego meczu Mirosław Myśliński na stronie Widzewiak.pl.
GKS Katowice: cmentarz
Puchar UEFA, runda wstępna, sierpień 2003. Na wieść o wylosowaniu macedońskiej Cemen-tarnicy Skopje kibice GKS Katowice pośmiali się pod nosem z nazwy rywala i już zastanawiali się, gdzie los rzuci ich na mecz kolejnej rundy. Bezbramkowy remis na wyjeździe przyjęto jak wypadek przy pracy. W Katowicach piłkarze Cementarnicy okazali się jednak grabarzami marzeń GieKSy o podoju Europy. Wynik 1:1 dał awans gościom.
- Zastrzelcie mnie, jeśli macie pistolet. Taki wstyd... - powiedział po meczu dziennikarzom Marcin Bojarski. Trener Edward Lorens na konferencji prasowej dostał od kibica walizkę. Żeby miał się w co spakować.
Polonia: pakować toboły
Puchar Intertoto, I runda, czerwiec 2003. Polonia Warszawa trafia na debiutujący w europejskich pucharach Toboł Kostanaj z Kazachstanu. Totalnie zlekceważeni przez polonistów rywale zabawili się przy Konwiktorskiej, wygrywając 3:0. W rewanżu poloniści prowadzili, a pod koniec meczu grali z przewagą jednego zawodnika. I tak przegrali 1:2.
Ten sam zespół rok wcześniej potrafił pokonać 2:0 FC Porto z José Mourinho na ławce (co prawda pierwszy mecz przegrali 0:6 i stawką rewanżu był tylko honor, ale w tamtej edycji Pucharu UEFA poloniści byli jedynymi pogromcami Porto). Meczem z Kazachami skompromitowali jednak polski futbol.
Lech: mołdawski koszmar
Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2006. Trzecia drużyna mołdawskiej ekstraklasy FC Tiraspol nie miała sprawić Lechowi Poznań najmniejszych kłopotów. Przynajmniej w teorii. Szybko okazało się, że zespół debiutującego wówczas na ławce Kolejorza Franciszka Smudy kompletnie nie radzi sobie z deprecjonowanym rywalem. Po porażce 0:1 na wyjeździe kibice liczyli, że pierwszy oficjalny mecz na nowym stadionie ich ulubieńcy okraszą efektownym zwycięstwem. 14 tys. widzów wróciło do domów w marnym nastroju. Cieszyli się piłkarze z Tiraspolu, którzy wygrali 3:1. Tamten dwumecz doskonale powinien pamiętać kapitan Lecha Rafał Murawski, który wystąpił w obu spotkaniach.
Legia: demolka w Wilnie
Puchar Intertoto, II runda, lipiec 2009. Pierwszy mecz Jana Urbana w roli trenera Legii. Rywal, Vetra Wilno, uważany za słabeusza. Może słusznie, ale na własnym stadionie do przerwy prowadzą 2:0, a Legia gra fatalnie. Szansę na poprawę w drugiej połowie zabierają piłkarzom pseudokibice, którzy wywołują burdy na trybunach i murawie. Mecz kończy się walkowerem, a warszawianie zostają wyrzuceni z pucharów.
- Przyznaję, zagraliśmy słabo. Jestem jednak przekonany, że gdybyśmy mogli wtedy dokończyć mecz, awans byłby nasz - twierdził po latach Urban, który w ubiegłym roku znów został szkoleniowcem Legii.
Wisła: klęska goni klęskę
Dominująca przez lata w ekstraklasie Wisła przysporzyła polskim kibicom więcej zmartwień i siwych włosów niż jakikolwiek inny klub. Zamiast upragnionej przez prezesa Cupiała Ligi Mistrzów były kompromitacje. W 2003 r. po dwóch bezbramkowych remisach odpadli na karne z Valerengą Oslo (II runda Pucharu UEFA). Rok później kibice przeżyli kolejne rozczarowanie. Wyniki 4:3 i 1:2 z Dinamem Tbilisi dały awans do II rundy Pucharu UEFA Gruzinom.
Po pięcioletniej przerwie koszmar powrócił. Wisła miała szturmować LM, a już w II rundzie powstrzymała ją założona dopiero w 1998 r. Levadia Tallin (1:1 i 0:1). W 2010 r. wiślacy dotarli tylko rundę dalej. Przeszkodą nie do przeskoczenia okazał się Karabach Agdam z Azerbejdżanu. W Krakowie goście wygrali 1:0. Mimo wielkich zapowiedzi już po 45 minutach rewanżu podopieczni Henryka Kasperczaka przegrywali 0:3. Po przerwie strzelili dwie bramki, ale oszczędziło im to tylko trochę wstydu.
Jak w tym sezonie?
To nie Wisła zawiesiła jednak poprzeczkę upokorzeń najwyżej. W I rundzie Pucharu Mistrzów w 1959 r. ŁKS Łódź przegrał 0:5 z... Jeunesse Esch. Amatorski zespół z Luksemburga przegrał w Łodzi 1:2, ale to on cieszył się z awansu.
Miejmy nadzieję, że w tym sezonie nie będziemy świadkami podobnych kompromitacji. W II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów Legia zmierzy się z walijskim The New Saints FC. - Nie widzę innego scenariusza niż zwycięstwo Legii - twierdzi w rozmowie z Ekstraklasa.net Safian Skupiński, który gra w lidze walijskiej.
W Lidze Europy Lech trafił na FC Honka Espoo, którego największym sukcesem jest zdobycie Pucharu Finlandii w 2012 r. Śląsk zagra z Rudarem Pljeva. Czarnogórcy czterokrotnie próbowali swoich sił w europejskich pucharach. Wygrali tylko jeden dwumecz, gdy los przydzielił im zespół z San Marino. Natomiast Piast zagra z macedońskim Metalurgiem Skopje lub... Karabachem. Azerzy wygrali na wyjeździe 1:0 i są faworytem rewanżu. Może Piast poradzi sobie z nimi lepiej niż Wisła...