menu

Oceniamy GKS Bełchatów za blamaż z Piastem Gliwice

19 maja 2015, 23:46 | Kaja Krasnodębska

GKS Bełchatów przyzwyczaił już do tego, że regularnie przegrywa w lidze. Nie inaczej było w meczu 33. kolejki Ekstraklasy, w którym "Brunatni" dostali tęgie lanie od Piasta. Jak oceniliśmy piłkarzy Marka Zuba za spotkanie w Gliwicach?

Piast Gliwice - GKS Bełchatów
Piast Gliwice - GKS Bełchatów
fot. MACIEJ GAPIŃSKI/POLSKA PRESS

Wyjściowa jedenastka

Dariusz Trela (3) – sześć wpuszczonych bramek. Oczywiście, można go usprawiedliwiać: obrońcy właściwie bardziej mu przeszkadzali niż pomagali, trzy bramki ze stałych fragmentów gry praktycznie nie do obrony… Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że gdyby nie kilka skutecznych interwencji z jego strony, Piast zanotowałby dzisiaj dwucyfrowy rezultat. Ale to i tak wciąż nie zmienia faktu, że Trela aż sześciokrotnie wyciągał piłkę z siatki.

Damian Zbozień (3) – najlepszy z najsłabszych. Na tle swoich kolegów z defensywy, prezentował się całkiem znośnie. Lepiej jednak szła mu gra w ataku, niż obowiązki w obronie. Gerard Badia uciekał mu jak chciał, szarżując w pole karne Treli. Miewał też problemy z Kamilem Wilczkiem. Na plus trzeba Zbozieniowi zapisać kilka ładnych ofensywnych akcji, które wykreował w środku boiska i trafienie w ostatniej minucie.

Błażej Telichowski (2) – zawodnicy Piasta będą mu się śnić w najgorszych koszmarach. We własne pole karne przepuszczał wszystkich poczynając od Gerarda Badii kończąc na Bartoszu Szelidze. Próbował szczęścia w ofensywie wbiegając za akcjami swojej drużyny pod bramkę Jakuba Szmatuły, jednak do protokołu wpisał się jedynie asystą przy czwartym golu Kamila Wilczka.

Paweł Baranowski (2) – o ile pierwszą połowę rozegrał przyzwoicie, tak druga okazała się eufemistycznie mówiąc, trochę gorsza. Nie ma co się nad nim pastwić, ale miał swój udział przy wszystkich trzech trafieniach z gry snajpera z Bełchatowa. Na plus można mu zapisać fakt, iż w 83. minucie dobrze ustawiony na chwilę oddalił egzekucję szóstej bramki gliwiczan.

Mateusz Szymorek (2) - to nie był jego dzień, a przynajmniej druga połowa. W pierwszej części spotkania jeszcze jakoś sobie radził, w tempo podłączał się do ataku, brał udział w nielicznych kontratakach swojego zespołu. Po przerwie trochę znikł, Bartosz Szeliga czy Adrian Klepczyński szarżując jego stroną stworzyli bramkowe sytuacje dla gliwiczan.

Patryk Rachwał (2) – kolejne mocno średnie spotkanie w jego wykonaniu. Tak grając, nie znajdzie sobie w przyszłym sezonie etatu w ekstraklasie. Oczywiście, kilka razy udało mu się celnie podać lub ominąć paru rywali, jednak większość jego boiskowych zmagań kończyła się porażkami. Wybitnie nie wychodziło mu dzisiaj w obronie, uciekał mu Bartosz Szeliga, Adrian Klepczyński, w końcu to także jego faul na Sashy Zivec’u sprowokował sędziego do podyktowania jedenastki.

Grzegorz Baran (2) – mimo, że większość bramek padła dopiero po jego zejściu do szatni, nie można go pochwalić za dzisiejsze spotkanie. W środku boiska praktycznie go nie było, a gdy już się pojawiał, utrudniał jedynie pracę swoim kolegom. Bardzo celnie podawał piłki pod nogi rywali.

Michał Mak (2) – na pewno nie można mu odmówić starań. Biegał, zamieniał się stronami, szukał piłki. Ale co z tego, skoro każda sytuacja w jego wykonaniu kończyła się porażką? Próbował swoich sił w rajdach zarówno prawą jak i lewą stroną boiska, błyskawicznych kontratakach, mniej lub bardziej precyzyjnych dośrodkowaniach, jednak wszystko prędzej czy później lądowało pod nogami rywali.

Marek Wacławczyk (4) – trzeba pochwalić go za dużą aktywność i nie poddawanie się. Niestety, tym razem nie przełożyło się to na jakiekolwiek efekty. Pod bramką Szmatuły, stworzył wiele chaosu. Kompletnie nie radził sobie jednak z Hebertem, który zatrzymywał dzisiaj większość ofensywnych zapędów bełchatowian.

Maciej Małkowski (2) – on także się nie popisał. W środku boiska praktycznie go nie było, przy kreowaniu jakichkolwiek akcji, zastąpić musiał go Arkadiusz Piech, przez co pusto zrobiło się w polu karnym. Tak naprawdę publiczności pokazał się może ze dwa razy, gdy słabymi strzałami (lub mocnymi podaniami) próbował zaskoczyć golkipera rywali.

Arkadiusz Piech (5) – najlepszy zawodnik w szeregach Bełchatowa. Od początku do końca bardzo waleczny. Mimo bolesnej kontuzji, do końca dał z siebie wszystko. Solidnie wykonał rzut karny, który jeszcze dał nadzieję Brunatnym na zwycięstwo. Wobec mizerii w środku pola, cofnął się do przodu i sam kreował większość ofensywnych sytuacji. Nikt jednak nie zajął jego miejsca pod bramką Szmatuły, więc wszystkie jego starania spełzły na niczym. Nieźle rozumiał się z Michałem Makiem, cierpliwie tworzył mu akcje, które tamten konsekwentnie marnował.

Gracze rezerwowi:
Damian Szymański (4) – w przerwie zmienił Grzegorza Barana. Wniósł powiew świeżości i nadzieję, która ciągnęła go do przodu, aż do kolejnej straconej bramki. Szybki, brał udział w kontratakach, a także uciekał defensorom rywali, czasem jednak nie radził sobie z Hebertem.

Łukasz Wroński (4) – gdy pojawił się na boisku, praktycznie było już po meczu. Mimo to nie poddawał się i wciąż próbował zrobić coś z niczego na połowie gliwiczan, co zaowocowało bramką w ostatniej minucie. Sprytnie pokonał Brożka i choć na chwilę osłodził smutny wieczór fanów GKS-u.

Pavel Komolov (2) – na murawie spędził ponad kwadrans, a mimo to nie zrobił praktycznie nic dla swojego zespołu. Pokręcił się jedynie trochę na połowie rywali, a także popisał się pięknym kiksem po ładnej akcji Arkadiusza Piecha.


Polecamy