menu

Pewne zwycięstwo Zawiszy w Bełchatowie. Brunatni coraz bliżej spadku (ZDJĘCIA)

30 maja 2015, 19:48 | Grzegorz Ignatowski

Zawisza Bydgoszcz zasłużenie wygrał na wyjeździe z GKS-em Bełchatów (4:1). Podopieczni Mariusza Rumaka mają jeszcze spore szanse na utrzymanie w Ekstraklasie. Z kolei Brunatni mocno zbliżyli się do powrotu do 1. ligi.

GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
GKS Bełchatów - Zawisza Bydgoszcz 1:4
fot. DARIUSZ SMIGIELSKI/POLSKA PRESS
1 / 14

Wystarczyło 10 minut, by kibice na stadionie w Bełchatowie wpadli w grobowy nastrój. W 8. minucie meczu po stracie piłki przy konstruowaniu ataku przez gospodarzy zawiązała się szybka kontra Zawiszy. Pawłowski podał piłkę do Wójcickiego, a ten posłał ją do Miki, który wpadł z nią w pole karne i posłał piłkę obok bezradnego Emilijusa Zubasa, pakując ją do siatki. Trzy minuty później kolejna akcja zaczepna przyniosła bydgoszczanom drugą bramkę. W roli głównej wystąpili Mica i Josip Barisić, a na listę strzelców wpisał się ten ostatni.

Piłkarze Bełchatowa mogli się poczuć jak Andrzej Gołota w walce z Lennoksem Lewisem. Po dwóch szybkich ciosach nie wiedzieli za bardzo gdzie się znajdują i co tak naprawdę mają robić. I niewiele brakowało, by Zawisza skorzystał z tego zamroczenia drużyny przeciwnej, bo w 23. minucie przy biernej postawie obrońców gospodarzy Barisić znalazł się w sytuacji sam na sam z Zubasem. Jednak tym razem górą był bramkarz Bełchatowa.

W końcówce pierwszej połowy zrobiło się bardzo gorąco. "Brunatni" w końcu doszli do siebie i zaczęli grać w piłkę. Efekt? Po błędzie Grzegorza Sandomierskiego w 30. minucie piłka krążyła na wysokości linii bramkowej, ale żaden z piłkarzy nie był w stanie wepchnąć jej do siatki. W rewanżu Barisić oddał kapitalny strzał z 11 metrów i tylko refleks Zubasa przeszkodził napastnikowi Zawiszy w strzeleniu trzeciej bramki. W doliczonym czasie gry bełchatowianie próbowali jeszcze zdobyć gola kontaktowego, ale tym razem najlepszemu strzelcowi GKS-u, Arkadiuszowi Piechowi zabrakło precyzji.

Bełchatów był w beznadziejnej sytuacji, ale nie zamierzał się poddawać. Na drugą połowę piłkarze wyszli z dodatkowymi pokładami ambicji i choć to Zawisza pierwszy stworzył sobie dogodną sytuację strzelecką, to w 61. minucie udało się im strzelić gola na 1:2. A wszystko za sprawą Macieja Małkowskiego. Lewy pomocnik zbiegł ze skrzydła w kierunku środka pola i strzałem w długi róg z linii pola karnego pokonał Sandomierskiego.

Fani gospodarzy znów wierzyli, ze pozytywny scenariusz jest możliwy, więc natychmiast zaczęli głośniej dopingować swoich pupili. Ucichli już po trzech minutach. Wystarczyło jedno podanie Kamila Drygasa do Barsicia, by obrona Bełchatowa rozpadła się niczym domino. Barisić skorzystał z sytuacji i strzałem obok bramkarza strzelił trzecią bramkę dla gości.

Tuż po tej bramce trener Mariusz Rumak zdecydował się na drobną roszadę. Zdjął z boiska strzelca dwóch bramek - Barisicia, wprowadzając za niego Jakuba Świerczoka. Minutę później po dośrodkowaniu Alvarinho Świerczok strzałem głową wpakował piłkę do siatki. Zawisza prowadził już 4:1 i losy tego spotkania były definitywnie rozstrzygnięte.

Sędzia w zasadzie mógł skończyć mecz w tym momencie. Piłkarze Bełchatowa już nie mieli nadziei na korzystny wynik, a bydgoszczanie nie starali się za bardzo o kolejne bramki. Tragicznie wyglądali dzisiaj gospodarze. W ich poczynaniach widać było zrezygnowanie, zupełnie jakby już nie wierzyli, że jeszcze mogą się wydostać z otchłani, w jaką wpadli po tym spotkaniu.


Polecamy