Pewna wygrana Chelsea. The Blues nie dali szans Tottenhamowi
Nie było niespodzianki w środowych derbach Londynu. Chelsea podejmowała na własnym boisku Tottenham i ograła go 3:0, wygrywając jedenasty mecz w sezonie ligowym. Bramki zdobywali Eden Hazard, Didier Drogba oraz Loic Remy.
Tottenham bardzo dobrze wszedł to spotkanie. Goście zaczęli od wysokiego pressingu, świetnego rozgrywania piłki na połowie rywala i oddania kilku bardzo groźnych strzałów. Parokrotnie byli bardzo blisko pokonania bramkarza Chelsea i tylko szczęście ratowało przed tym podopiecznych Jose Mourinho.
W czwartej minucie gry Chiriches dośrodkował dobrą piłkę z prawej strony boiska, a strzał głową Jana Vertonghena był minimalnie niecelny. Cztery minuty później po wrzutce Aarona Lennona główkował Harry Kane, ale piłka tym razem odbiła się od poprzeczki. Chelsea starała się odpowiadać i mieliśmy naprawdę genialny początek meczu. Tempo było szybkie, a akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. W jedenastej minucie spotkania znów blisko strzelenia gola były Koguty. Harry Kane odebrał piłkę Cahillowi przed polem karnym Chelsea i popędził z nią stronę bramki. Następnie oddał jednak minimalnie niecelny strzał.
W 19. minucie meczu potwierdziła się reguła, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Branislav Ivanović zagrał długą piłkę pod pole karne, a ta trafiła pod nogi Edena Hazarda. Belg rozegrał dwójkową akcję z Drogbą, wyszedł oko w oko z bramkarzem i wygrał ten pojedynek.
Trzy minuty potem Iworyjczyk do asysty dorzucił bramkę. Zaczęło się od niedokładnego wykopu piłki Llorisa spod własnej bramki. Ta trafiła tuż przed pole karne pod nogi Edena Hazarda, on podał do Oscara, a ten na prawo do Drogby. Strzał tego ostatniego był silny i precyzyjny, a piłka zatrzepotała w siatce.
Od tego momentu gościom zupełnie opadły skrzydła i The Blues kontrolowali przebieg gry. Do przerwy wynik już się jednak nie zmienił, a i nie było do tego specjalnych okazji. No, może poza tą, którą tuż przed końcem pierwszej połowy miał Willian, ale strzał Brazylijczyka obronił Hugo Lloris.
Druga połowa była już bardzo monotonna. Chelsea oddała rywalowi pole do gry, przez co miał on wyższe posiadanie piłki, ale tak szczelnie broniła własnej bramki, że nie potrafił on jej zagrozić. Niestety, praktycznie zabiło nam to widowisko, które przed przerwą oglądało się przecież wyśmienicie.
Najciekawszym wydarzeniem drugiej części meczu był kolejny, trzeci gol dla gospodarzy. W 73. minucie gry wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Loic Remy wygrał fizyczny pojedynek z Janem Vertonghenem i ładnym technicznym strzałem pokonał Llorisa.
Wynik pojedynku już się nie zmienił. Tottenham do końca meczu bił głową w mur i nie potrafił sforsować obrony The Blues. Ci mogą się cieszyć z kolejnego zwycięstwa w sezonie, które zapewni im utrzymanie bezpiecznej przewagi nad resztą ligowej stawki. Kogutom pozostaje żałować niewykorzystanych okazji z początku tego pojedynku.