Pawela załatwił Lecha. Podbeskidzie bliżej utrzymania, Kolejorz oddał tytuł Legii
Sensacyjnym wynikiem zakończyło się spotkanie Lecha Poznań z Podbeskidziem Bielsko-Biała. "Górale" pokonali rażących nieskutecznością podopiecznych Mariusza Rumaka i wybili im z głowy mistrzowski tytuł. Obie bramki dla drużyny z Bielska-Białej zdobył Fabian Pawela.
„Do końca będziemy wierzyć w mistrzostwo Polski” – takie przesłanie płynęło z większości wypowiedzi piłkarzy poznańskiego Lecha po przegranym spotkaniu w Warszawie. Mimo że przewaga Legii wzrosła do pięciu punktów i nadrobienie tego w trzech pozostałych kolejkach graniczyło z cudem, poznaniacy zgodnie twierdzili, że dopóki będą matematyczne szanse na zdobycie tytułu, dopóty będą walczyć i nie poddadzą się.
Tyle jeżeli chodzi o zapowiedzi. Fakty są takie, że piątkowy remis podopiecznych Jana Urbana z Widzewem Łódź pozwalał Lechowi na odrobienie części strat, oczywiście pod warunkiem zwycięstwa z Podbeskidziem. Tyle, że w spotkaniu z ostatnim zespołem ligowej tabeli okazało się, że wiary w tytuł u podopiecznych Mariusza Rumaka już nie ma. Poznaniacy zagrali słabo, popełnili sporo błędów niegodnych wicemistrza Polski i ostatecznie odnieśli zawstydzającą porażkę, na dwie kolejki przed końcem koronując Legię na mistrza.
Spotkanie bardzo ambitnie rozpoczęło Podbeskidzie. Choć podopieczni Czesława Michniewicza tracą do czternastego miejsca sześć punktów, w przeciwieństwie do Lecha pokazali, że nadal wierzą w realizację swojego celu, jakim jest utrzymanie w lidze. W Poznaniu mieli być skazani na pożarcie, ale bardzo szybko pokazali, że nie zamierzają tylko się bronić, a chcą walczyć o ligowe punkty, potrzebne w pogoni za Pogonią Szczecin.
W pierwszej połowie to goście prowadzili grę, natomiast Lech nastawił się na kontrataki. Podbeskidzie mogło objąć prowadzenie już w piątej minucie – we własnym polu karnym bardzo nieporadnie zachowali się obrońcy „Kolejorza”, którzy przez kilkanaście sekund nie potrafili wybić piłki. Na szczęście dla nich również bielszczanie nie zdołali oddać skutecznego strzału, w związku z czym wciąż utrzymywał się wynik bezbramkowy.
Lech pierwszą groźną sytuację miał w dziesiątej minucie, gdy tuż nad bramką Richarda Zajaca strzelał Aleksandar Tonew. Chwilę później dogodną sytuację zmarnował Łukasz Teodorczyk, który wyszedł na czystą pozycję, ale nie trafił z ostrego kąta.
W 20. minucie goście objęli prowadzenie. Krzysztof Kotorowski niepewnie interweniował na przedpolu po dośrodkowaniu Marcina Wodeckiego z rzutu wolnego. Zamiast wybić piłkę jak najdalej od własnej bramki, golkiper Lecha skierował ją do Bartłomieja Koniecznego, ten efektownie zagrał na długi słupek wprost na głowę Fabiana Paweli, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Ewidentny błąd popełnił „Kotor”, nie popisali się również pozostali lechici, dając zbyt dużo swobody obu zawodnikom Podbeskidzia.
Lech zdołał odpowiedzieć dopiero dwadzieścia minut później, stwarzając sobie dwie okazje, które powinny zakończyć się zdobyciem gola. Najpierw popis swojej nieporadności w pełnej krasie dał Teodorczyk, mając mnóstwo miejsca i czasu w sytuacji sam na sam wbiegając wprost na Zajaca. Chwilę później z ostrego kąta huknął Gergo Lovrencsics, piłka po rykoszecie trafiła w poprzeczkę i wyszła w pole.
Wcześniej niezłą okazję do podwyższenia prowadzenia miał Damian Chmiel, ale jego strzał świetnie obronił Kotorowski. Jeszcze do przerwy goście dopięli swego, zdobywając drugiego gola. Wchodząc w pole karne rywala Robert Demjan ośmieszył Huberta Wołąkiewicza i Tomasza Kędziorę, a ten drugi, próbując ratować sytuację, sprokurował rzut karny. Do piłki na jedenastym metrze podszedł Pawela i zdobył swoje drugie trafienie w tym meczu.
Po przerwie popisywał się już tylko Richard Zajac. Słowak kilkakrotnie uchronił swój zespół przed utratą gola i miał spory udział w wywalczeniu trzech punktów. Świetnie interweniował chociażby w 50. minucie po uderzeniu Kaspera Hamalainena, czy też nieco później, broniąc strzał Rafała Murawskiego z dystansu. W 82. minucie doświadczony bramkarz wyszedł przed własne pole karne, wybijając głową piłkę i przy okazji poważnie zderzając się z Karolem Linettym. Zawodnik Podbeskidzia szybko doszedł do siebie, natomiast młody lechita opuścił boisko na noszach i został odwieziony do szpitala. Okazało się, że miał 7-centymetrową ranę na czole i łuku brwiowym.
Lech nie zdołał zdobyć nawet honorowego gola i przegrał z Podbeskidziem 0:2. Tym samym mistrzostwo zdobyła Legia, która w tej chwili ma sześć punktów przewagi i lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Bielszczanie z kolei liczą na potknięcie Pogoni Szczecin, dzięki czemu mogliby zmniejszyć stratę do podopiecznych Dariusza Wdowczyka. To właśnie z nimi zmierzą się za tydzień i jeśli Pogoń straci punkty w obecnej kolejce, to bezpośredni mecz może być pojedynkiem o pozostanie w lidze.
Mecz kończył się w bardzo nerwowej atmosferze. W 81. min. Zajac staranował Karola Linetty, który próbował przelobować golkipera Podbeskidzia. Konieczna była interwencja lekarzy, a 18-letni pomocnik Lecha został odwieziony do szpitala. Sędzia Hubert Siejewicz po tym zdarzeniu odgwizdał rzut sędziowski, a ta decyzja jeszcze bardziej "podniosła ciśnienie" mocno już poirytowanym kibicom poznańskiej drużyny.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.