Paweł Zieliński: Słabość Śląska jest szansą dla mnie
Zanim Paweł Zieliński trafił do Śląska skończył studia - bezpieczeństwo wewnętrzne. Teraz zabezpiecza dostęp do wrocławskiej bramki. W niedzielę przeciwko Zawiszy znów wyjdzie w podstawowym składzie.
fot. Janusz Wójtowicz/Gazeta Wrocławska
Jeszcze niedawno kopał piłkę w trzeciej lidze, teraz - minimum na dwa mecze - wskoczył do wyjściowego składu trzeciej drużyny poprzedniego sezonu T-Mobile Ekstraklasy. Paweł Zieliński w tym roku skończy już 24 lata, a dopiero kilka tygodni temu zadebiutował na najwyższym szczeblu. Do tej pory głośno było przede wszystkim o jego bracie Piotrze, który jest piłkarzem włoskiego Udinese. Teraz coraz więcej mówi się o nim.
- Przeskok między III ligą a Śląskiem oczywiście jest, ale myślałem, że będzie większy. Inna jest przede wszystkim kultura gry. Nie byliśmy tak poukładani taktycznie. No i przygotowanie fizyczne. Przyznam, że w końcówce meczu z Górnikiem odcięło mi prąd, chociaż pewnie też dlatego, że ostatnio najczęściej wchodziłem z ławki do gry - uśmiecha się Zieliński, który za gola strzelonego przez Bartosza Iwana obwinia siebie.
W niedzielę przeciwko Zawiszy Bydgoszcz znów wyjdzie jednak w podstawowym składzie. Za kartki pauzują Krzysztof Ostrowski i Dudu, ale też "Zielu" trafił we Wrocławiu na dobry dla niego okres, bo trener Tadeusz Pawłowski zapowiedział, że chce stawiać na polskich piłkarzy.
- W każdym meczu wiosną dostałem szansę. Słabość Śląska jest szansą dla mnie, bo nie oszukujmy się - drużyna gra dużo poniżej oczekiwań - mówi. - Występując w niższych ligach, nie miałem chwili zwątpienia, ale postawiłem na naukę, żeby się jakoś zabezpieczyć. Najpierw skończyłem... bezpieczeństwo wewnętrzne, a teraz robię zarządzanie. Krótko studiowałem też niemiecki, ale ostatnio zapisałem się na kurs angielskiego - opowiada obrońca WKS-u.
- Gdy grałem w Ślęzie czy Bielawiance, rodzice jeszcze trochę pomagali, ale nie mogłem narzekać na pensje. Nie było tak źle, jak piszą - wyjaśnia Zieliński.
Duży wpływ na to, że wszyscy trzej bracia grają w piłkę (najstarszy 28-letni Tomasz jest zawodnikiem Bielawianki - przyp. JG) miał ich ojciec Bogdan. Sam był piłkarzem, który przez pewien czas grał w niższych ligach w Niemczech. - To głównie jego zasługa, że wszyscy trzej kopiemy piłkę. Był moim pierwszym trenerem, a potem szkolił mnie też w seniorach w Ząbkowicach Śląskich - przypomina "Zielu", który trafił tam po półtorarocznej przygodzie w juniorach Zagłębia Lubin. - Tam nie było szans, żeby przebić się nawet do Młodej Ekstraklasy, dlatego zdecydowałem się wrócić do Ząbkowic - wspomina.
- To, że każdy z naszego rodzeństwa jest w innym miejscu zapewne wynika z talentu, ale też trzeba znaleźć się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Tak jak zrobił to Piotrek, kiedy dobrze wypadł podczas jednego z turniejów młodzieżowych reprezentacji w Europie - mówi Paweł Zieliński. - Nie denerwują mnie porównania z bratem. Gramy przecież na innych pozycjach. Jakie są moje piłkarskie marzenia i cele? Nie wiem, nie wychodzę daleko w przyszłość. Zawsze chciałem grać w ekstraklasie w Śląsku. To mi się udało - uśmiecha się obrońca.