Paweł Sasin (Górnik Łęczna): Jest nam bardzo smutno i wstyd
Rozmawiamy z Pawłem Sasinem, zawodnikiem Górnika Łęczna po niedzielnej porażce zielono-czarnych 1:3 przed własną publicznością z GKS-em Katowice. Przypomnijmy, że gospodarze prowadzili w tym spotkaniu 1:0 do 86. minuty i mieli w końcówce przewagę jednego piłkarza po czerwonej kartce dla rywali, a mimo to stracili trzy gole i przegrali trzeci ligowy mecz z rzędu.
fot. Fot. Sławomir Jakubowski
Może zabrzmi to dość ostro, ale chyba nie mogliście przegrać niedzielnego meczu w bardziej frajerski sposób.
Dokładnie. Nie wiem, co mam powiedzieć. Z Rakowem Częstochowa straciliśmy bramki w końcówce i teraz było tak samo. Ale jak słusznie zauważył nasz bramkarz, Sergiusz Prusak – stratą bramki "śmierdziało" od jakiegoś czasu. Mieliśmy swoje szanse i nie wykorzystaliśmy ich, a nie możemy tracić gola z kontrataku po naszym stałym fragmencie, grając z przewagą jednego zawodnika w meczu u siebie. Nie wiem, może myśleliśmy, że spotkanie się już skończyło, ale tak nie było. Musimy się podnieść po tych porażkach, bo w tabeli nie wygląda to za dobrze. Brakuje nam punktów i doskonale o tym wiemy.
Bramkę na 1:1 straciliście po kontrataku rywali po rzucie rożnym dla waszego zespołu. Coś niesamowitego.
Na pewno nie powinno do tego dojść. Tym bardziej, że prowadziliśmy 1:0. W takiej sytuacji powinniśmy całą drużyną bronić tego wyniku do końca.
Czerwona kartka dla rywali w 79. minucie was uspokoiła i sprawiła, że myśleliście, że ten mecz jest pod kontrolą?
Może tak to wyglądało z boiska, ale chyba nie. Choć może niektórzy z nas poczuli się pewnie. Grałem multum takich meczów, w których przeciwnicy bardziej mobilizują się po czerwonej kartce i strzelają bramki. Na takie rzeczy trzeba uważać.
Wbrew pozorom, to gościom pomogła czerwona kartka, bo poszliście po niej do przodu, otworzyliście się i straciliście bramki.
Niestety tak. Ok, powinniśmy atakować trzema lub czterema zawodnikami, ale trzeba było zabezpieczyć "tyły". Wiedzieliśmy przecież, że wynik jest dla nas korzystny. Niepotrzebnie się otworzyliśmy i efekty było widać.
W ciągu pięciu minut przegraliście praktycznie wygrany mecz.
Jest nam bardzo smutno i wstyd. Wiadomo w jakiej jesteśmy sytuacji. Zwycięstwo z GKS-em było blisko, ale znowu wypuściliśmy je z rąk i frajersko przegraliśmy. Ciężko mi sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek przegrał w ten sposób.