menu

Paweł Pyciak (ŁKS Łódź): W drużynie jest nas czterech z Krakowa

29 listopada 2017, 11:23 | Tomasz Bochenek

- Tak naprawdę nie planowałem wyjeżdżać poza Małopolskę, ale sytuacja sprawiła, że podjąłem próbę gry w ŁKS-ie Łódź i nie żałuję tego - mówi Paweł Pyciak, krakowianin, były zawodnik Wandy Nowa Huta, Clepardii, Płomienia Jerzmanowice, Hutnika, Okocimskiego i Limanovii. Dziś, jako piłkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, jest wiceliderem II ligi.

Paweł Pyciak ma 30 lat
Paweł Pyciak ma 30 lat
fot. Pawel Lacheta/ Polska Press/ Express Ilustrowany

- Tej zimy miną dwa lata, odkąd jest Pan w ŁKS-ie. Jak to się stało, że Pan, grający wcześniej tylko w małopolskich drużynach, trafił do łódzkiego klubu?

- W zimie 2016 roku na pierwszym treningu w Okocimskim Brzesko dowiedzieliśmy się, że klub będzie wycofywał się z rozgrywek drugiej ligi. I chyba dzień później odebrałem telefon od trenera ŁKS-u Łódź Roberta Szwarca. To on namówił mnie do przejścia.

- Musiał Pana dobrze kojarzyć, skoro zareagował tak szybko.

- Wiem, że polecił mnie sędzia futsalu Grzegorz Hamowski. Trener Szwarc mnie nie znał.

- Domyślam się, że pierwszy raz zmiana klubu oznaczała dla Pana konieczność wyprowadzki z Krakowa.

- Tak, to pierwszy wyjazd, kiedy musiałem zamieszkać w innym mieście. Tak naprawdę nie planowałem wyjeżdżać poza Małopolskę, ale sytuacja sprawiła, że podjąłem próbę gry w ŁKS-ie Łódź i nie żałuję tego.

- Jakie były początki? Bo przyszedł Pan do zespołu trzecioligowego.

- Tak, ŁKS miał wtedy ponad 10 punktów straty do lidera. Dowiedziałem się, że klub buduje zespół na kolejny sezon, z myślą o awansie do drugiej ligi.

- Krzysztof Przytuła był już wtedy dyrektorem ŁKS-u?

- Jeszcze nie, ale pojawiał się już na meczach ŁKS-u. Ja przyszedłem w lutym, pan Przytuła dyrektorem sportowym został w czerwcu lub lipcu. Wcześniej nie miałem z nim kontaktu, poznaliśmy się w Łodzi.

- Krakowska kolonia w łódzkim klubie to nie tylko wy...

- W tym momencie jest czterech zawodników z Krakowa. Oprócz mnie - Patryk Bryła, Mateusz Gamrot i najmłodszy z nas, Damian Guzik.

- Kto był pierwszy?

- Ja trafiłem do ŁKS-u razem Patrykiem Bryłą, wtedy z Okocimskiego przyszli też jeszcze Radosław Jacek i Aleksander Ślęczka. Ale oni po pół roku odeszli, mieli kontuzje. W lecie 2016 roku dołączyli Mateusz Gamrot i Damian Guzik.

- Obaj z Hutnika. Pan też występował w tym klubie, wcześniej niż oni.

- Nie graliśmy razem w Hutniku, z Mateuszem i Damianem poznaliśmy się, kiedy przyszli do ŁKS-u.

- Pan na małopolskich boiskach najczęściej grał na skrzydle. W Łodzi stał się prawym obrońcą.

- Dokładnie tak. Z tym że na prawej obronie jeszcze w Okocimskim trener Kulawik sprawdzał mnie w pięciu ostatnich meczach. Okazało się, że nawet nieźle sobie radzę, no i w ŁKS-ie rzeczywiście występuję na prawej obronie, choć czasami też na boku pomocy.

- W ubiegłym sezonie, zgodnie z postawionym celem, walczyliście o II ligę. I było o tym głośno w Polsce, z powodu rywalizacji z Widzewem.

- Tak, wszyscy sądzili, że gra o awans rozgra się między ŁKS-em a Widzewem, ale Finishparkiet Nowe Miasto Lubawskie nie odstępował nas na krok i w ostatecznym rozrachunku mieliśmy do niego dwa punkty straty. Organizacyjnie nie sprostał jednak wymaganiom II ligi, dzięki temu my awansowaliśmy automatycznie z 2. miejsca.

- Jaki miał Pan wkład w ten awans?

- Grałem prawie we wszystkich meczach - chyba z wyjątkiem dwóch, w których pauzowałem za kartki. Bramki nie zdobyłem, ale miałem 7 czy 8 asyst.

- I zagrał Pan pewnie przed największą w karierze publicznością, w derbach Łodzi na nowym stadionie Widzewa.

- No tak, przy tylu kibicach - było około 17 tysięcy - nie miałem wcześniej okazji wystąpić. Ale gdyby u nas na ŁKS-ie były wybudowane wszystkie trybuny (jest postawiona tylko jedna - przyp. boch), to też chodziłoby na mecze po kilkanaście tysięcy ludzi. Chodzi po pięć tysięcy.

- Za Wami świetna jesień, zrobiliście chyba więcej, niż od was oczekiwano. Jesteście wiceliderem II ligi.

- Runda rzeczywiście była bardzo udana, zdobyliśmy 38 punktów, nikt nie spodziewał się, że tak dobrze wystartujemy po awansie. Ale ja, znając już tę drugą ligę i nasze umiejętności jako całej drużyny wiedziałem, że sobie damy radę.

- Kontrakt ma Pan do końca sezonu - co potem? Ułożył Pan sobie życie w Łodzi?

- Mieszkam razem z narzeczoną. W czerwcu bierzemy ślub. Będę się zastanawiał, czy wrócić do Krakowa, czy pozostać w ŁKS-ie, który jest bardzo rozwojowym klubem.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce