menu

Paweł Brożek kiedyś szybko odrzucił ofertę Legii

20 października 2017, 15:43 | Bartosz Karcz

Paweł Brożek grał w wielu meczach z Legią Warszawa. Może pochwalić się zresztą świetnym dorobkiem, bo w 22 spotkaniach strzelił ekipie z ul. Łazienkowskiej 12 bramek, co jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich wiślaków w historii. Przed niedzielą konfrontacją Brożek też jest optymistą, choć podkreśla również, że szanuje rywala z Warszawy.


fot. Bartek Syta

– Nasz ostatni mecz we Wrocławiu pokazał, że idziemy w dobrym kierunku jeśli chodzi o ofensywę – mówi Paweł Brożek. – To jest dobry pomysł, żeby grać dwoma napastnikami. Szczególnie w sytuacji, w której mamy takiego zawodnika jak Carlitos. On potrafi wygrywać pojedynki, potrafi strzelać bramki. Oczywiście są jeszcze momenty, kiedy nasza współpraca w ofensywie i defensywie wygląda średnio, ale z meczu na mecz będzie coraz lepiej. To jest dobry pomysł, że gramy dwoma napastnikami. Oczywiście jeszcze są momenty, gdy nasza współpraca wygląda średnio, zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Myślę jednak, że nasz ostatni występ to dobry prognostyk przed niedzielnym spotkaniem.

Dodatkowym smaczkiem meczu Wisły z Legią będzie przyjazd Krzysztofa Mączyńskiego, który jeszcze niedawno zakładał koszulkę z białą gwiazdą, a kilka miesięcy temu przeniósł się do Warszawy, co wywołało spore emocje pod Wawelem. Brożek, zapytany czy temat „Mąki” pojawia się w wiślackiej szatni, odpowiada z uśmiechem: – Są żarty typu, czy w ogóle przyjedzie... Oczywiście odejście Krzyśka i Petara Brleka było dla nas problem, ale nauczyliśmy się już bez nich żyć. Przywitamy się grzecznie, ale na boisku będziemy walczyć o zwycięstwo. Tylko to nas interesuje.

Brożek został zapytany, czy przed meczem z Legią krakowianie wysyłają SMS-y do Mączyńskiego i czy w ogóle mają jakikolwiek kontakt z tym piłkarzem. Wiślak odparł krótko: – Ja nie mam.
Przy okazji wątku Mączyńskiego dziennikarze przypomnieli Brożkowi mecz z Lechem Poznań i sytuację z 2007 roku, kiedy do Krakowa przyjechał w barwach „Kolejorza” Emilian Dolha. Kibice Wisły zgotowali mu piekło, Rumun nie wytrzymał presji, puścił cztery bramki i już w przerwie został w szatni. – Pamiętam dokładnie ten mecz, bo strzeliłem dwie bramki, wygraliśmy 4:2. Szczerze mówiąc, nie widziałem się jednak wtedy z nim przed meczem – wspomina Paweł Brożek, zapytany czy już przed pierwszym gwizdkiem Dolha był wtedy zdenerwowany. – Strzeliliśmy mu cztery bramki w pierwszej połowie, więc na pewno nie był to dla niego udany powrót. Pod względem emocjonalnym, ale przede wszystkim sportowym. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby to w niedzielę się powtórzyło...

Krzysztof Mączyński falę „hejtu” sprowadził na siebie nawet nie tyle przejściem do Legii, co wcześniejszymi deklaracjami, że tego nie zrobi oraz wcześniejszymi opowieściami o przywiązaniu do Wisły. Zapytaliśmy zatem Pawła Brożka, czy nie uważa, że takie deklarowanie przywiązania do klubowych barw przez piłkarzy może być czasami pułapką.
– Jego przykład pokazał, że niestety takie coś bywa pułapką – nie kryje „Brozio”. – Ja natomiast szanuję piłkarzy, którzy są przywiązani do swojego klubu, do barw. Nie mówię tutaj tylko o Wiśle, ale o różnych klubach i piłkarzach. W obecnych czasach niestety często się o tym zapomina. Każdy wie, że piłka nożna teraz w dużej mierze staje się biznesem.

Co jednak ciekawe Paweł Brożek miał w swojej karierze ofertę z Legii. Nawet jednak nie myślał o tym, czy ją przyjąć. – To było na takiej zasadzie, że ktoś zadzwonił, ja grzecznie odmówiłem i temat się zamknął – wyjaśnia zawodnik Wisły. – Nie rozmawialiśmy nawet o finansach, długości kontraktu. Podziękowałem grzecznie i zamknąłem temat. Byłem wtedy w Trabzonie i nie myślałem o takim ruchu. Poza tym, gdy wyjeżdżałem z Polski, mówiłem, że jeśli wrócę do kraju, to chciałbym grać w Wiśle. Jak widać, to mi się udało.


Legia ma ostatnio swoje problemy, ale Brożek wcale nie uważa, że dzięki temu Wisła wywalczy spokojne zwycięstwo. – Na pewno nie będzie to łatwiejszy mecz – mówi napastnik „Białej Gwiazdy”. – Oczywiście Legia miała swoje problemy. My również, pamiętamy, co działo się trzy, cztery tygodnie temu po meczach w Kielcach. Legia to drużyna, która ma piłkarzy, ma potencjał. Oczywiście mam nadzieję, że w niedzielę nie uwolnią tego potencjału. To jest drużyna, przed którą może nie czujemy jakiegoś respektu, ale szanujemy ich, bo mają piłkarzy, którzy potrafią zrobić różnicę.

Mimo, że Paweł Brożek rozegrał już mnóstwo tego typu spotkań, to one wciąż wywołują w nim dodatkowe emocje. – Oczywiście, że dreszczyk jest – uśmiecha się zawodnik. – Dawno nie grałem na Reymonta z Legią, więc czekam niecierpliwie do niedzieli. Gdybym nie odczuwał takich emocji przed meczami, to pewnie już by mnie tutaj nie było. Wciąż czuję taki pozytywny stres związany z meczem, lubię to i mam nadzieję, że te pozytywne emocje przełożą się na niedzielne spotkanie. Chcemy wygrać.

Po tym ostatnim zdaniu zapytaliśmy napastnika Wisły, czy nie uwiera go fakt, że „Biała Gwiazda” już cztery lata czeka na wygraną z Legią? – Oczywiście, że uwiera – odparł Brożek. – Każda passa kiedyś się jednak kończy. Potwierdziliśmy to tydzień we Wrocławiu, gdzie też przez parę lat nie potrafiliśmy wygrać. Mam nadzieję, że w niedzielę uda nam się przerwać tę negatywną serię również w konfrontacjach z Legią.

Paweł Brożek grał przeciwko dziesiątkom obrońców Legii. Ma jednak swojego faworyta, bo na pytanie, który z nich był najlepszy, odpowiada: – Myślę, że Dickson Choto. To był obrońca, przeciwko któremu bardzo ciężko się grało. Był bardzo silny, dobrze grał jeden na jeden. Dobrze grał również w powietrzu. Jeśli miałbym wybierać, to postawiłbym właśnie na tego obrońcę.

Na koniec konferencji prasowej zrobiło się też nieco wesoło, gdy jeden z dziennikarzy zapytał Pawła Brożka, czy jego brat Piotr „wbija mu szpileczki” w związku z tym, że nie strzelił bramki od pięciu miesięcy. – Nie ma za bardzo atutów, bo już nie gra… – odpowiedział z uśmiechem „Brozio”.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków;nf

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Autor Bartosz Karcz


Polecamy