menu

Patryk Małecki: Nie mogę przepraszać za to, że byłem niepokorny. Mogłem być w Realu albo Garbarni, a wylądowałem w Avii.

5 kwietnia, 16:16 | Redakcja

Uchodził za wielki talent, był gwiazdą Wisły Kraków, zapowiadał się na jednego z liderów pierwszej reprezentacji Polski. Ostatecznie Patryk Małecki zagrał w niej tylko w ośmiu meczach i zdobył 2 gole, a dziś broni barw Avii Świdnik i cieszy się z gry w piłkę na trzecioligowych boiskach. Uczestnik Mistrzostw Świata U-20 z 2007 roku z Kanady zamierza kontynuować futbolową przygodę dopóki zdrowie pozwoli.

Patryk Małecki walczył o Ligę Mistrzów z Wisłą Kraków, teraz gra dla trzecioligowej Avii Świdnik.
Patryk Małecki walczył o Ligę Mistrzów z Wisłą Kraków, teraz gra dla trzecioligowej Avii Świdnik.
fot. Wojciech Matusik / Polska Press

Masz satysfakcję z gry w piłkę w trzeciej lidze?
Patryk Małecki: Tu się ciężko gra, otoczka jest średnia, choć widać zmiany na lepsze w wielu klubach, ale jak się kopało piłkę całe życie to nie wypada narzekać. Poznałem smak ekstraklasy, pierwszej ligi, drugiej, ale muszę przyznać, że trzecia naprawdę jest specyficzna i wymagająca. Sporo ekip nie chce kreować na boisku, ale oblicze tych rozgrywek się zmienia poprzez spojrzenie na piłkę trenerów młodszego pokolenia, myślącego nie tylko o defensywce i grze na aferę. Zawodnicy z doświadczeniem z wyższych szczebli też wpływają korzystnie na wizerunek czwartej grupy trzeciej ligi, w której przybywa ośrodków z ambicjami jak chociażby Świdnik. Wierzę, że przyjdzie czas na awans Avii, bo potencjał jest, a klub się systematycznie rozwija.

Spodziewałeś się dziesięć lat temu, że będziesz grał teraz w Avii Świdnik?
Nie myślałem o tym, ale wiem, że w piłce nożnej nigdy niczego nie można wykluczać. Mogłem wylądować w Realu Madryt, mogłem w Garbarni Kraków, jestem w Avii i chcę jak najwięcej dawać tej drużynie.

Jesteś zadowolony ze swojej kariery?
Zawsze może być lepiej, ale też może być gorzej. Jako dwunastolatek poszedłem z Suwałk do tak dużego klubu jak Wisła Kraków, gdzie się przebiłem, grałem z naprawdę świetnymi zawodnikami. Nie utonąłem na głębokiej wodzie; harowałem, by się przebić. Byłem szczęśliwy gdy jako junior podawałem piłkę zza bramki Maćkowi Żurawskiemu, a po jakimś czasie on, gwiazda polskiego futbolu, mój idol grał ze mną w jednym zespole. Mieszkaliśmy nawet w pokoju na wyjazdach i słuchałem opowieści Żurawia, który imponował mi dokonaniami w Wiśle, Celtiku, kadrze Polski. Maciek miał to coś, kibice go kochali, a ja chciałem go naśladować. Poczułem na własnej skórze co znaczy popularność, przekonałem się jakie ma plusy i minusy.

W Wiśle zabrakło awansu do Ligi Mistrzów?
Trener, który prowadził APOEL w zwycięskim dwumeczu eliminacji z Wisłą – Ivan Jovanović się wybił, jego kariera nabrała rozmachu, robił wyniki w różnych krajach. Przejął reprezentację Grecji i awansował z nią do dywizji A Ligi Narodów kosztem Szkocji, która ograła niedawno Polskę. Z APOEL-em w Lidze Mistrzów osiągnął ćwierćfinał, a nas wtedy krytykowano, bo odpadliśmy z cypryjskim klubem. Z czasem spojrzenie ludzi na to się zmieniło, bo niedoceniana ekipa z Cypru w grupie pokonała FC Porto i Zenit Sankt Petersburg, w 1/8 finału wyeliminowała Olimpique Lyon, dopiero w ćwierćfinale zatrzymał ją Real Madryt z Cristiano Ronaldo, Marcelo, Gonzalo Higuainem i innymi wielkimi gwiazdami światowej piłki. Gdy w Krakowie w pierwszym meczu z nimi zdobyłem gola - oszalałem ze szczęścia, Liga Mistrzów była na wyciągnięcie ręki. W rewanżu przegrywaliśmy 0:2, lecz po trafieniu Czarka Wilka kilkanaście minut znajdowaliśmy się w grupie, niestety w 87 minucie daliśmy sobie wbić trzeciego gola. To bolało, ale liznąłem wielkiej klubowej piłki, pokazałem, też sam sobie, że można się przebić w mocnym klubie, a nie była to łatwa droga. Walczyłem o swoje w drużynach juniorskich, rezerwach i w końcu zaistniałem w pierwszej Wiśle. Mam z tego powodu wielką satysfakcję.

Uważasz się za legendę Wisły Kraków?
Nie jestem taką legendą jak na przykład Maciek Żurawski, ale miło mi jest gdy po latach gry w barwach Białej Gwiazdy spotykam się z wyrazami szacunku. Kibice proszą mnie o autograf, wspólne zdjęcie i to nie tylko Wisły, ale innych klubów. Miałem w swojej przygodzie z piłkę trochę spektakularnych momentów, byłem rozpoznawalną postacią. Coś po sobie zostawiłem.

W ligach zagranicznych nie powinno ci pójść lepiej?
Oczywiście, że tak, ale na przykład w Turcji na pewne układy, układziki nie było rady. Nie grałem od pewnego momentu, bo coś wydarzyło się poza mną, nie miałem na to wpływu. Kilka razy pokazałem swój potencjał, lecz bywało, że po spotkaniu w którym strzeliłem gola, bądź zaliczyłem asystę siadałem na ławce, ewentualnie nawet na trybunach. Trudno było się z tym pogodzić. Błędem było pójście do Spartaka Trnawa, owszem – klub fajny, z tradycjami, super kibice, ale liga słaba. Na szczęście było mi dane zagrać w Lidze Europy i tam właśnie pożegnałem się z europejskimi pucharami.

Biorąc udział w mundialu U-20 w Kanadzie w 2007 roku liczyłeś, że będziesz odgrywał wiodącą rolę w kadrze Polski seniorów?
Pewnie, ale świętej pamięci Franciszkowi Smudzie jakoś nie było ze mną po drodze. Jestem mu wdzięczny za powołania, że zagrałem te osiem meczów w najważniejszej drużynie narodowej, ale nie poznałem smaku wielkiego seniorskiego turnieju. W jakiś sposób powetowałem to sobie mundialem U-20 w Kanadzie, gdzie grałem od deski do deski. W grupie pokonaliśmy Brazylię, w 1/8 finału wygrywaliśmy 1:0 z Argentyną, trafił Dawid Janczyk, ja asystowałem. Po moim podaniu znów Dawid wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale zmarnował okazję, a potem rywal z Angelem Di Marią i Kunem Aguero przejął inicjatywę i nas ograł 3:1. Tamta kanadyjska impreza była wyjątkowa, głośno było o Freddym Adu ze Stanów Zjednoczonych, Marcelo, Pato, Davidzie Luizie z Brazylii – naszych rywalach z grupy. W Argentynie prócz Di Marii i Aguero grali Sergio Romero, Ever Banega, Papu Gomez – kolejny mistrz świata 2022 seniorów, późniejszy piłkarz Legii Warszawa – Alejandro Cabral. Urugwaj Luisa Suareza i Edinsona Cavaniego, Chile Arturo Vidala, Alexisa Sancheza, Gary Medela, Hiszpania Gerarda Pique, Juana Matę. Była Portugalia Fabio Coentrao i Meksyk Javiego Hernandeza, czy Giovaniego Dos Santosa, mógłbym tak dalej wymieniać, ale od tych nazwisk może się w głowie zakręcić. W tym gronie był Patryk Małecki, chłopak z Suwałk.

Widzisz się w roli trenera w przyszłości?
Nie. Mogę być skautem, dyrektorem klubu, mam kontakty, doświadczenie, trochę grałem w piłkę, wiem jak postępować z piłkarzami, trenerami.

Obalasz mit trudnego, niesfornego „Małego”?
Nie mogę przepraszać za to, że byłem niepokorny. Popełniałem błędy, wynikało to z młodości, głupoty, ale czasu nie cofnę. Trafiałem na swojej drodze na super ludzi, ale też na bydlaków i dawałem sobie radę. Wyciągam wnioski, na pewno nieco się zmieniłem, ale w kaszę sobie nie dam dmuchać, choć staram się być fair wobec innych.

Rozmawiał Jaromir Kruk.


Polecamy