Patryk Bryła: Miałem tylko „dwie minuty" w ekstraklasie... Teraz czas na kolejne
- To jest nasza praca, więc musimy tyrać tak ciężko jak dotąd, a wtedy – presja czy jej brak – nic nie będzie przeszkadzać - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim" Patryk Bryła, czołowa postać drużyny ŁKS, która w zakończonym niedawno sezonie awansowała do Lotto Ekstraklasy. Dynamicznym skrzydłowym ponoć interesowała się Wisła Kraków, ale zawodnik przedłużył umowę z ekipą z al. Unii 2.
fot.
Z ŁKS awansował najpierw do drugiej ligi, potem na zaplecze elity, a niedawno również do ekstraklasy. Bez goli i asyst Patryka Bryły ten sukces ełkaesiaków trudno byłoby sobie wyobrazić. Nic zatem dziwnego, że szefowie klubu na początku tego tygodnia przedłużyli umowę z piłkarzem do 30 czerwca 2020 roku z opcją jej przedłużenia.
- Zazwyczaj wyglądało to tak: ruszasz lewym skrzydłem w kierunku bramki, a następnie zewnętrzną częścią prawej stopy zagrywasz piłkę, nierzadko na centymetry, np. do Rafała Kujawy lub Łukasza Sekulskiego…
- W zasadzie od samego początku mojej przygody z piłką starałem się pracować nad zewnętrzną i wewnętrzną częścią stopy tak, żeby mieć na boisku więcej opcji. Kiedyś, kiedy byłem z kadrą Małopolski w Makowie Podhalańskim, natknęliśmy się na Tomasza Hajto i pamiętam, że powiedział nam wtedy, że lepiej mieć jedną nogę bardzo dobrą niż dwie słabe. Staram się więc pracować tak, by ta noga naprawdę była niezła.
- Autorski pomysł, czy też kimś się w tym przypadku inspirowałeś?
- W ten sposób piłkę kapitalnie zagrywał Ricardo Quaresma, znany reprezentant Portugalii, którego zawsze lubiłem podpatrywać. On te tak zwane „zewniaki” miał opanowane do perfekcji. Lubię oglądać dobrych zawodników. Zawsze człowiek może się nauczyć czegoś nowego, czegoś ciekawego.
- Drugim znakiem firmowym Patryka Bryły są wściekłe szarże na rozpoczynających grę od własnej bramki golkiperów. Wiąże się z tym duże ryzyko w postaci kartek, ale chyba nie zamierzasz z tego rezygnować?
- Lubię sprawdzić przed meczem, jak się zachowują na boisku rywale, zwłaszcza bramkarze. Jakie mają zwyczaje i jakie są ich mocne oraz słabe strony. Wiedziałem, że Konrad Jałocha i Marek Kozioł [bramkarze GKS Tychy i Sandecji – przyp. red.] przy wprowadzaniu piłki do gry nogą czasami robią to bardzo długo i że można, wywierając presję, właśnie wtedy ich zaskoczyć.
- Rozmowy z klubem na temat przedłużenia umowy należały do burzliwych?
- Spotkaliśmy się dwukrotnie i udało się dojść do porozumienia, z czego, nie ukrywam, bardzo się cieszę, bo zdążyłem się w Łodzi poczuć jak w domu. Uwielbiam grać w piłkę dla tych kibiców i dla tego klubu, więc mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele występów z ełkaesiacką „przeplatanką” na piersi.
- Kilka lat temu zadebiutowałeś w ekstraklasie. Wtedy miałeś pecha, bo skończyło się na epizodzie i poważnej kontuzji. Powrót z ŁKS do ekstraklasy traktujesz jako szansę, aby coś sobie udowodnić?
- Wtedy, podczas meczu Młodej Ekstraklasy, wiązałem buta, a zawodnik z drugiej drużyny przebiegł mi po stopie. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy był to po prostu przypadek. W każdym razie nie wytrzymała kość śródstopia, o grze w tamtym sezonie mogłem zapomnieć, a potem zostałem przez Zagłębie Lubin wypożyczony do Polkowic. Z biegiem czasu zdążyłem zapomnieć o tamtej przygodzie. Najwyższa pora, by dać temu spokój. Teraz najzwyczajniej w świecie cieszę się, że mogę wrócić do ekstraklasy razem z tak zasłużonym klubem jak ŁKS. Wtedy miałem swoje "dwie minuty" w elicie, teraz liczę na kilka kolejnych.
- Kibice ŁKS mają świeżo w pamięci nieudany powrót do elity w 2011 roku. Dlaczego, twoim zdaniem, ta nowa przygoda w ekstraklasie, zakończy się inaczej? Gdzie jest przysłowiowy„ sufit” tej drużyny?
- Przede wszystkim zrobimy wszystko i będziemy bardzo ciężko pracować po to, żeby grać swoją piłkę, czyli to, do czego przyzwyczailiśmy swoich kibiców. Oczywiście wiem, że tam będą inne wymagania, a i poziom wyższy, ale trzeba się szybko tej nowej ligi nauczyć. To jest nasza praca, więc jeszcze raz powtórzę, musimy tyrać tak ciężko jak dotąd, a wtedy – presja czy jej brak – nic nie będzie przeszkadzać. Poza tym, chcemy pozostać sobą, na boisku i poza nim. Z jednej więc strony ważne jest poczucie własnej wartości, z drugiej to, co często powtarzamy – pokora i skromność. I nie jest to pustosłowie.
- Marzenie Patryka Bryły na przyszły sezon…
- Po pierwsze bardzo chciałbym, ażeby ŁKS w ekstraklasie pokazał się ze swojej najlepszej strony, bo wiem, że nas na to stać. A po drugie, jeśli chodzi o kwestie indywidualne, to poproszę tylko o dużo zdrówka. Z resztą sobie poradzę.
* * *
Bezcenny
Osiem bramek i dziewięć asyst w dwudziestu ośmiu spotkaniach. Wkład Patryka Bryły w awans ŁKS do Lotto Ekstraklasy jest nie do przecenienia. W sumie dynamiczny skrzydłowy ma już na swoim koncie sto oficjalnych spotkań w zespole ŁKS-u (jak podaje oficjalna strona klubu: 38 występy w trzeciej lidze, dwa w okręgowym Pucharze Polski, 31 w drugiej lidze oraz 29 spotkań w minionym sezonie - w tym jeden w Pucharze Polski). Na listę strzelców Patryk Bryła wpisywał się 19 razy (7 goli w trzeciej lidze, 4 w drugiej lidze i 8 w pierwszej).
– Przygoda Patryka z ŁKS-em od trzeciej ligi do ekstraklasy ma swoją kontynuację, z czego się bardzo cieszymy. O zaletach Patryka, o tym co zrobił dla ŁKS-u nie trzeba nikomu przypominać – powiedział Krzysztof Przytuła, dyrektor sportowy Łódzkiego Klubu Sportowego. – Życzylibyśmy sobie, aby ta bezkompromisowość i odwaga Patryka na boisku zaskakiwała zawodników drużyn przeciwnych także w ekstraklasie. Jestem przekonany, że tak właśnie będzie - stwierdził Krzysztof Przytuła.