menu

Dariusz Wdowczyk: Powinniśmy grać o całą pulę, czyli o zwycięstwo w grupie [WYWIAD]

5 października 2015, 18:24 | Sebastian Staszewski/Polska The Times

- Szkoci mają charakter podobny do Polaków. To waleczny naród, który cały czas jest w cieniu Anglii. Czują się niedocenieni. Od zawsze toczyli wojny. Są oczywiście bardzo gościnni, sympatyczni, ale przy okazji szalenie dumni. Oni, podobnie jak my, mobilizują się w trudnych chwilach - mówi Dariusz Wdowczyk.

Giro di Lombardia 2015: Michał Kwiatkowski żegna Etixx, Rafał Majka w tarapatach

Przed meczem ze Szkocją powinniśmy chłodzić szampany?
Na pewno byśmy chcieli, ale powinniśmy poczekać do końca eliminacji. Nad Szkotami co prawda mamy przewagę, a trzecie miejsce osiągniemy nawet bez pomocy rywali, ale powinniśmy grać o całą pulę, czyli o zwycięstwo w grupie! Mamy lepszy zespół, mamy gwiazdy, jakich w Polsce nie było od dawna. Twierdzę, że jesteśmy w stanie pokonać Szkotów nawet na ich terenie.

Ale przecież dwukrotnie nie pokonaliśmy ich u siebie. Ani w sparingu (0:0), ani w meczu o punkty (2:2). Czemu tak trudno gra nam się z zespołem Gordona Strachana?
Bo Szkoci mają charakter podobny do Polaków. To waleczny naród, który cały czas jest w cieniu Anglii. Czują się niedocenieni. Od zawsze toczyli wojny. Są oczywiście bardzo gościnni, sympatyczni, ale przy okazji szalenie dumni. Oni, podobnie jak my, mobilizują się w trudnych chwilach. Dlatego ten charakter w połączeniu z wyspiarskim futbolem sprawia, że Szkocja nam nie leży. Mimo wszystko, wierzę w Polaków. Piłkarsko jesteśmy przecież lepsi.

Kilka miesięcy temu Scott Brown, lider i kapitan reprezentacji, długo przekonywał mnie, że Szkoci odeszli już od klasycznego „kick and rush” i zaczęli grać w piłkę. Pan to widzi?
Szkocki futbol jest zupełnie inny niż angielski, mimo że większość Szkotów gra w Premier League i Championship. Poziom jest znacznie niższy. Kadra co prawda próbuje to robić, stara się zmienić swój styl, ale brakuje jej do tego materiału. Piłka przez nich kopana wciąż fruwa wysoko nad głowami. Jeżeli Szkoci będą mogli zacentrować, to zrobią to z przyjemnością. Już za moich czasów w Celticu jak mantrę powtarzano nam, żeby skrzydłowych wpuszczać do środka pola, bo stamtąd nie będą mogli dośrodkowywać.

W Glasgow trzeba zaatakować, czy zagrać spokojnie, z wyrachowaniem, może nawet defensywnie? Bo teoretycznie awans może dać nam nawet jeden punkt.
To Szkoci muszą się otworzyć. To oni gonią za punktami. Wystarczy skontrować ich dwa razy i będzie po sprawie. Najlepszą obroną jest atak.

Czy nie obawia się Pan, że rywale od samego początku będą polować na nogi naszego najlepszego piłkarza Roberta Lewandowskiego? Bo rok temu Gordon Greer o mało nie złamał Robertowi nogi!
W Warszawie Robert został wyłączony z gry przez brutalny faul. Teraz może być podobnie. Bo oni z pewnością głowią się, jak zatrzymać „Lewego”. I pewnie nic mądrzejszego niż kopanie chłopaka po nogach nie wymyślą. Nasi muszą pamiętać, aby grać równie ostro i Lewandowskiego chronić.

Przez pięć lat był Pan piłkarzem Celticu Glasgow. Dobrze wspomina Pan pobyt w Szkocji?
To były czasy, kiedy wszyscy chcieliśmy wyjechać na Zachód. Kasperczak chciał mnie sprowadzić do Francji, było zainteresowanie Chelsea Londyn, a zamiast tego wylądowałem w Glasgow. I trochę się rozczarowałem. Drugi raz na Szkocję bym nie postawił. Moi koledzy byli co prawda solidnymi rzemieślnikami, ale brakowało tam wirtuozów. I to mimo że mieliśmy kilku reprezentantów Szkocji i Irlandii. W Rangers był jeszcze Mark Hateley, który występował w kadrze Anglii, ale i tak w tamtejszej lidze brakowało wielkiego futbolu. Nie rozpieszczała także pogoda, która jest obrzydliwa. Nie zapomnę, jak po powrocie z Polski, a był lipiec i padało, zapytałem asystenta naszego trenera, czy oni w ogóle mają lato. A on na to: „Tak, było wczoraj, przez chwilę. Przysnąłeś. Sorry my friend”. (śmiech)

Jak scharakteryzowałby Pan szkocki futbol?
Kiedyś był Celtic, Glasgow Rangers i długo nic. A teraz jest tylko Celtic. Nic więcej mówić nie trzeba.

Kto był w swoim czasie największą polską gwiazdą na Celtic Park? Dariusz Dziekanowski, Artur Boruc czy Pan?
Dziekanowski zapisał się na kartach klubowej historii, strzelając cztery bramki Partizanowi Belgrad. Ja też zostałem w pamięci kibiców, bo pokonałem bramkarza Rangers w wielkich derbach Glasgow. Najgłośniej było jednak o Arturze Borucu, który w zielonej części miasta jest żywą legendą. W ogóle Celtic to klub, który lubi Polaków. Byli jeszcze Maciej Żurawski, Łukasz Załuska. Za moich czasów chcieliśmy też sprowadzić Andrzeja Juskowiaka, ale niestety się nie udało.

Porozmawiajmy o Polakach. Jakie problemy ma dziś Adam Nawałka?
Moim zdaniem nie ma żadnych.

No wie Pan co…
Nawałka poukładał sobie zespół po swojemu. Stworzył trzon złożony z prawdziwych liderów. A wokół są satelity, które krążą. Poza tym atmosfera jest świetna, nikt się nie kłóci, wszyscy zgodnie współpracują. Na dziesięć meczów z Niemcami nie wygramy pięciu, ale i tak mamy potencjał, aby sprawić dwie niespodzianki. Dlatego nie bądźmy malkontentami. Nie szukajmy dziury w całym. Ja proponuję w tej chwili jedno: zaufajmy w końcu Adamowi Nawałce.

Pan, jako były obrońca, na prawej stronie postawiłby dziś na Piszczka, Olkowskiego czy może Jędrzejczyka? Na środku powinien wystąpić Szukała czy Pazdan?
Ja bym nic nie kombinował i nic nie zmieniał. Czyli w środku niech zagrają Glik z Szukałą, na lewej stronie Rybus, a na prawej… Hmmm, powiedziałbym Olkowski, ale sam już nie wiem. Adam to na szczęście mądry trener, który słucha podpowiedzi, ale decyzje podejmuje sam. Bo każdy ma swoje zdanie, a przecież to Nawałka bierze za wszystko odpowiedzialność. Dlatego to on musi ocenić, kto w tej chwili jest w lepszej formie - Piszczek czy Olkowski.

Czytaj dalszy ciąg w Polska The Times >>

Polska The Times


Polecamy