Górnik Wałbrzych po słabym meczu bezbramkowo zremisował z Ostrovią
Bardzo nudne widowisko obejrzeli kibice, którzy zdecydowali się na wyprawę na stadion w Wałbrzychu. Przez cały mecz Górnik nie stworzył właściwie żadnej klarownej sytuacji. Ostrovia miała może jedną. Dużo natomiast było ostrej gry, która skończyła się aż dziesięcioma żółtymi kartkami.

fot. Marcin Musiał
Mecz rozgrywany w dosyć ciężkich warunkach pogodowych miał pozwolić jednemu z zespołów na kontynuowanie swojej misji. Ostrovia walczy o utrzymanie, a Górnik o awans do I ligi. Po meczu okazało się jednak, że oba zespoły niewiele wywalczyły. Zwłaszcza Górnik, który był w końcu faworytem tego meczu, stracił do będącej na pierwszym miejscu Warty i drugiego Chrobrego, którzy wygrali swoje mecze.
Zanim jeszcze sędzia dał znak na rozpoczęcie meczu, już przytrafiła się pierwsza wpadka. Spiker poprosił o minutę ciszy i… po pięciu sekundach podziękował wszystkim. Na szczęście jednak sędzia i widzowie mieli głowę na karku i po chwili sędzia gwizdkiem zakończył chwilę przeznaczoną na uczczenie pamięci Tadeusza Mazowieckiego.
O samym meczu i jego przebiegu trudno się rozpisywać, bo co mniej uważni widzowie, mogli go w całości przegapić. I właściwie niewiele by stracili. Sytuacji praktycznie zero. Masa walki w środku pola i dużo groźnych wejść, niekoniecznie chamskich, ale wciąż niebezpiecznych. Z tego powodu posypało się dużo kartek, ale dopiero w drugiej części meczu.
Pierwsza połowa przyniosła kilka sytuacji, ale żadna z nich nie była prawdziwie groźna, bo piłkarze głównie ostrzeliwali tereny poza bramką. Jedyny groźny strzał, który dodatkowo był celny, to uderzenie Kowalskiego-Haberka z 45. minuty. Damian Jaroszewski jednak bardzo dobrze wybronił to uderzenie i pokazał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w 2. lidze zachodniej. Potwierdza to również statystyka straconych bramek. Górnik, po Chrobrym, ma najmniej straconych goli w lidze.
Druga połowa to natomiast festiwal żółtych kartek. Lista ukaranych jest długa. Nie były to w większości chamskie wejście, ale groźne i sędzia reagował bardzo dobrze. Mam wręcz wrażenie, że w pewnych momentach mógł wyciągnąć kilka kartek, ale zaświeciła mu się lampka, czy aby nie jest zbyt surowy. Jednym z ważniejszych wydarzeń jest też kontuzja Marka Szymanowskiego, który został zniesiony na noszach. Pozostaje mieć nadzieję, że to nic groźnego. W samej końcówce groźnym strzałem popisał się Molka, ale znów świetnie bronił Jaroszewski.








