menu

Górnik Wałbrzych po słabym meczu bezbramkowo zremisował z Ostrovią

2 listopada 2013, 19:48 | Oktawian Jurkiewicz

Bardzo nudne widowisko obejrzeli kibice, którzy zdecydowali się na wyprawę na stadion w Wałbrzychu. Przez cały mecz Górnik nie stworzył właściwie żadnej klarownej sytuacji. Ostrovia miała może jedną. Dużo natomiast było ostrej gry, która skończyła się aż dziesięcioma żółtymi kartkami.

Górnik Wałbrzych zremisował z Ostrovią
Górnik Wałbrzych zremisował z Ostrovią
fot. Marcin Musiał

Mecz rozgrywany w dosyć ciężkich warunkach pogodowych miał pozwolić jednemu z zespołów na kontynuowanie swojej misji. Ostrovia walczy o utrzymanie, a Górnik o awans do I ligi. Po meczu okazało się jednak, że oba zespoły niewiele wywalczyły. Zwłaszcza Górnik, który był w końcu faworytem tego meczu, stracił do będącej na pierwszym miejscu Warty i drugiego Chrobrego, którzy wygrali swoje mecze.

Zanim jeszcze sędzia dał znak na rozpoczęcie meczu, już przytrafiła się pierwsza wpadka. Spiker poprosił o minutę ciszy i… po pięciu sekundach podziękował wszystkim. Na szczęście jednak sędzia i widzowie mieli głowę na karku i po chwili sędzia gwizdkiem zakończył chwilę przeznaczoną na uczczenie pamięci Tadeusza Mazowieckiego.

O samym meczu i jego przebiegu trudno się rozpisywać, bo co mniej uważni widzowie, mogli go w całości przegapić. I właściwie niewiele by stracili. Sytuacji praktycznie zero. Masa walki w środku pola i dużo groźnych wejść, niekoniecznie chamskich, ale wciąż niebezpiecznych. Z tego powodu posypało się dużo kartek, ale dopiero w drugiej części meczu.

Pierwsza połowa przyniosła kilka sytuacji, ale żadna z nich nie była prawdziwie groźna, bo piłkarze głównie ostrzeliwali tereny poza bramką. Jedyny groźny strzał, który dodatkowo był celny, to uderzenie Kowalskiego-Haberka z 45. minuty. Damian Jaroszewski jednak bardzo dobrze wybronił to uderzenie i pokazał, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w 2. lidze zachodniej. Potwierdza to również statystyka straconych bramek. Górnik, po Chrobrym, ma najmniej straconych goli w lidze.

Druga połowa to natomiast festiwal żółtych kartek. Lista ukaranych jest długa. Nie były to w większości chamskie wejście, ale groźne i sędzia reagował bardzo dobrze. Mam wręcz wrażenie, że w pewnych momentach mógł wyciągnąć kilka kartek, ale zaświeciła mu się lampka, czy aby nie jest zbyt surowy. Jednym z ważniejszych wydarzeń jest też kontuzja Marka Szymanowskiego, który został zniesiony na noszach. Pozostaje mieć nadzieję, że to nic groźnego. W samej końcówce groźnym strzałem popisał się Molka, ale znów świetnie bronił Jaroszewski.


Polecamy