Ośmioaktówka ŁKS. Trzecim stoperem będą... kibice
ŁKS przegrał w Lubinie ósmy mecz z rzędu i co gorsza, sprawia wrażenie pogodzonego z losem. Kibice jednak nie dają za wygraną. – „Nasz doping będzie w niedzielę dwunastym zawodnikiem. I dodatkowym obrońcą” – zapewniają fani przed starciem z Koroną Kielce.
fot. Kibice ŁKS: „nasz doping w niedzielę będzie 12 zawodnikiem i… trzecim środkowym obrońcą” [Fot. Krzysztof Szymczak]
Ełkaesiacy pobili swój niechlubny rekord, bo wiosną 1977 roku zespół prowadzony przez trenera Leszka Jezierskiego wskutek nieporozumień charyzmatycznego szkoleniowca z Janem Tomaszewskim, przegrał „tylko" siedem spotkań z rzędu. Wtedy za kompromitującą serię „Rycerze Wiosny” zapłacili stratą szansy na mistrzostwo Polski. Teraz natomiast, choć to dopiero październik, ŁKS stał się głównym kandydatem do spadku. Większość piłkarskich ekspertów już dziś postawiła na nim przysłowiowy krzyżyk.
W poniedziałek podopieczni trenera Kazimierza Moskala wyrównali niechlubny wynik Zawiszy Bydgoszcz, bo to ten zespół jako ostatni, pomiędzy 27 lipca a 20 września 2014 roku, poniósł osiem kolejnych porażek w ekstraklasie. Jeśli ełkaesiacy nie wezmą się w garść, pobiją i rekord Siarki Tarnobrzeg, która w sezonie 1995/1996 przegrała... piętnaście meczów z rzędu.
Dziesięć kolejek, czyli nieco ponad jedna czwarta rozgrywek, to dostateczny materiał do analizy. Wystarczający na tyle, by wyrobić sobie opinię o beniaminku. Niestety dla kibiców ŁKS, choć akurat oni w niczym tu nie zawinili a porażki swojego klubu przeżywają jak zwykle najmocniej, gdy ogląda się takie mecze, jak ten z Arką lub Zagłębiem, na usta cisną się słowa, których w towarzystwie powtarzać nie uchodzi.
Z tak chwalonego (także przez autora tego tekstu) stylu, którym „Rycerze Wiosny” podbili zaplecze piłkarskiej elity, a i zaintrygowali na początku bieżących rozgrywek sympatyków polskiej ekstraklasy, pozostały dziś jedynie mgliste wspomnienie i statystyki na pociechę. A marna to pociecha. Drużyna ŁKS (stan na początek października 2019 roku) to dużo formy przy minimum treści. W Lubinie ełkaesiacy znów dłużej od rywala utrzymywali się przy piłce, wymienili od niego więcej podań, a bramkę Dominik Hładuna zbombardowali serią strzałów. I co? I nic. Zagłębie – 3. ŁKS – 1. Idea słuszna. Wykonanie do kitu.
- „Momentami przyjemnie patrzy się na grę ŁKS-u, ale coraz częściej mam wrażenie, że ten skład nie jest do tiki-taki na poziomie ekstraklasy. Nie wiem tylko, czy to kwestia umiejętności piłkarzy, czy ich obycia w elicie” – zastanawia się Marek Łopienski z portalu 2x45info.
Chociaż jeszcze dwa miesiące temu nic na to nie wskazywało, ŁKS okazał się drużyną przeraźliwie źle sformatowaną. Nielogiczną. Taką, w której dziś nic się nie zgadza. Beniaminek z piłką przy nodze to może zespół na dolną połowę ligowej tabeli, lecz z pewnością nie na miejsce na szarym jej końcu. Beniaminek bez piłki to dziś z kolei dzieci we mgle. Bezradne i kompromitujące pogubione. Innymi słowy, najsłabszy zespół ekstraklasy.
Nikt na całym futbolowym świecie nie przegrywa ośmiu meczów z rzędu przez przypadek, więc nie o brak szczęścia tutaj się rozchodzi, nie o wymianę jednego czy dwóch niedomagających ogniw, prawdopodobnie nie o dobór taktyki nawet.
Jeśli, idąc tropem koncepcji spopularyzowanej przez José Mourinho, gra w piłkę nożną składa się z czterech faz: gry przy piłce, przejścia do obrony, gry bez piłki i przejścia do ataku, to nie trzeba być taktycznym omnibusem, by zauważyć, że łodzianie tylko w pierwszej z wymienionych faz gry prezentują ekstraklasowy poziom. W pozostałych, mówiąc kolokwialnie, ŁKS leży. Jeden głos „za”. Trzy „przeciw”. Wynik taki jak w Lubinie.
Ta irytująca nieporadność ełkaesiaków, gdy należy przyjąć rywala na własnej połowie na razie uniemożliwia przerwanie serii porażek. Jest jak kilkutonowy balast, który ciągnie dziarską łajbę na dno. A kiedy problem tkwi nie w detalu a w większej całości zwykle kończy się to źle. Dziś trudno uwierzyć, że ta tragiczna ośmioaktówka, z której każda część w mniejszym lub większym stopniu ocierała się o kicz, zakończy się happy endem.
Czy w związku z tym należy rzucić ręcznikiem? Bynajmniej. Pozostaje minimalizacja strat. Zrozumieli to kibice, więc hasłem przewodnim sympatyków klubu z al. Unii 2 stało się w tych dniach „nasz doping będzie prawdziwym dwunastym zawodnikiem i… trzecim środkowym obrońcą”. Oni znów pojawią się na trybunie i znów jak poprzednio będą zdzierać gardła. Cóż zatem pozostaje, panowie piłkarze. Czas się odwdzięczyć.
W niedzielę mecz z Koroną Kielce. Trwa sprzedaż biletów na to spotkanie w kasach w al. Unii 2 (w środę, czwartek i piątek w godz. 12-18).