Arkadiusz Głowacki: Być może mój czas powoli się kończy [WYWIAD]
- Wydaje mi się jednak, że dobrych momentów wiosną w naszym wykonaniu było zbyt mało. Jest się nad czym zastanawiać. Nie mamy prawa być zadowoleni z wielu spotkań, choć kilka rzeczy nam się udało - mówi Arkadiusz Głowacki, obrońca Wisły Kraków.
fot. WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESSE
Maciej Kot: Czasami płacę za szczerość
Ostatecznie nie udało się wam we Wrocławiu zrealizować celu, jakim było utrzymanie czwartego miejsca po sezonie zasadniczym. Zgodzi się Pan, że nie zagraliście ze Śląskiem najlepszego meczu?
Też mi się wydaje, że ten mecz był dość senny. Oczywiście, jadąc do Wrocławia, mieliśmy inne zamiary. Chcieliśmy przede wszystkim bardziej dominować na boisku. Tymczasem od pierwszych minut nie za bardzo nam to wychodziło. Inna sprawa, że remis bramkowy był w tym spotkaniu w zasięgu ręki.
Pewnie mielibyście przynajmniej ten bramkowy remis, gdyby nie skończyło się szczęście Wilde Donalda Guerriera. Haitańczyk miał kilka dobrych okazji, dokonywał w nich nawet dobrych wyborów, ale zabrakło właśnie tego piłkarskiego szczęścia, bo piłka o centymetry mijała bramkę po jego strzałach.
Nie można mieć do Donalda pretensji, bo tak jak w poprzednich meczach, tak i we Wrocławiu był bardzo aktywny, chciał za wszelką cenę zdobyć bramkę. Tym razem się nie udało.
Zgodzi się Pan z tezą, że mecz we Wrocławiu pokazał również, jak ważnym zawodnikiem dla dzisiejszej Wisły jest Paweł Brożek? Jego brak był bardzo widoczny.
Paweł jest inteligentnym, mądrym napastnikiem. Nawet jak nie strzela bramek, to potrafi swoim zachowaniem na boisku stwarzać sytuacje kolegom. Oczywiście, że go brakowało. Czekamy, żeby wrócił do składu i pomógł nam swoją grą już w rundzie finałowej.
W sezonie zasadniczym zajęliście piąte miejsce. To jest pozycja adekwatna do potencjału waszego zespołu?
Na pewno piąte miejsce, to nie jest pozycja, która zadowala naszą ambicję. Wydaje mi się jednak, że dobrych momentów wiosną w naszym wykonaniu było zbyt mało. Jest się nad czym zastanawiać. Nie mamy prawa być zadowoleni z wielu spotkań, choć kilka rzeczy nam się udało. Przede wszystkim awansowaliśmy do pierwszej ósemki. Jak było widać, nie było to takie proste. Tym bardziej gdy pojawiały się zawirowania, problemy - również z formą. Trzeba było mocno się postarać, żeby pozbierać trochę punktów i to miejsce w pierwszej ósemce sobie wywalczyć. Teraz jest natomiast czas, żeby mocno nad sobą mentalnie i fizycznie popracować. Czeka nas spore wyzwanie i to jest czas, żeby pokazać najlepsze oblicze dzisiejszej Wisły Kraków.
To jest również czas, żeby wyjaśnić sobie pewne tematy z władzami klubu?
A o jakich tematach mówimy?
Choćby o obietnicach, które zostały złożone drużynie, a z których klub się nie wywiązuje.
Są to sprawy, które dzieją się w klubie i na pewno wszystko sobie między sobą wyjaśnimy.
Terminarz w rundzie finałowej ułożył się tak, że czekają was przede wszystkim cztery bardzo ciężkie wyjazdy. Ma Pan w sobie duże pokłady nadziei, że jednak uda się wam awansować w tabeli po tych siedmiu meczach i zagwarantujecie sobie miejsce w europejskich pucharach?
Nie ma co kryć, że terminarz ma dla nas duże znaczenie. Ważne jest, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe. Życie ostatnio pokazało, że nasze boisko jest dla nas plusem. Oczywiście, chcieliśmy zająć miejsce w pierwszej czwórce, które dałoby nam i więcej meczów w Krakowie, i dodatkowo prestiżowe spotkanie z Legią przy Reymonta. To się nie udało. Teraz już nic z tym nie możemy zrobić, ale możemy do każdego meczu przygotować się optymalnie. Nie ma co za daleko wybiegać w przyszłość, roztaczać marzeń o mistrzostwie, pucharach. To nie ma sensu. Każdy najbliższy mecz jest najważniejszy. Na tym trzeba się skoncentrować. Często to powtarzam, ale taka jest prawda.
Pan jest zadowolony ze swojej postawy w tych trzydziestu kolejkach, które są za wami?
Bywało lepiej, bywało gorzej. Zdaję sobie sprawę z tego, że coraz trudniej jest mi utrzymywać wysoką formę przez cały sezon. Być może mój czas powoli się kończy. To też trzeba sobie jasno powiedzieć. Póki co, staram się jednak robić wszystko, żeby było dobrze. Na pewno się nie poddam. Ile tylko będę miał sił w nogach i woli walki w sercu, tyle tego wszystkiego zostawię na boisku.
Wybiega Pan czasem myślami, co będzie dalej z Panem, z tą drużyną, już po zakończeniu tego sezonu?
Szczerze powiem, że nawet nie mam ochoty o tym teraz myśleć.
Dlatego że ta perspektywa nie jest zbyt optymistyczna?
Nie. Bardziej dlatego, że teraz są inne wyzwania przed nami. Jest do rozegrania jeszcze sporo trudnych meczów, na których się trzeba skoncentrować. Dlatego nie ma sensu wybiegać zbyt daleko myślami do przodu. Przyjdzie jeszcze czas na to, żeby zastanowić się, co dalej.
To wróćmy do tego, co czeka was w najbliższej przyszłości. Na pierwszy ogień w rundzie finałowej idzie Górnik Zabrze. Ostatni mecz z tą drużyną nie wyszedł wam najlepiej.
Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że to może dobrze, że tak się wtedy stało, bo jest z czego wyciągać teraz wnioski. Nie da się ukryć, że w tym ostatnim meczu Górnik nas zdominował. Z perspektywy czasu trzeba sobie powiedzieć szczerze, że remis był naszym sukcesem, bo Górnik był zespołem lepszym. Takim, który dominował na boisku. Sami nie wiedzieliśmy, dlaczego tak się stało. Mam jednak nadzieję, że na najbliższy mecz będziemy przygotowani optymalnie.
Jeśli po rozegraniu siedmiu kolejek Wisła awansuje o jedno miejsce, co da wam europejskie puchary, to będzie można powiedzieć, że ten sezon był w pełni udany?
Nie chciałbym tak podchodzić do tematu. Cały czas powtarzam, że czas podsumowań przyjdzie po sezonie. Jeśli jednak rzeczywiście po kilku latach przerwy znów zagwarantujemy sobie miejsce w europejskich pucharach, to będzie dla nas spory sukces.