Orlando Sa zaciera ręce. Dwaliszwili oddał miejsce Portugalczykowi [KOMENTARZ]
Obserwujący wczorajszy mecz Legii z Koroną z trybun, Orlando Sa, mógł być zadowolony. Po pierwsze, jego nowa drużyna wygrała, więc ma ten komfort psychiczny, że nie zobaczył od razu porażki. Po drugie, jego najgroźniejszy konkurent w ataku oddał mu pozycję.
Władimer Dwaliszwili był wczoraj zdecydowanie najgorszym piłkarzem na boisku. W zasadzie każdy z kielczan prezentował się lepiej od niego, nawet Chiżniczenko, który przynajmniej postanowił pozostać niewidoczny. A to właśnie Gruzin miał najwięcej do udowodnienia i wygrania. Przy małym ruchu transferowym do klubu, to właśnie na jego pozycję sprowadzono najbardziej konkretne wzmocnienie i to na jego pozycję w ostatnich tygodniach wszyscy najbardziej narzekali.
Legia faktycznie na gwałt potrzebowała napastnika. Forma Dwaliszwiliego nie mogła pozostać niezauważona w klubowej szatni, o czym świadczą desperackie niemal próby znalezienia odpowiedniego strzelca. Gruzin, chyba pewny swojej pozycji, nie doskonalił się za specjalnie przez okres przygotowawczy za nic mając sobie nawet młodą konkurencję wśród Polaków - Mikitę i Efira. Legia zrobiła mu jednak psikusa i sprowadziła konkretnego zawodnika, który w Fulham miał za konkurentów Bryana Ruiza (dzisiaj PSV), Mouseę Dembélé (dzisiaj Tottenham), Pavela Pogrebnyaka (dzisiaj Reading) czy Clinta Dempseya, czołową postać amerykańskiej drużyny narodowej. Z doświadczenia jakie zdobył Orlando Sa należy przypuszczać, iż wysoce prawdopodobne jest, że potrzeba czegoś więcej niż Dwaliszwili, żeby go przestraszyć. Po wczorajszym meczu Portugalczyk jest tylko pozytywnie przestraszony jak szybko dostał miejsce w składzie.
Dwaliszwili nie strzelił gola od listopada 2013 roku, kiedy Legia grała z Pogonią Szczecin. Sa strzelał ostatnio regularnie w lidze cypryjskiej (13 goli w 19 meczach). Abstrahując od tego, że czerwona kartka "Lado" otwiera drogę nowemu napastnikowi do debiutu, to należy wyróżnić pewne aspekty, w których na 99% Orlando będzie lepszym wyborem niż Gruzin (bo gorszym być się raczej nie da, przynajmniej nie na poziomie Legii). Przede wszystkim razi ustawianie się Dwaliszwiliego, za każdym razem, kiedy w pole karne idzie piłka, czy to po ziemi czy górą, "Lado" jest za obrońcami. Zrywa się do futbolówki dopiero, kiedy ta jest już stracona. Od murawy odrywa się ciężko, bo i sam sprawia wrażenie jakby na mecz wychodził z dodatkowymi obciążnikami. Gruzin porusza się strasznie leniwie, jakby w zwolnionym tempie, obrócenie się z piłką zajmuje mu dużo czasu. Prawie każdą akcję próbuje rozwiązać przez zastawianie się, które już mu nie wychodzi tak dobrze. Nabity jest okrutnie, ale przeciwnicy jakoś się tego nie boją, a on sam bardziej na tym traci. Co ważne nie jest on żadnym rozwiązaniem przy stałych fragmentach gry. Kapitalne piłki potrafi posłać Brzyski z wolnego czy rożnego, ale co z tego, jak nie ma komu strącić tego głową? Dwaliszwili ze swoją specyficzną postawą a la ABS (Absolutny Brak Szyi) wygląda bardziej jakby podziwiał piłkę, a nie się na nią zamierzał.
Jak dla porównania wypada Orlando Sa? Przede wszystkim powinien dać więcej w powietrzu, bo dobrze gra głową, jest wyższy od "Lado", a przy tym nie jest wymoczkiem, więc przepchnięcie Dejmka czy Malarczyka nie sprawi mu problemów. Uchodzi też za typowego lisa pola karnego, a zatem można domniemywać, że nie da Legii zbyt dużo poza obrębem "szesnastki", ale przynajmniej wykorzysta to, co mu tam podadzą. Portugalczyk potrafi się znaleźć pod bramką przeciwnika, szuka piłki i pozycji. Więcej się rusza, co jest bardzo ważne, bo np. wczoraj Guilherme chociaż miał sporo miejsca, to nie miał do kogo podać, bo wszyscy stali w miejscu.
Ktoś powie, że Sa nie jest żadną gwiazdą i tak od razu cudów nie zdziała. Oczywiście, że nie, ale ma z pewnością większe doświadczenie, przebywał w silnych klubach portugalskich, jak Porto czy Braga (Dwaliszwili w Dinamo Tbilisi czy Olimpii Rustawi), zaliczył epizod w Premier League (zgoda niewiele tam osiągnął, ale sam fakt, że zespół z takiej ligi go pozyskał, to jest coś), został też powołany do reprezentacji bardzo silnego piłkarsko kraju. Zgoda, Dwaliszwili strzelał więcej bramek przez swoją karierę, ale zobaczymy w jakich klubach to robił. Sa, przechodząc do AEL-u też zaczął przekraczać "dychę" na swoim liczniku, co Dwaliszwiliemu w Polsce jeszcze się nie udało.
Obecnie w Legii, po wyleczeniu się Saganowskiego, będzie pięciu napastników, bo jeszcze Efir, Mikita, Sa i Dwaliszwili. Największym konkurentem dla Sa miał być "Lado", który ma teoretycznie najwięcej bramek, ale jego forma od dłuższego czasu nie nadaje się do podawania opinii publicznej. Mikita, to melodia przyszłości, który jest jeszcze zbyt nieopierzony, żeby brać na siebie ciężar walki o mistrzostwo. Efir, to wielka niewiadoma, bo choć talent z pewnością ma, to jest jednak "kotem w worku". Z tego wynika, że po powrocie do zdrowia najgroźniejszy będzie dla Portugalczyka "Sagan". Ale to jak wróci. Tymczasem... witamy Orlando Sa na meczu z Górnikiem!