Oni skorzystają na reprezentacyjnej przerwie. Antyjedenastka 28. kolejki Lotto Ekstraklasy [GALERIA]
19 marca 2018, 19:00 | Michał Perzanowski
Ponad miesiąc trwają już wiosenne rozgrywki Ekstraklasy, ale niektórzy już są przemęczeni. W minionej kolejce doświadczyliśmy niesamowitych scen - nie spodziewaliśmy się, że w profesjonalnym futbolu można tak łatwo oddać zwycięstwo w doliczonym czasie gry i wypuścić z rąk prowadzenie tracąc później aż trzy gole. Zatrważające, że niektórzy zawodnicy zapomnieli o kompletnych podstawach gry w piłkę. Cóż, to jest Ekstraklasa i czasami naprawdę trudno ją zrozumieć. Oto antyjedenastka 28. kolejki.

Konkurencja w składzie zaczyna się już od bramki. Zarówno Jan Mucha, jak i Dawid Pietrzkiewicz dali nam wyraźny sygnał do znalezienia się w naszym zestawieniu, jednak szalę przechylił Słowak. Głównie tym, że równie dobrze można było powiesić w jego miejsce ręcznik i nikt by się nie zorientował. Zawinił przy drugim, trzecim i czwartym golu Pogoni. Szkoda dla "Słoników", bo była szansa na złapanie kontaktu z bezpieczną strefą.
fot. Karolina Misztal
fot. Karolina Misztal

Wrócił do pierwszego składu gdańszczan i chyba był to jednorazowy wyskok. Przy pierwszym golu dla Lecha w ogóle nie skupił się na obronie i to jeszcze można było mu wybaczyć. Scena sprzed bramki na 2:0 to istna tragedia. Najpierw złamał linię spalonego, a po zagraniu ruszył w pogoń za Gytkjaerem... i pogłoski mówią, że dalej biegnie. Zawodnicy Lechii są okropnie przygotowani pod względem fizycznym.
fot. Karolina Misztal
fot. Karolina Misztal

Został ośmieszony przez Sheridana przy trzeciej bramce dla Jagiellonii. Nie można tak zostawić osamotnionego napastnika z drużyny rywali, kiedy dosłownie kilkadziesiąt sekund temu straciło się bramkę na 2:2 (przy której również - w pewnym stopniu - zawinił nasz bohater).
fot. Karolina Misztal
fot. Karolina Misztal

Nie wiemy, co autor pierwszego składu Legii miał na myśli. Mistrzowie Polski wyszli z czterema obrońcami i trzema defensywnymi pomocnikami od pierwszej minuty, a i tak do przerwy przegrywali 0:2. Z duetu Pazdan-Astiz reprezentant Polski wypadł o wiele lepiej - może dlatego Hiszpan wydawał się tak słaby. Jego rodak z Wisły przez całe spotkanie z niego drwił. Skutecznie, trzeba przyznać.
fot. Bartek Syta / Polska Press
fot. Bartek Syta / Polska Press

Nie można sprowadzać obrońcy z 4. ligi niemieckiej i sądzić, że zrobi różnicę na boiskach Ekstraklasy. Merebaszwili znakomicie wykorzystał opieszałość niemieckiego obrońcy, nad którym trener Pawłowski powinien się poważnie zastanowić, jeśli myśli o wygranej w następnej kolejce.
fot. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
fot. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press

Od dłuższego czasu nie spełnia najniższych oczekiwań, ale w spotkaniu z Lechem przebił samego siebie. Jako defensywny pomocnik miał odbierać piłkę i przerywać akcje na swojej połowie. W praktyce wyglądało to tak, jakby lechici grali w przewadze jednego zawodnika. I faktycznie, lepiej grać w 10 niż wystawiać Łukasika.
fot. Polska Press
fot. Polska Press

Dwie żółte kartki w ciągu ośmiu minut? Może to nie jest absolutny rekord, ale szczyt głupoty już na pewno. Jego odpowiedzialność spowodowała, że cały zespół Korony zaczął grać słabo. Dlatego Górnik wywalczył remis.
fot. Fot. Damian Kujawa/ Polska Press
fot. Fot. Damian Kujawa/ Polska Press

Wiślacy nastawili się w Warszawie na trudne spotkania i z pewnością bardzo się zdziwili faktem, że gospodarze chcą im pomóc w zwycięstwie. Radović nie dość, że nie potrafił współpracować z Eduardo i przeszkodził mu raz w zdobyciu gola, to w dodatku nie upilnował Frana Veleza przy drugim golu dla Wisły.
fot. Adam Guz
fot. Adam Guz

Po raz kolejny udowodnił, że Ekstraklasa to za wysokie progi. Choć jest ofensywnym graczem, wykazuje zerową kreatywność. Żeby jeszcze nadrabiał walecznością i przebytymi kilometrami...
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
fot. Pawel Relikowski / Polska Press

Wiosnę zaczął fajnie, ale z meczu na mecz zaczynamy rozumieć, dlaczego nikt inny nie interesował się byłym piłkarzem Arsenalu. Poza jedną sytuacją był praktycznie niewidoczny. W dodatku z dziecinną łatwością został ograny przez Carlitosa. Tym razem doświadczenie nie było górą w starciu z hiszpańskim polotem.
fot. Andrzej Banas / Polska Press
fot. Andrzej Banas / Polska Press

Zagłębie grało na absolutne minimum. Mariusz Lewandowski postawił w spotkaniu z Piastem na dwóch napastników, żeby w końcu zacząć cokolwiek strzelać. W pierwszej linii "Miedziowych" widzieliśmy więc przeciętnego Maresa i koszmarnego Tuszyńskiego. Jakub Świerczok potrzebny od zaraz.
fot. Andrzej Szkocki/Polska Press
fot. Andrzej Szkocki/Polska Press

Do samego początku spotkania trudno było zgadnąć formację, w której wystawił swoją drużynę Romeo Jozak. Radović na skrzydle? Mączyński w roli ofensywnego pomocnika? A może jednak trójka ofensywnych graczy była wolnymi elektronami? Tak czy owak, budowany przez chorwackiego trenera zespół notuje kolejną porażkę przy Łazienkowskiej. I choć sporo możemy zarzucić samym piłkarzom, wybory Jozaka można uznać za absurd.
fot. Bartek Syta
fot. Bartek Syta

Karol Angielski, Gerard Badia, Filip Starzyński, Sławomir Peszko, Łukasz Piątek, Duncan, Frederik Helstrup, [b]Dawid Pietrzkiewicz[/b], Nico Varela, Mateusz Cholewiak, Mateusz Kupczak
fot. Andrzej Banas / Polska Press
fot. Andrzej Banas / Polska Press

Ponad miesiąc trwają już wiosenne rozgrywki Ekstraklasy, ale niektórzy już są przemęczeni. W minionej kolejce doświadczyliśmy niesamowitych scen - nie spodziewaliśmy się, że w profesjonalnym futbolu można tak łatwo oddać zwycięstwo w doliczonym czasie gry i wypuścić z rąk prowadzenie tracąc później aż trzy gole. Zatrważające, że niektórzy zawodnicy zapomnieli o kompletnych podstawach gry w piłkę. Cóż, to jest Ekstraklasa i czasami naprawdę trudno ją zrozumieć. Oto antyjedenastka 28. kolejki.
fot.
fot.
1 / 14
Komentarze (0)
>










