menu

Wielki spektakl w Ligue 1. PSG pokonało Marsylię w Le Classique (ZDJĘCIA)

5 kwietnia 2015, 23:10 | Grzegorz Ignatowski

Paris Saint-Germain zwyciężyło w meczu na szczycie ligi francuskiej i wróciło na pierwsze miejsce w tabeli. Mistrzowie Francji po pierwszej połowie przegrywali 1:2 z Marsylią, ale dwa szybkie trafienia na początku drugiej odsłony spotkania przesądziły o tym, że trzy punkty pojechały do Paryża.

Tego chcieliśmy. Szybkie tempo, odważne decyzje i ciekawe sytuacje – dokładnie tak powinien wyglądać hit ligi francuskiej. Od pierwszej minuty obie ekipy chciały udowodnić, że znajdują się na wyższym poziomie piłkarskiego wtajemniczenia od przeciwnika. W pierwszej części spotkania szanse na zdobycia gola mieli Pastore i Payet, ale pierwszy nieznacznie się pomylił w pojedynku sam na sam z bramkarzem, a drugi nie najlepiej wykonał rzut wolny z odległości około 20 metrów. Było więc gorąco, ale prawdziwe emocje miały dopiero nadejść.

Nie musieliśmy na nie długo czekać. Już w 30. minucie Payet popisał się kapitalnym dośrodkowaniem w okolice piątego metra do Gignaca, a ten precyzyjnym strzałem głową skierował piłkę do siatki. Marsylia w tym momencie znajdowała się na 2. miejscu w tabeli.

PSG straciło gola, ale dwie minuty później straciło też czołowego piłkarza. Urazu mięśniowego doznał David Luiz i trener Laurent Blanc musiał wprowadzić w jego miejsce Gregory’ego van der Wiela. Ta zamiana przyniosła mistrzom Francji szczęście, bo chwilę po niej Blaise Matuidi łatwo oszukał obrońcę zwodem na zamach i precyzyjnym strzałem z 16 metrów pokonał rozpaczliwie interweniującego Steve’a Mandandę.

Jednak jeszcze przed końcem pierwszej połowy Marsylia po raz drugi w tym meczu wyszła na prowadzenie. Piłkę w środku pola stracił Javier Pastore, a Andre-Pierre Gignac pognał z nią w kierunku bramki i płaskim strzałem pokonał golkipera PSG.

Na początku drugiej połowy wszystko się pozmieniało jak w kalejdoskopie. Wystarczyło sześć minut, by górą było PSG i co ciekawe, za każdym razem swój wkład miał Zlatan Ibrahimović. Szwed w 49. minucie wykonywał rzut wolny, ale przy oddawaniu strzału się poślizgnął i wywrócił na ziemię. Na szczęście dla paryżan piłka znalazła się pod nogami Marquinhosa, który strzałem z bliskiej odległości pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Dwie minuty później Pastore posłał dośrodkowanie w kierunku "Ibry", ale tym razem Szwed nawet nie zdążył oddać strzału, bowiem ubiegł go Jeremy Morel. Obrońca Marsylii interweniował tak nieszczęśliwie, że piłka wpadła do siatki obok bezradnego Madndandy.

Druga połowa była jak film Alfreda Hitchcocka – najpierw było trzęsienie ziemi, a potem było jeszcze więcej emocji. Gwarantował je Gignac, który raz po raz nękał defensywę paryżan, ale czynił to bez skutku bramkowego. Później o utrzymanie wysokiego poziomu adrenaliny we krwi zadbali Matuidi, który przegrał pojedynek jeden na jeden z Mandandą, i Pastore, który nie był w stanie wpakować piłki do niemalże pustej bramki. Mimo nieustających ataków, piłka nie chciała wpaść do żadnej z bramek.

W końcówce meczu losy spotkania mógł definitywnie rozstrzygnąć Ibrahimović. Najpierw Szwed próbował wykończyć koronkową akcję całego zespołu, ale w decydującym momencie uderzył niecelnie. Chwilę później "Ibra" oddał kolejny strzał, tym razem mocny i precyzyjny, lecz Mandanda popisał się kapitalną interwencją. Mimo kolejnych prób paryżan wynik nie uległ zmianie. Ostatecznie PSG wygrało 3:2 i wróciło na fotel lidera. Zastanawiający był tylko fakt, dlaczego niekorzystnego wyniku gospodarze w końcówce nie byli w stanie zagrozić bramce Salvatore Sirigu. Czyżby piłkarze byli zbyt zmęczeni? Są pogłoski, według których Marcelo Bielsa miał być wściekły, że mecz został zrujnowany przez piłkarzy, którzy nie są w stanie biegać non stop sprintem od pierwszej do 90. minuty…


Polecamy