Lider zatrzymany w Lorient. Olympique Lyon ratuje remis
Lider francuskiej ekstraklasy, Olympique Lyon zremisował z Lorient 1:1. Podopieczni Huberta Fourniera nad drugim Olympique Marsylia mają dwa punkty przewagi.
fot. twitter
Po nieszczęsnym meczu w Lorient Hubertowi Fournierowi na pewno będą śnić się słowa Alana Hansena o tym, że z dzieciakami nigdy nie da się niczego wygrać. Odmłodzona jedenastka Olympique Lyon w ostatnich tygodniach wykonała kawał dobrej roboty, remisując z potężnym Paris Saint-Germain i nie mniej ambitnym AS Monaco tylko po to, żeby niemal skompromitować się na boisku jednego z kandydatów do opuszczenia Ligue 1. Czego spodziewał się szkoleniowiec OL, posyłając do boju atak złożony z dwóch zawodników, którzy razem mają w swoim dorobku dwa gole w ekstraklasie? Tego nie wiemy, ale od pierwszych minut potyczki z dzielnymi Bretańczykami widać było jak na dłoni, że Clinton N'Jie i Maxwel Cornet z racji braku ogrania będą mieli na boisku wielkie problemy.
Gospodarze Stade Yves Allainmat rzucili piłkarzom z Lyonu potężną kłodę pod nogi już na samym początku spotkania. To cud, że w 3. minucie kąśliwe uderzenie Benjamina Jeannota z ostrego kąta najpierw wybronił Anthony Lopes, a poprawkę z samej linii bramkowej wybił Samuel Umtiti. Zawodnicy lidera zdobyli się na pierwsze celne uderzenie dopiero po półgodzinie gry, jeśli w ogóle można tak nazwać wątłą próbę wyjątkowo bezbarwnego Nabila Fekira. W niedzielę wschodząca gwiazdka Lyonu musiała znosić przeraźliwe gwizdy publiki z Lorient. Po wejściu Wesleya Lautoi młodzieżowy reprezentant Francji na chwilę opuścił boisko z poobijanym stawem skokowym, co kibice gospodarzy dość pochopnie wzięli za drobne oszustwo.
Lorient włożyło w spotkanie z liderem tyle serca, ile tylko się dało i przez większość meczu nie ograniczało się wcale do partyzanckich wypadów pod bramkę Lopesa. Przed przerwą Jeannot tylko zbił dośrodkowanie szybkiego Walida Meslouba obok bramki - kilka minut po zmianie stron sam doskonale obsłużył wpuszczonego w przerwie na boisko Jordana Ayewa. Syn legendy Marsylii nie musiał popisywać się szczególnym instynktem strzeleckim, bo do pokonania Portugalczyka w bramce Olympique wystarczyła celna główka pod poprzeczkę. W tej sytuacji Lyonowi nie pomógł nawet niezrównany siłacz Samuel Umtiti, mimo stosunkowo młodego wieku (o ile ten argument jest w ogóle zasadny w przypadku osiągnięć jedenastki Fourniera w obecnym sezonie) radzący sobie z rywalami jak weteran. Ślamazarne akcje lidera zdecydowanie za rzadko kończyły się strzałami na bramkę, a gdzie obrona Lorient nie mogła, tam posyłała bramkarza Lecomte'a. Przed upływem godziny gry piłka dość szczęśliwie spadła pod nogi wspomnianego Umtitiego, który chwilę później tylko łapał się za głowę - jego instynktowny strzał z wspaniałym refleksem odbił Lecomte.
Podenerwowany postawą młodych zawodników Fourier szybko wymienił zawodzącego Corneta na Yoanna Gourcuffa i to od wychowanka Lorient zaczęła się jedyna bramkowa akcja Olympique w niedzielnym meczu. Przytomne odegranie na lewą flankę poprzedził arcyważny odbiór w środku pola. Gdy piłkę w pole karne posłał Bedimo, we właściwym miejscu i czasie znalazł się Clinton N'Jie. Płaskie uderzenie Kameruńczyka zmieniło tor lotu, odbijając się od Vincenta Le Goffa i ostatecznie grzęznąc w siatce obok skołowanego Lecomte'a, tym razem kompletnie bezradnego. Mecz był reklamowany jako starcie dwóch odkryć sezonu z Portugalii - Antonio Lopes nie miał tylu okazji do wspaniałych parad, co w niedawnym spotkaniu przeciwko PSG, a skrzydłowy Raphael Guerreiro stracił impet w drugiej połowie zupełnie, jak rozgrywający zaledwie drugi mecz w pomarańczowej koszulce Romain Philippoteaux. Strata dwóch punktów na sztucznej murawie w Lorient to dla lidera żadna tragedia głównie z powodu wpadek paryżan i zespołu Marcela Bielsy. Na chwilę obecną nie ma powodów, żeby ogłaszać śmierć hype'u na "dzieciaki" Fourniera nawet, jeśli przewaga nad OM i PSG wynosi zaledwie dwa oczka.