Radomiak Radom stracił punkty w Zambrowie
W meczu szóstej kolejki piłkarskiej drugiej ligi, Radomiak Radom bezbramkowo zremisował z Olimpią w Zambrowie.
fot. Szymon Wykrota
Olimpia - Radomiak 0:0.
Olimpia: Humerski - Bogusz, Kuczałek, Grzybowski, Włodarczyk, Buzun (85’ Szerszeń), Michałowski, Osoliński, Biel (83’ P. Jastrzębski), Bach (56’ M. Jastrzębski), Cesarek (71’ Piasecki).
Radomiak: Szady - Spychała, Grudniewski, Gurzęda, Sulkowski - Bemba (84’ Śliwiński), Kościelny, Filipowicz (74’ Kwiek) - Brągiel, Leandro (58’ Agu), Stąporski (58’ Cupriak).
Sędziował: Marcin Szczerbowicz z Olsztyna. Widzów: 200.
Radomiak po raz kolejny zawiódł. W meczu z ostatnią w tabeli Olimpią Zambów na jej boisku zaledwie bezbramkowo zremisował. Podopieczni trenera Vernera Liczki zagrali bardzo przeciętnie. Zerwali się do gry w ... 87 minucie i mogli nawet ten mecz wygrać. W tej minucie zieloni wyprowadzili kontrę. Bartosz Sulkowski zagrał mocną piłkę z lewej strony boiska na pole karne, gdzie Kamil Cupriak z kilku metrów posłał piłkę nad poprzeczką. To była najlepsza okazja do strzelenia gola. W doliczonym czasie gry, po zagraniu futbolówki z rzutu wolnego na pole karne, trafiła ona na głowę Chinonso Agu. Strzał Nigeryjczyka z najwyższym trudem obronił golkiper gospodarzy. W piątej minucie doliczonego czasu gry, Radomiak miał rzut wolny z boku pola karnego. Ponownie do piłki podszedł Bartosz Sulkowski. Posłał silną piłkę na pole karne, ale ta trafiła w głowę Piotra Gurzędy i wyleciała poza boisko. W tym momencie bardzo dobrze prowadzący mecz, Marcin Szczerbowicz zakończył ten mierny pojedynek, który obejrzała garstka kibiców.
Chinonso Agu, był najlepszym piłkarzem w wygranym 2:1 meczu z Błękitnymi Stargard w piątej kolejce. Niestety spotkanie z Olimpią zaczął na ławce rezerwowych. W ogóle nie rozumiem decyzji trenera Vernera Liczki. Tak się nie zbuduje atmosfery w zespole. Widać, że nie warto dobrze grać, bo spotka piłkarza za to kara, jak to miało miejsce z Chinonso Agu.
O pierwszej połowie meczu nie ma za bardzo co napisać. Radomiaka nie było na boisku. Zespół zielonych wyglądał, tak jak się pierwszy raz spotkał i zagrał mecz. Wszyscy spodziewali się zmian w radomskiej drużynie po pierwszych 45 minutach, ale sztab trenerski Radomiaka to widział inaczej. Kilku piłkarzy bardzo się męczyło na boisku, nie tylko dlatego, że mecz był rozgrywany w sporym upale. W szatni powinni zostać, Mateusz Stąporski, Kamil Kościelny, Dariusz Brągiel. Skrajni pomocnicy w ogóle nie stwarzali żadnego zagrożenia. Mocno irytował i denerwował się Rossi Leandro, do którego boczni pomocnicy nie dograli żadnej piłki.
W grze Radomiaka nie było widać żadnej myśli taktycznej. Graniem piłki w poprzek boiska i do tyłu nie zaskoczy się rywala. Jednym zawodnikiem to którego nie można mieć zastrzeżeń to bramkarz Adrian Szady.
Gdyby Radomiak zagrał chociaż 50 procent tego co zagrał z Błękitnymi, to na pewno w dobrych humorach radomska drużyna wracałaby do domu. W ciągu czterech dni Radomiak rozegrał dwa różne mecze. Radomska drużyna pojechała na mecz dzień wcześniej. Nie mogą więc mówić zawodnicy, że wybiegli na boisko zmęczeni prosto z autokaru.
Właściciele Radomiaka, którzy oglądali mecz w Zambrowie, nie byli po nim zadowoleni. Zachowują jednak spokój, ale powtarzają, że cel postawiony przed zespołem jest jeden - awans do pierwszej ligi.
Panowie? - Z taką grą trudno będzie to osiągnąć.
Zdaniem trenerów
Sławomir Majak, Olimpia Zambrów: - Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjeżdża do nas przeciwnik, który będzie chciał u nas zainkasować trzy punkty. Zagraliśmy bardzo mądrze w obronie. Ten jeden punkt przyjmujemy z dużą pokorą, jesteśmy z niego bardzo zadowoleni i gramy dalej.
Verner Liczka, Radomiak Radom: - Mieliśmy mecz pod kontrolą, co jednak nie znaczy, że graliśmy dobrze. Naszym największym problemem było przejście do ataku. Trochę nasza gra się poprawiła, kiedy dokonaliśmy kilku zmian. Przeciwnik grał dobrze w defensywie, bardzo mocno zdyscyplinowanie. Trzeba było grać atakiem pozycyjnym, ale to nie jest nasz mocny najmocniejszy atut.