Olimpia pokonała Zawiszę. Bydgoszczanie coraz słabsi
- Po bramce Piotra Ruszkula przeszła mi przez głowę myśl, żeby cofnąć się do czasów studiów na AWF i wykonać sekwencję: rundak – fiflak - salto do tyłu - przyznał po wygranym meczu derbowym z Zawiszą Bydgoszcz rozradowany trener Olimpii Grudziądz Tomasz Asensky. Jego drużyna zasłużenie pokonała wyżej notowanego rywala 1:0.
fot. Adam Hak
W ostatnim tygodniu wszyscy kibice Zawiszy, jeżdżący na mecze wyjazdowe za swoją drużyną, zadawali sobie jedno pytanie. Czy spotkanie derbowe z Olimpią obejrzą z trybun czy zza płotu. Niestety, na nic zdały się apele i manifestacja fanów niebiesko – czarnych pod bydgoskim urzędem wojewódzkim, na nic zdało się odwołanie grudziądzkiego klubu od decyzji wojewody (dotyczącej zamknięcia sektora gości na grudziądzkim obiekcie) skierowane do właściwego ministra – kibice Wojskowych nie zostali wpuszczeni na stadion przy ulicy Piłsudskiego. Widowisko ucierpiało na tym niewątpliwie – nie było ani dopingu kibiców drużyny przyjezdnej, ani też solidaryzujących się z nimi fanów zespołu miejscowego.
Trener Jurij Szatałow wielokrotnie już w tym sezonie mieszał w składzie swojej drużyny. Jednak takiego zestawienia jedenastki Zawiszy na mecz w Grudziądzu nie spodziewał się chyba nikt. Na środku defensywy wystąpili Paweł Strąk (!) oraz Łukasz Skrzyński, na prawej stronie tej formacji operował Mateusz Mąka zaś na lewej Błażej Jankowski. Natomiast z przodu - na prawym skrzydle zagrał Tomasz Ostalczyk, a do ataku opiekun bydgoszczan zdecydował się posłać dwóch graczy ustawionych mniej więcej obok siebie – Tomasza Chałasa i Pawła Abbotta. - Nie ukrywam, że byłem zaskoczony, kiedy dowiedziałem się w jakim składzie zagra Zawisza i musiałem nieco zmieniać przedmeczowe założenia – przyznał szkoleniowiec biało-zielonych Tomasz Asensky.
Rzeczywiście, w pierwszych fragmentach meczu piłkarze Olimpii wyglądali na zaskoczonych taktyką gości. To wojskowi posiadali inicjatywę i stwarzali sobie całkiem groźne sytuacje. Bardzo aktywny był przede wszystkim Tomasz Ostalczyk. Cóż jednak z tego, skoro miejscowi potrafili przeprowadzić jedną akcję, ale za to bardzo skuteczną. - To było idealne rozegranie. Znakomitą wrzutką między obrońców, a bramkarza Zawiszy popisał się Maciej Rogalski i moim obowiązkiem było skutecznie wykończyć tą akcję – relacjonował po spotkaniu szczęśliwy strzelec gola dla gospodarzy Piotr Ruszkul.
Kluczową dla losów spotkania okazała się sytuacja z 51. minuty, kiedy to Tomasz Chałas po znakomitym dograniu Wahana Gevorgyana, będąc pół metra od bramki Olimpii główkował wprost w Michała Wróbla. - Jeśli prześledzimy nasze ostatnie mecze, to widać, że musimy popracować nad skutecznością. Mamy pomysł na poprawę gry, ale kwestia leży w jego realizacji – mówił po spotkaniu z Olimpią asystent trenera Szatałow, Jarosław Wielgus.
Mówić, że skuteczność była największy problemem Zawiszy w meczu derbowym, jest jednak sporym uproszczeniem. Gospodarze niemal przez cały czas trwania drugiej połowy totalnie dominowali na placu gry. Grali z dużą swobodą, polotem, kombinacyjnie. - Moi zawodnicy unieśli ciężar derbowego spotkania. Jestem z nich dumny – przyznał po spotkaniu Asensky.
Tylko znakomitej postawie Wojciecha Kaczmarka niebiesko – czarni zawdzięczają nikłą porażkę na stadionie lokalnego rywala. Fatalne zawody rozgrywał Paweł Strąk, ale nie lepsi byli jego partnerzy z defensywy. Zupełnie nie funkcjonowała druga linia bydgoszczan. Piłkarze Zawiszy nie wyglądali na gotowych umierać na boisku za swój klub.
Niestety nieco klasy po spotkaniu zabrakło trenerowi Szatałowowi. Szkoleniowiec Wojskowych po raz drugi z rzędu po przegranym meczu nie chciał tłumaczyć się z porażki swoje drużyny i na konferencję pomeczową przysłał swojego asystenta.
- Na razie nie patrzymy na tabelę, liczy się każdy kolejny mecz. Wygraliśmy trzy mecze z rzędu, dlaczego nie mielibyśmy wygrać czwartego? - pytał retorycznie po konfrontacji z Zawiszą Piotr Ruszkul. Jeśli jego drużyna utrzyma dobrą formę, o Olimpii już niedługo głośno może być nie tylko z powodu dobrej gry w Pucharze Polski. Biało-zieloni do miejsca premiowanego awansem tracą trzy punkty, a do sobotniego rywala zaledwie jeden.
Z Grudziądza dla Ekstraklasa.net - Bartosz Hak.