menu

Olimpia pokonała Wartę 4:2. Sędzia wypaczył wynik?

9 września 2012, 14:24 | Wojciech Maćczak

Olimpia Grudziądz pokonała Wartę Poznań 4:2. Można się tylko zastanawiać, jaki przebieg miałby mecz, gdyby sędzia nie puścił płazem faulu Michała Łabędzkiego na drugą żółtą kartkę w 42. minucie, a następnie nie wyrzucił z boiska tuż przed przerwą Tomasza Magdziarza. Grająca w przewadze Olimpia już tylko wypunktowała gości.

Olimpia Grudziądz odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie
Olimpia Grudziądz odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie
fot. Maciej Stanik/Express Ilustrowany

Spotkanie dużo lepiej rozpoczęli poznaniacy. W ciągu pierwszych dziesięciu minut mieli przynajmniej trzy wyśmienite okazje, by pokonać Michała Wróbla. W piątej minucie golkiper Olimpii obronił ładny strzał Tomasza Magdziarza sprzed pola karnego, a chwilę później doskonale odczytał prostopadłe zagranie w kierunku Bartłomieja Pawłowskiego. Dokładnie w dziesiątej minucie były bramkarz Wisły Kraków powinien już skapitulować, ale znajdujący się w sytuacji sam na sam po podaniu Łukasza Grzeszczyka Wojciech Trochim nie trafił w bramkę.

W 22. minucie kolejny bardzo groźny strzał oddał Magdziarz, znów jednak na posterunku był Wróbel. Niespełna dziesięć minut później szczęścia próbował Grzeszczyk, trafiając w boczną siatkę. Wydawało się, że objęcie prowadzenia przez zespół Czesława Owczarka to tylko kwestia czasu, że stwarzane sytuacje muszą w końcu przełożyć się na zdobycz bramkową. Nic podobnego. W 36. minucie obejrzeliśmy bramkę, zdobytą przez zespół gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marcin Staniek zgrał piłkę pod nogi Roberta Szczota, a ten uderzeniem z ośmiu metrów nie dał szans bezrobotnemu dotychczas Łukaszowi Radlińskiemu.

Możemy pisać, że to Warta była stroną przeważającą, ale fakt jest faktem – bramka padła dla zespołu Olimpii. W piłce nożnej punktów za wrażenia artystyczne nikt nie daje, liczy się to, co wpadnie do siatki. Podopieczni Asenskiego zdołali przeczekać szturmowe ataki poznaniaków, w odpowiedniej chwili wykorzystali stały fragment gry i objęli prowadzenie. No cóż, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić.

Do końca pierwszej połowy utrzymała się jednobramkowa przewaga gospodarzy, ale w końcowych minutach głównym bohaterem widowiska był Piasecki. W 42. minucie arbiter popełnił ewidentny błąd, gdy nie ukarał żółtą kartką Michała Łabędzkiego za faul na linii pola karnego. A że były stoper ŁKS-u zarobił już „żółtko” wcześniej za faul na Marcinie Trojanowskim, wyleciałby z boiska. Czerwona kartka pokazana została tuż przed przerwą, a obejrzał ją Magdziarz. Kapitan Warty faulował wychodzącego na czystą pozycję rywala i tym razem Piasecki podjął już prawidłową decyzję. Można tylko zastanawiać się, jakby potoczyły się dalsze losy spotkania, gdyby równie dokładny słupski arbiter był w kwestii Łabędzkiego.

A tak po przerwie inicjatywę przejęli gospodarze. Widać było, że Asensky musiał porządnie zmobilizować swój zespół w szatki, bowiem gracze Olimpii wyszli na drugą część meczu z zupełnie innym nastawieniem i od początku rozgrywali piłkę na połowie Warty. Goście mieli w zasadzie tylko jedną okazję, ale znowu błysnął Wróbel, broniąc groźny strzał Pawłowskiego. Później atakowała już tylko drużyna z Grudziądza. W 61. minucie Maciej Mysiak w ostatniej chwili uprzedził składającego się do strzału Adama Cieślińskiego. Kilka chwil później po dośrodkowaniu Dariusza Gawęckiego i strzale głową Piotra Ruszkula było już 2:0. W 71. minucie podwyższyć mógł Paul Grishok, ale jego świetne uderzenie jeszcze lepiej obronił Radliński.

W 78. minucie kontaktowe trafienie zdobyli gracze Warty – Piotr Giel zagrał do Krzysztofa Bartoszaka, a ten zakończył akcję strzałem do pustej bramki. Marzenia o remisie prysły pięć minut później, gdy na 3:1 podwyższył Ruszkul, wykańczając tym razem dośrodkowanie Szczota.

Bardzo ciekawie zrobiło się jeszcze w doliczonym czasie gry. Najpierw po dograniu Szczota swoją pierwszą bramkę w barwach Olimpii zdobył Marcin Smoliński. Jeszcze przed końcowym gwizdkiem arbitra odpowiedzieć zdążyła Warta, a konkretnie Giel, który przepięknym strzałem pokonał Wróbla i ustalił wynik spotkania na 4:2.

Po zwycięstwie nad Lechem niemal miesiąc temu Olimpia pokonała kolejny poznański klub. Bohaterem meczu został Robert Szczot, który zdobył bramkę, do tego zaliczył dwie asysty. Zespół z Grudziądza udowodnił, że w tym sezonie nie musi tylko walczyć o utrzymanie, a może powalczyć o punkty z każdym. Warta natomiast odniosła drugą porażkę w tym sezonie i póki co musi zadowolić się miejscem w środku tabeli.


Polecamy