menu

Po zmianach w sztabie szkoleniowym, Górnik Łęczna wraca do „wyścigu żółwi”

6 kwietnia 2019, 07:00 | Karol Kurzępa

Czas przekonać się jak Górnik Łęczna radzi sobie bez trenera Franciszka Smudy. Już w najbliższą sobotę zielono-czarni zagrają pierwszy ligowy mecz po rozstaniu z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski. Łęcznianie zmierzą się na wyjeździe z Olimpią Elbląg. Początek tej rywalizacji zaplanowano na godzinę 18.


fot. fot. K. Kurzępa

Gospodarze nadchodzącego spotkania zajmują co prawda ostatnie miejsce w tabeli i Górnik ma nad nimi 16 punktów przewagi, ale nie można powiedzieć, że drużyna z Łęcznej jest zdecydowanym faworytem sobotniego starcia. Elblążanie potrafili bowiem zremisować ostatnio z zespołami, z którymi zielono-czarni zanotowali porażki, czyli z GKS-em Bełchatów oraz Olimpią Grudziądz. W dodatku, podopieczni trenera Adama Noconia nie przegrali od trzech kolejek i są na fali wznoszącej.

“Górnicy” mają natomiast słabszy okres. Po zdobyciu zaledwie dwóch punktów w czterech meczach, z posadą po niespełna pięciu miesiącach współpracy pożegnał się trener Franciszek Smuda. - Uznaliśmy, że formuła się wyczerpała, podaliśmy sobie ręce i się rozstaliśmy - mówi Piotr Sadczuk, prezes łęczyńskiego klubu. - Jako zarząd oczekiwaliśmy przede wszystkim innej gry, a co za tym idzie lepszych wyników. Analizując pięć ostatnich meczów, nie prezentowaliśmy się dobrze na tle przeciwników i stąd ta decyzja - dodaje.

Teraz pierwszym szkoleniowcem jest dotychczasowy asystent “Franza”, Marcin Broniszewski. Nowy opiekun zielono-czarnych ma za zadanie w szybkim czasie odmienić drużynę, która do tej pory w rundzie wiosennej głównie zawodziła. - Liczymy na to, że ta sytuacja wywoła pozytywny wstrząs dla drużyny. Uznaliśmy wspólnie z zarządem, że trener Broniszewski najlepiej na tę chwilę zna zespół, ponieważ pracuje w klubie od połowy października. Gdybyśmy brali szkoleniowca z zewnątrz, to on musiałby uczyć się tej drużyny i zawodników, a to wymaga czasu. Liczę, że Marcin Broniszewski sprawdzi się w roli pierwszego szkoleniowca. Zawsze był na drugim miejscu przy trenerze Smudzie i ma odpowiednie doświadczenie. To dla niego wyzwanie. Z pewnością ma swoje spostrzeżenia i może nie mógł się z nimi wcześniej przebić, bo do tej pory rządził trener Smuda. Liczę na jego analityczne i merytoryczne podejście oraz że postawi ten zespół na nogi. Cały czas myślę, że piłkarsko jesteśmy dobrą drużyną, której brakuje świeżości, szybkości i cech wolicjonalnych. Mam nadzieję, że trener trafi do tej grupy - tłumaczy prezes Sadczuk.

Pomimo tego, że Górnik nie może być zadowolony ze startu drugiej części sezonu, to nadal ma szanse na promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Po 26 rozegranych kolejkach, łęcznianie tracą do miejsc premiowanych awansem pięć punktów, a do końca rozgrywek pozostało im osiem spotkań.

- Tak jak w pierwszej lidze lata temu, tak i teraz w II lidze tworzy się tzw. “wyścig żółwi”, w którym wszyscy do samego końca będą mieli szanse - przyznaje Tomasz Midzierski, obrońca Górnika. - Myślę, że jeszcze się pojawi niejeden czarny koń, bo zostało dużo grania i wszystko może się zdarzyć. Musimy się skoncentrować, bo na finiszu sezonu trzeba wycisnąć jak najwięcej soku z tej cytryny - dodaje doświadczony zawodnik.

Co ciekawe, w zespole Olimpii Elbląg gra obecnie defensor, który jeszcze w rundzie jesiennej często tworzył z Midzierskim parę stoperów Górnika. Mowa o Michale Markowskim, z którym łęcznyśki klub zerwał kontrakt z powodów dyscyplinarnych pod koniec listopada. - Trochę już przeżyłem i widziałem dlatego nie chciałbym komentować tej sytuacji. Skupiam się bowiem na aspektach sportowych, a to co dzieje się poza pracą w klubie to prywatna sprawa każdego z piłkarzy - mówi na temat byłego kolegi z bloku obronnego popularny “Midzier”.

W poprzednim meczu z elblążanami w tym sezonie Górnik wygrał we wrześniu ubiegłego roku przed własną publicznością 2:1. Zielono-czarni chętnie powtórzyliby taki rezultat w sobotę.


Polecamy