Olimpia Elbląg grała do końca i wywiozła komplet punków z Puław
Wisła Puławy bardzo zawiodła swoich kibiców. Podopieczni trenera Jacka Magnuszewskiego przegrali na własnym boisku z niżej notowaną Olimpią Elbląg 0:1, tracąc gola w drugiej minucie doliczonego czasu gry.
fot. Michał Kalinowski
Sobotni mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem. Przyjezdni po drodze do Puław mieli problemy z autokarem i nie dotarli na czas. Sędziowie okazali się jednak wyrozumiali i pozwolili przeprowadzić gościom rozgrzewkę. - To nie miało żadnego wpływu na przebieg spotkania, jak i jego wynik. Nie zdekoncentrowaliśmy się przez to - zaznacza Szymon Martuś, napastnik Wisły.
Niespodziewanie w pierwszym składzie wiślaków pojawił się debiutant na poziomie seniorskim, Konrad Przybylski. 21-latek zastąpił w bramce Ukraińca Nazara Penkoweca. - Konrad bronił bardzo dobrze na treningach. Nazar z kolei był ostatnio w słabszej dyspozycji. Nie mówię, że "zawalał" nam mecze, ale bronił ciut gorzej niż nas do tego przyzwyczaił - wyjaśnia zmianę trener Jacek Magnuszewski.
Przybylski bronił dobrze. Nie ponosi winy za straconą bramkę, a ponadto popisał się kilkoma udanymi interwencjami. Czy swoją postawą zasłużył sobie na wystawienie go w wyjściowym składzie w dwóch meczach kończących rundę jesienną? - Konrad i Nazar to bramkarze o zbliżonych umiejętnościach. O grze któregoś z nich może decydować dyspozycja na treningach - mówi Magnuszewski.
Wisła grała poprawnie, w pierwszej połowie przeważała, stwarzała sobie sytuacje. Widać było, że Olimpię zadowala bezbramkowy rezultat. Goście nie starali się nawet odważniej zaatakować i ograniczyli się do czekania na to, co zrobią rywale. Puławianie byli nieskuteczni i nie byli w stanie sforsować defensywy ekipy z Elbląga.
Niespodziewanie w przerwie w zespole Olimpii zaszły aż dwie zmiany, a w drugich 45 minutach goście zaprezentowali nieco bardziej otwartą grę. W 51 minucie Wisła mogła zyskać przewagę jednego zawodnika. Jeden z obrońców gości zaatakował od tyłu Arkadiusza Maksymiuka. Niektórzy spodziewali się nie tylko odgwizdania faulu, ale też wyrzucenia piłkarza Olimpii z boiska. Sędzia pozostał nieugięty wobec tych próśb. - To była jedna z wielu dziwnych decyzji arbitra. Chłopak po kilku minutach zszedł z poważną kontuzją z boiska. Został wysłany naprześwietlenie, na pewno nie zagra do końca rundy, kostka mu strasznie spuchła. Jak można było nie widzieć tam nawet faulu? - złości się Magnuszewski.
Z czasem obraz gry niewiele się zmienił. Obie strony starały się przechylić szalę na swoją korzyść, choć im bliżej było końca meczu, tym goście wydawali się być bardziej usatysfakcjonowani.
To co się stało w doliczonym czasie, uszczęśliwiło ich już w 100 procentach. Błąd Sebastiana Orzędowskiego wykorzystał Łukasz Ślifirczyk, dając swojej drużynie trzy punkty.
Wisła po tej porażce spadła nieco w tabeli, jednak mając jeden mecz w zanadrzu, wciąż ma szansę znaleźć się na koniec rundy w strefie gwarantującej awans do pierwszej ligi.
Wisła Puławy - Olimpia Elbląg 0:1 (0:0)
Bramka: Ślifirczyk (90+2)
Widzów: 700
Sędziował: Marcin Muszyński z Łodzi
Wisła: Przybylski - Gawrysiak, Skórnickil, Kursa, Budzyński, Charzewski, Maksymiuk (55 Gonczaruk), Wiącek (75 Orzędowski), M. Nowak (66 Pożak), Martuś, K. Nowak
Olimpia: Hrynowiecki - Lewandowski (46 Skokowski), Ichim, Kołosow, Raduszko (46 Ślifirczyk), Ljubenow, Ressel, Scherfchenl, Sedlewski, Bobek (90 Lisiecki), Broniarek