Okiem kibica. W przyrodzie nic nie ginie, Wisła płaci za błędy
Wydawało się, że po raz drugi w tym sezonie podopieczni Franciszka Smudy sięgną po trzy punkty w meczu ligowym. Głupota wpuszczonego na boisko Chaveza i błąd Miśkiewicza ostatecznie "ukradły" dwa oczka wiślakom.
Początek meczu był bardzo emocjonujący. Dawno nie widziałem takiego spotkania w wykonaniu zawodników Wisły. 12 strzałów na bramkę, 7 celnych. W początkowej fazie meczu podopieczni Smudy zaprezentowali sporo kombinacyjnych zagrań i naprawdę przyjemnie się to oglądało. Im dalej w mecz, tym było gorzej.
Wreszcie piłkarze "Białej Gwiazdy" mogli podobać się w grze ofensywnej. Garguła prawdopodobnie wraca do dawnej formy, nieźle prezentował się Brożek, wyraźnie odżył Małecki. U zawodników widać było, że mają dużą ochotę do gry, jeden za drugiego walczy i są dobrze przygotowani motorycznie.
Wisła zdobyła bramkę po bardzo dobrym dośrodkowaniu Sarkiego, który praktycznie w całym spotkaniu zostanie zapamiętany tylko z tej akcji, bo oprócz niej mógł się pochwalić tylko samymi stratami i nieudanymi zagraniami. Gospodarze strzelili gola i popełnili największy błąd, jaki mogli popełnić. Mianowicie cofnęli się i oddali inicjatywę Jagiellonii. Zemściło się to na w ostatniej minucie. Idiotyczne zachowanie Chaveza (kto pozwolił grać mu na pozycji defensywnego pomocnika?!), pierwszy błąd Miśkiewicza w tym sezonie i punkty zostały stracone.
Nie do końca rozumiem opinię kibiców Wisły, którzy po tym meczu uważają "Miśka" za słabego golkipera. Czyżby zapomnieli o jego znakomitych paradach w trzech ostatnich meczach? Kiedy ratował punkty praktycznie w pojedynkę? Wiadomo, błędy są częścią tego sportu, ale nie wolno osądzać byłego gracza Milanu po tym jednym spotkania.
Los co dał w Kielcach, odebrał wiślakom w Krakowie. Najlepszy na boisku był Bunoza, który nigdy wcześniej w Wiśle tak dobrze nie zagrał. Wreszcie z lepszej strony pokazali się Stjepanović i Małecki. Znowu można było emocjonować się grą zawodników z Krakowa, a nie drżeć o wynik i wyczekiwać najgorszego.
Smuda popełnił spory błąd wpuszczając Chaveza na boisko. Przy niepewnym rezultacie 1:0 nie wpuszcza się stopera do pomocy, bo wiadomo wówczas, że cała drużyna się cofnie do tyłu, a dodatkowy obrońca będzie piątym kołem u wozu. Na dodatek Honduranin od zawsze słynął z koślawych wejść i nieumiejętności rozgrywania piłki.
Mecz z Jagiellonią pokazał, że Wisła łatwo w tym sezonie broni nie złoży. Jeśli chodzi o organizację gry, to dzisiaj naprawdę jako zespół mogli imponować. Nie chciałbym popadać w brawurę, ale tak dobrze grającej Wisły, jeśli chodzi o styl, to ja już dawno nie widziałem. "Biała Gwiazda" może i jest słaba kadrowo, ale przynajmniej zawodnicy gryzą trawę do końca meczu. Nie ma może i wirtuozów, których można by podziwiać za sztuczki techniczne, ale za to ma fajną drużynę, która jak na razie daje z siebie wszystko, a może i więcej. Za Smudą nie przepadam, ale trzeba przyznać, że to jego zasługa. Zobaczymy jak będzie dalej.