Okiem kibica: Korona zatrzymała Piasta. Ten punkt należy szanować.
W czwartkowy wieczór zakończył się zwycięski marsz Piasta. Po wygranych z Ruchem, Śląskiem oraz Podbeskidziem niebiesko-czerwoni zremisowali z kielecką Koroną.
![Piast Gliwice - Korona Kielce 1:1](http://m.ekstraklasa.net/imgp/bd24dd4236a66ed5c54cb778b25486f4/480d220/aHR0cHM6Ly9kLXdnLnBwc3RhdGljLnBsL2svci8xaC9pZy8ycjFxd2Zsd2t3NHNna2M0d2tnb2s4Y3d3Z2s/813685-czerwona-kartka-nie.600.jpg)
fot. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Oczywiście większość z kibiców wychodzących przed 23 w czwartek ze stadionu była zawiedziona. Po wcześniejszych zwycięstwach liczono, że z osłabioną Koroną niebiesko-czerwoni poradzą sobie bez kłopotu.
I wszystko rozpoczęło się zgodnie z planem. Trela do spółki z Polakiem ułatwili zadanie Adamkowi w skierowaniu piłki do siatki i Piast musiał zacząć odrabiać straty. Gospodarze przycisnęli i dwanaście minut później udało się za sprawą dobrze ostatnio grającego Pavola Cicmana, który strzałem w długi róg pokonał Zbigniewa Małkowskiego.
I zgodnie ze scenariuszem poprzednich spotkań teraz to Piast powinien przystąpić do szturmu i strzelić kolejne bramki. A tu, klops – niespodzianka. Gospodarze jeszcze nie zdążyli nacieszyć się z wyrównania a faulowany przez Jana Polaka w polu karnym był Pavol Stano. Arbiter z Płocka wskazał na rzut karny i wyciągnął dwie żółte kartki: Marcin Robak został ukarany za protesty, a winowajca za faul. W bramce Piasta stoi jednak Dariusz Trela, który kapitalnie odbił najpierw główne uderzenie, a potem poradził sobie z dobitką.
Wszyscy liczyli, że w drugiej połowie wszystko wróci do normy. Fakt, Podgórski trafił w poprzeczkę, Lazdins „bombowo” kopnął jednak wysoko nad bramką… Jednak nadeszła 70. minuta i po kolejnym niekoniecznie potrzebnym faulu Polaka Piast musiał grać w „10”. Tym razem arbiter nie był tak łaskawy jak w Bielsku-Białej.
I w tym momencie kolejny raz ten zespół pokazał, że ma charakter. Mimo gry w osłabieniu i kilkuminutowych „zamków” w wykonaniu piłkarzy trenera Ojrzyńskiego Piast nie uległ pod naporem. Do obrony wycofany został Mateusz Matras i choć w środku była dziura to dużo ważniejsza w tym momencie obrona była kompletna.
Oczywiście można się zastanawiać co by było gdyby np. Rudolf Urban pojawił się na boisku w miejsce Murawskiego, gdyby na plac gry wszedł Matej Izvolt.
Tego jednak się już nie dowiemy. Trener Marcin Brosz dokonał takiego a nie innego wyboru i za niego odpowiada. Pomimo rozczarowania tylko jednym punktem kibice z Gliwic powinni go szanować, ponieważ to kolejny punkcik w drodze do upragnionych i oczekiwanych już z niecierpliwością europejskich pucharów w Gliwicach. Walka o najniższy stopień podium także jeszcze jest otwarta. Śląsk w niedzielę gra na trudnym stadionie w Białymstoku, a potem ma dwa niezwykle trudne spotkania: z Legią i Lechem.
PIAST GLIWICE - serwis specjalny Ekstraklasa.net