Ojrzyński: Ranga meczu z Widzewem jest ogromna
- Mecz z Widzewem o niczym nie przesądzi, szczególnie, że czeka nas jeszcze podział punktów i w drugiej części rundy jeszcze sporo się wydarzy. Nie zmienia to jednak faktu, że ranga piątkowego spotkania jest ogromna - mówi przed ostatnim tygodniem przygotowań do rundy wiosennej Ekstraklasy trener Podbeskidzia Bielsko-Biała, Leszek Ojrzyński.
W sobotę piłkarze Podbeskidzia wysłali do Łodzi sygnał ostrzegawczy. Pokonując 4:1 GKS Katowice, jednego z głównych pretendentów do awansu z pierwszej ligi, bielszczanie potwierdzili gotowość przed piątkową inauguracją rundy z Widzewem. Trener Leszek Ojrzyński był jednak bardzo ostrożny w ocenie gry swoich podopiecznych. - Wcale nie było tak różowo. Choć wygraliśmy dosyć wysoko, to moim zdaniem mogliśmy rozegrać te zawody znacznie lepiej. Goście stworzyli sobie zbyt dużo sytuacji do strzelenia gola, szczególnie w pierwszej połowie. Nie do końca cieszy mnie postawa moich zawodników i przez ten tydzień będziemy mieli wiele elementów do poprawy. Jako drużyna cały czas się poznajemy, więc w naszej grze jest jeszcze trochę niedociągnięć – stwierdził po sparingu Ojrzyński.
Według szkoleniowca bielszczan, potyczka z GKS-em nie będzie miała jednak wiele wspólnego z tym, co będzie się działo podczas inauguracji rozgrywek ligowych. - Nie miałbym nic przeciwko temu, by w meczu z Widzewem wynik był podobny, ale walka o punkty to zupełnie inna historia. Na trybunach zasiądzie 3 tysiące widzów, pojawią się kamery, przyjedzie więcej dziennikarzy i chłopaki poczują presję. Każdy od nas wymaga zwycięstwa, nasi kibice nawet nie myślą o innym wyniku – dodał opiekun „Górali”.
Spotkanie z Widzewem będzie niezwykle istotne w kontekście walki o utrzymanie. Po rundzie jesiennej obie drużyny znajdują się w strefie spadkowej i dzielą je tylko dwa punkty, a w przypadku triumfu Podbeskidzia różnica ta wzrośnie aż do pięciu „oczek”. Zwycięzca piątkowego starcia może nawet wydostać się z zagrożonych spadkiem miejsc, jeśli w swoim meczu punkty straci zajmujące 13. lokatę Zagłębie Lubin. Nasz rozmówca nie chce jednak „pompować balona” z oczekiwaniami. - Nie można mówić, że mecz z Widzewem zaważy na wyniku walki o utrzymanie. Pierwsza kolejka o niczym nie przesądzi, szczególnie, że czeka nas jeszcze podział punktów i w drugiej części rundy jeszcze sporo się wydarzy. Nie zmienia to jednak faktu, że ranga piątkowego spotkania jest ogromna. Szczególnie dla nas, bo w końcu gramy u siebie.
Podbeskidzie ma za sobą dosyć udany okres przygotowawczy. Drużyna wyjechała na dwa zgrupowania, w tym jedno zagraniczne. W Turcji bielszczanie korzystnie prezentowali się w sparingach, remisując z Dinamem Tbilisi czy pokonując reprezentanta austriackiej Bundesligi, SV Ried. Jedyną „rysą” na zimowych przygotowaniach była mała plaga kontuzji, jaka dotknęła nowe nabytki Podbeskidzia. Z powodu urazów większość treningów opuścili Przemysław Pietruszka, Mikołaj Lebedyński i Charles Nwaogu, a ostatnio do tego grona dołączył inny z napastników, Fabian Pawela. Według Ojrzyńskiego, absencja tych zawodników nie jest jednak dużym problemem dla drużyny. - Kontuzje to nasza mała bolączka, ale nasza kadra jest na tyle szeroka, że nie stanowi to dla nas wielkiego zmartwienia. Jesteśmy przygotowani na różne scenariusze. Nie zamykamy się w 13, 14 nazwiskach. Nie chcieliśmy, by wiosną jakieś braki personalne były dla nas przeszkodą, stąd też do drużyny dołączyli Blażek i Mravec. Mamy dwudziestkę chłopaków, która może godnie reprezentować to miasto i klub, więc zrobimy wszystko, by nie przynieść wstydu w ekstraklasie – zapowiada trener.
W sparingu z GKS-em po raz pierwszy na stadionie przy Rychlińskiego zagrał napastnik Jan Blażek. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że do drużyny dołączy Arsenij Buinickij, ale ostatecznie to Czech wywalczył miejsce w składzie Podbeskidzia. - Buinickij wyglądał w Turcji fatalnie, my zaś nie mieliśmy czasu dłużej się mu przyglądać i zdecydowaliśmy się na Blażka. Wypatrzyłem go przypadkiem podczas sparingu, na którym obserwowałem innego napastnika. Czech przekonał mnie do swoich umiejętności, choć w meczu z GKS-em ich nie potwierdził – ocenił Ojrzyński.
Blażek faktycznie spisał się w sobotę przeciętnie – w 45 minut gry zanotował kilka strat i zmarnował jedną dobrą okazję do zdobycia bramki. Dużo lepiej spisał się za to Maciej Iwański, który w piątek oficjalnie zadebiutuje w barwach bielskiej drużyny. 33-letni pomocnik był centralną postacią w ofensywie Podbeskidzia, świetnie wykonywał stałe fragmenty gry, a po jednym z rzutów wolnych dał „Góralom” wyrównanie. - Wszyscy wierzymy, że Maciek pomoże nam w tym sezonie, a może i także w następnym. Mimo tylu lat doświadczenia w grze na wysokim poziomie to wciąż bardzo ambitny chłopak – zapewnia Ojrzyński.
W następnych dniach piłkarze będą codziennie trenować na własnych obiektach, skupiając się na doskonaleniu taktyki, a w środę wieczorem spotkają się z kibicami w Centrum Handlowym Gemini Park w ramach oficjalnej prezentacji zespołu. Inauguracyjne spotkanie z łódzkim Widzewem odbędzie się w piątek o godzinie 18:00.
Czytaj również:
Podbeskidzie straszy przed inauguracją - kandydat do awansu rozbity 4:1
Brazylijski karnawał u "Górali". Podbeskidzie szykuje się do prezentacji