Ojrzyński: Kto by się spodziewał, że z II ligi można trafić do ekstraklasy
- Po to się trenuje, szkoli i rozwija, by otrzymać szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Akurat tak się złożyło, że dostałem tę propozycję kosztem Zagłębia. Szkoda tylko, że nie udało nam się zrealizować ambitnego celu, jakim był awans - mówi Leszek Ojrzyński, nowy trener Korony Kielce.
Gdy przychodził pan do Zagłębia Sosnowiec stawiano przed panem jeden cel - awans do pierwszej ligi. To się nie udało, ale za to pan awansował i to na sam szczyt.
Życie różnie się układa i pisze zaskakujące scenariusze. Kto by się spodziewał, że z II ligi można trafić do ekstraklasy.
Panu jednak się udało. Kiedy dowiedział się pan, że zostanie trenerem Korony Kielce?
W poniedziałek sfinalizowaliśmy rozmowy, a w środę podpisałem kontrakt. Dostałem propozycję nie do odrzucenia, która pozwoli mi pracować na najwyższym poziomie.
Jest pan już gotowy na prowadzenie drużyny w ekstraklasie?
Przecież po to się trenuje, szkoli i rozwija, by otrzymać szansę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Akurat tak się złożyło, że dostałem tę propozycję kosztem Zagłębia. Szkoda tylko, że nie udało nam się zrealizować ambitnego celu, jakim był awans.
No właśnie. Pana kontrakt z Sosnowcem był ważny do 2013 roku. Nie miał pan problemów z działaczami po propozycji Korony?
W kontrakcie był zapis, który pozwalał jednej ze stron w przypadku braku awansu rozwiązać umowę. Skorzystałem z tej możliwości.
Wcześniej na Śląsku pracował pan w Rakowie i Odrze. W Polskę ucieka z Zagłębia. Gdzie najlepiej się panu pracowało.
Z każdego klubu wyciągnąłem coś dobrego. To w Sosnowcu miałem jednak najlepsze warunki do trenowania i pracy. No i pensja spływała na czas. W Rakowie przez 5 miesięcy pracowałem za darmo. Przez 3 miesiące spędzone w Odrze nie zobaczyłem ani złotówki. A przecież po to się pracuje, żeby zarabiać.
Rozmawiał Patryk Trybulec / Dziennik Zachodni