menu

Oficjalnie: Bartłomiej Pawłowski wypożyczony z Lechii do Zawiszy

11 lutego 2015, 16:55 | Konrad Kryczka, Paweł Stankiewicz/Dziennik Bałtycki

W Zawiszy bieżącej zimy prawdziwa rewolucja. Tym razem zespół Mariusza Rumaka wzmocnił Bartłomiej Pawłowski, które ostatnie pół roku spędził w Lechii. Skrzydłowy znajdzie się w Bydgoszczy na zasadzie półrocznego wypożyczenia.

Bartłomiej Pawłowski zagra w Zawiszy
Bartłomiej Pawłowski zagra w Zawiszy
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse

Pawłowski miał być gwiazdą Lechii oraz Ekstraklasy. Przecież jeszcze niedawno ten zawodnik mógł posmakować piłki na najwyższym poziomie, trenując, a czasami nawet grając w Maladze. Wszystko potoczyło się jednak zupełnie inaczej - Pawłowski stał się symbolem fatalnego okienka transferowego Lechii. W barwach gdańskiego zespołu po prostu cieniował - nie broniła go ani gra, ani statystyki. W debiucie już w 39. minucie dostał od trenera wędkę - po czasie okazało się, że to w przypadku tego zawodnika nie był tylko wypadek przy pracy. Jesień zamknął z 12 ligowymi spotkaniami na koncie, przy czym tylko siedmioma zaczynanymi w pierwszym składzie.

Teraz byłby pewnie tylko rezerwowym, a to Pawłowskiemu odpowiadać nie mogło. O jego możliwym przejściu do Zawiszy, gdzie miałby pewny plac, informowano od jakiegoś czasu. Było ono jednak uzależnione od innego transferu - przeprowadzce Jakuba Koseckiego do Gdańska. "Kosa" odmówił ostatecznie Lechii, ale temat przenosin Pawłowskiego do Bydgoszczy wcale nie upadł.

- W ogóle nie było mowy o sprzedaży Pawłowskiego - zapewnia Adam Mandziara, prezes Lechii. - W grę wchodziło tylko wypożyczenie. Bartek potrafi grać w piłkę, ale w Lechii nie miałby dziś miejsca w składzie. W Zawiszy będzie mógł grać, a tego teraz najbardziej potrzebuje. Po sezonie wróci do nas - dodaje.

21 lutego Lechia zagra z Zawiszą na PGE Arenie, ale Pawłowski raczej nie zagra przeciwko biało-zielonym. - To zależy czy Zawisza ma tyle pieniędzy, żeby nam zapłacić za możliwość gry Pawłowskiego przeciwko Lechii. Ile? To już jest tajemnica kontraktu - powiedział prezes Manadziara.

źródło: własne, Dziennik Bałtycki


Polecamy