Japoński transfer Odry Opole nie wypalił. Daisuke Matsui nie zdołał podbić serc kibiców
Kiedy japoński pomocnik Daisuke Matsui trafił w sierpniu do Odry Opole, jego transfer odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce. O jego wyczynach sportowych było już jednak cicho.
fot. Sławomir Jakubowski
Przyjście 36-letniego piłkarza do naszego klubu sprawiło, że znacznie wzrosło powszechne zainteresowanie Odrą. O dużych rozmiarów reportaż na jej temat pokusił się serwis internetowy Weszło, a na trybunach stadionu przy ul. Oleskiej można było dostrzec nawet pojedynczych Japończyków. Co jednak ważniejsze, beniaminek 1 ligi miał zyskać zawodnika, który pozwoli mu spokojnie przetrwać pierwszy sezon na zapleczu ekstraklasy.
Nasz klub zyskał bowiem piłkarza bardzo szanowanego w swojej ojczyźnie, z dużym doświadczeniem międzynarodowym. Dość powiedzieć bowiem, że Matsui rozegrał w reprezentacji Japonii 31 meczów oraz brał z nią udział w mistrzostwach świata w 2010 roku.
Nadzieję na jego dobre występy w barwach opolskiego zespołu potęgował również fakt, że w sezonie 2013/14 Japończyk już ujął polskich kibiców swoją postawą. Przez pół roku występował wówczas w ekstraklasowej Lechii Gdańsk, zazwyczaj mając pewne miejsce w jej wyjściowym ustawieniu.
- Takiego transferu nie było w Odrze nigdy - cieszył się Karol Wójcik, prezes opolskiego klubu. - Liczymy na Daisuke nie tylko pod kątem marketingowym, ale przed wszystkim sportowym.
- W Polsce jest dobry klimat dla piłki - mówił z kolei w sierpniu Matsui. - Zrobię wszystko na boisku, żeby pomóc mojemu nowemu zespołowi osiągać jak najlepsze wyniki.
Problem był jednak taki, że nie dostał on zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich możliwości. Jego położenie bardzo skomplikował fakt, że zaliczył mało udany debiut, który miał miejsce 12 sierpnia, w przegranym 2-4 starciu z Miedzią Legnica. Spędził w nim na boisku 20 minut, ale tuż po swoim wejściu w prosty sposób stracił piłkę, co napędziło akcję rywali. Błąd Japończyka próbował naprawiać Mateusz Bodzioch, ale nie dał rady tego uczynić i przeciwnik otrzymał rzut karny, który następnie zamienił na gola.
Na kolejną szansę pokazania swoich umiejętności Matsui musiał czekać już ponad miesiąc. Zagrał pół godziny w wyjazdowym meczu z Wigrami Suwałki, który Odra także przegrała (0-2).
Tydzień później otrzymał natomiast jedyną okazję do występu w podstawowym składzie zespołu z Opola. W rywalizacji ze Stalą Mielec, toczonej w strugach obfitego deszczu, był jednak jednym z najsłabszych na boisku. Po 64 minutach opuścił plac gry, a zastępujący go Rafał Niziołek wypracował rzut karny. Na gola zamienił go Szymon Skrzypczak, dzięki czemu opolanie wygrali 1-0.
Po tym występie Matsui zagrał jeszcze tylko raz, 30 września, w przegranym 0-2 spotkaniu z Chrobrym Głogów. Od tego czasu słuch po nim zaginął.
Nie mogło to jednak szczególnie dziwić, ponieważ bez Japończyka w składzie nasza drużyna radziła sobie całkiem nieźle. Ba, czyniła to na tyle dobrze, że po rozegraniu 19 meczów zajmuje sensacyjnie wysoką 2. lokatę w tabeli 1 ligi.
- Daisuke przebywa w Japonii z powodów rodzinnych i najpewniej już do nas nie wróci - mówił nam dwa tygodnie temu Mirosław Smyła, trener Odry.
Odra Opole na Sportowy24 (NTO)
Więcej o Odrze Opole - relacje na żywo, wyniki, terminarze, transfery, newsy, opinie
Dominatorzy niższych lig. Zespoły z ogromną przewagą [TOP 10]