Fortuna 1 Liga. Piorunująca końcówka Podbeskidzia. Odra Opole odprawiona z kwitkiem
Fortuna 1 Liga. Podbeskidzie Bielsko-Biała długo przegrywało z Odrą Opole, ale po ostatnim gwizdku arbitra to gospodarze cieszyli się z kompletu punktów. "Górale" popis dali w końcówce, w której wbili przyjezdnym trzy gole.
[przycisk_galeria]
Mecze w ostatnich kolejkach sezonu dzielą się te na decydujące o historycznych sukcesach lub klęskach oraz na takie, które wypada jedynie rozegrać, odhaczyć i zapomnieć. Spotkanie Podbeskidzia z Odrą zdecydowanie należało do tej drugiej kategorii, ale Górale sprawili, że po kolejnym rozczarowującym sezonie na twarzach bielskich kibiców choć na chwilę mógł pojawić się uśmiech.
Dla obu drużyn jedyną stawką była poprawa miejsca w klasyfikacji Pro Junior System. Podbeskidzie liczy na to, że dzięki zajęciu w niej drugiego miejsca zgarnie niespełna półtora miliona złotych, dlatego w wyjściowym składzie trener Krzysztof Brede znów postawił na czterech młodzieżowców. Aż trzech z nich musiało wziąć na siebie odpowiedzialność za ofensywę. W pomocy zagrali Kostorz, Mystkowski i Płacheta, a na pozycji napastnika szansę od pierwszej minuty otrzymał Roginić. Nie mogło dziwić, że w tak niedoświadczonym i eksperymentalnym zestawieniu ataki Podbeskidzia były chaotyczne. - W pierwszej połowie nie realizowaliśmy naszych założeń, według których mieliśmy grać wysokim pressingiem. Brak agresywności naszych ofensywnych pomocników sprawiał, że to Odra przesuwała nas pod własną bramkę - analizował trener Brede.
Odra wykorzystała swoją szansę, a różnicę zrobił Szymon Skrzypczak. Napastnik drużyny z Opola wykorzystał błąd Aleksandra Komora, który zaryzykował pójściem "na raz" i otworzył rywalowi drogę do bramki. Skrzypczak popisał się efektownym, technicznym lobem w stylu Tomasza Frankowskiego, dając Odrze prowadzenie po pierwszej połowie.
Górale długo nie mogli znaleźć swojego odpowiedniego rytmu gry. Postawę gospodarzy odmieniły dopiero zmiany trenera Brede, który jeszcze w pierwszej połowie zdjął z boiska apatycznie grającego Mystkowskiego, a w drugiej "zluzował" także bezproduktywnego Roginicia. Ich miejsca zajęli odpowiednio Damian Hilbrycht i Valērijs Šabala. Z nimi, a także z lepiej operującym piłką Adriánem Gómezem (wszedł za Rakowskiego), bielszczanie zdołali poukładać grę.
Strzelanie rozpoczął Hilbrycht. Wypożyczony z trzecioligowego Rekordu 20-latek najpierw zmarnował dwie stuprocentowe okazje, ale na dwanaście minut przed końcem dał Podbeskidziu wyrównanie. Doskonale wybiegł do podania Płachety i strzałem z pierwszej piłki zdobył swoją debiutancką bramkę w pierwszej lidze. Górale napierali, a to zaowocowało kolejnymi błędami gości. Obrońca Piotr Żemło zagrał piłkę ręką w polu karnym, a jedenastkę zamienił na gola bezbłędny w tym elemencie Bartosz Jaroch, który zdobył już siódmą bramkę w tym sezonie. Popisową końcówkę Podbeskidzia zakończył Płacheta, trafiając do siatki po podaniu Šabali.
Dzięki wygranej bielszczanie upiekli kilka pieczeni na jednym ogniu - wzmocnili swoją pozycję w PJS, udanie pożegnali się z kibicami i odzyskali piąte miejsce w tabeli. Trenera Brede najbardziej cieszyła jednak gra rezerwowych i młodzieżowców, którzy odmienili losy meczu. - Jestem zbudowany ich postawą. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale jestem optymistą, że idzie ona w dobrym kierunku - podkreślił trener Górali.
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy