menu

„Co wy robicie? Wy naszą Odrę hańbicie!”. Zgrzyty w Opolu na linii kibice - piłkarze

10 maja 2018, 01:56 | Łukasz Baliński

Tak śpiewali rozsierdzeni kibice opolskiego zespołu gdy ich ukochana drużyna schodziła na przerwę do szatni w trakcie meczu ze Stomilem Olsztyn. Po spotkaniu wcale łaskawsi dla znacznej części swoich pupili nie byli.

Na podejście do kibiców po meczu zdecydowali się tylko niektórzy piłkarze Odry.
fot. Łukasz Baliński
Na podejście do kibiców po meczu zdecydowali się tylko niektórzy piłkarze Odry.
fot. Łukasz Baliński
Na podejście do kibiców po meczu zdecydowali się tylko niektórzy piłkarze Odry.
fot. Łukasz Baliński
Na podejście do kibiców po meczu zdecydowali się tylko niektórzy piłkarze Odry.
fot. Łukasz Baliński
1 / 4

Przekaz może zbyt mocny, ale w pewien sposób rozczarowaniu skandujących go fanów z Sektora A nie ma się co dziwić. Wszak łącznie wiosną w 10. wcześniejszych meczach opolanie zdobyli tylko pięć punktów, ani razu nie wygrali, a do tego zamiast rehabilitacji, to wyglądali fatalnie na tle potencjalnie słabszego rywala.

Tak słabo grających miejscowych, jak przed przerwą, jeszcze tej wiosny nie widzieliśmy. A przecież już i tak głową za brak wyników zapłacił ich niedawny trener Mirosław Smyła.

Zresztą żeby porachować wszystkie dobre akcję niebiesko-czerwonych w tej części gry nawet nie trzeba byłoby sięgać po wyświechtane sformułowanie o „policzeniu ich na palcach jednej ręki”, bo takowa była może jedna, a to i tak przy dużej dozie wyrozumiałości i pewnym nagięciu ram sformułowania „sytuacja bramkowa”.

I pomyśleć, że Stomil wcale nie grał rewelacyjnych zawodów i tych akcji wiele więcej nie miał, a jednak… zdobył dwa gole! Najpierw po minimalnym spalonym, a następnie po katastrofalnym błędzie całej naszej defensywy na czele z bramkarzem.

Wspomniany Smyła mógł w tym momencie tylko cieszyć się, że już nie pracuje w Odrze, ponieważ - co stwierdził choćby jeden z kibiców, już z innej części trybun - „po takich 45 minutach wywieziono by go z Opola na taczce".

Koniec końców ostatnie pół godziny gry zamazało nieco obraz wcześniejszego przebiegu spotkania, bo do tego momentu miejscowi przegrywali 0-4, ale zdołali przynajmniej „wynikiem” wyjść z twarzą, gdyż zdobyli dwie bramki i skończyło się porażką 2-4.

Po ostatnim gwizdku sędziego nie obyło się też jednak bez kolejnego zgrzytu na linii kibice - piłkarze. Ci pierwsi chcieli bowiem porozmawiać z tymi drugimi, na co ci z kolei jednak w sporej części nie mieli ochoty. A to jeszcze bardziej zdenerwowało fanów.

Na szczęście podeszła do nich grupa kilku zawodników na czele z Mateuszem Perońskim, Szymonem Skrzypczakiem, Rafałem Brusiło i Aleksandrem Kowalskim, za co otrzymali podziękowania i mimo wszystko słowa wsparcia oraz „szeroko pojętej mobilizacji” przed kolejnymi wyzwaniami. To co jednak mieli przekazać w szatni tym, którzy ich zignorowali niech pozostanie tajemnicą obecnych...


Polecamy