Odra Opole mogła wygrać, mogła przegrać, ale ostatecznie remisuje ze Stomilem Olsztyn
Po szalonej końcówce meczu Odra Opole zremisowała ze Stomilem Olsztyn 2-2.
Drogę "z nieba do piekła" przeżył szczególnie stoper gości Płamen Kraczunow. Bułgar bowiem w trzeciej sekundzie doliczonego czasu gry wyprowadził swój zespół na prowadzenie, by w kolejnej akcji skierować futbolówkę do własnej bramki po strzale Dawida Błanika.
- Starałem się skierować piłkę w stronę bramki, ale tuż przed nią jeden z obrońców niefortunnie zmienił jej lot, co dla nas z kolei skończyło się dobrze - opowiadał ze swojej perspektywy skrzydłowy opolan, który z kolei w pewien sposób przeżył odwrotną drogę do defensora Stomilu. On bowiem kilka chwil przed golem na 2-1 dla rywala mógł taki wynik dać swojemu zespołowi, jednak nie posłał futbolówki do siatki z najbliższej odległości.
- Zabrakło mi chyba kilka milimetrów, żeby zamknąć akcję szybciej, a tak to praktycznie zderzyłem się ze słupkiem i nie było już miejsca żeby jakoś to "wkręcić" - tłumaczył Błanik.
A wszystko to działo się po sprytnym zgraniu Szymona Skrzypczaka, który sam też mógł zanotować trafienie chwilę po wejściu na boisko, jednak gdy znalazł się praktycznie "oko w oko" z golkiperem rywali źle uderzył swoją słabszą, lewą nogą. Ba! Inny napastnik opolan Jakub Moder również mógł "załatwić sprawę", ale w ostatniej akcji meczu źle uderzał z 14. metrów i zaraz potem sędzia zakończył spotkanie.
Nie od parady opis meczu zaczynamy od jego końcówki, albowiem gdyby ktoś bardzo spóźnił się na trybuny stadionu przy ul. Oleskiej i wszedł w okolicach godziny samej gry, to niewiele by stracił... Do tego czasu bowiem niewiele się działo, a wręcz nawet z boiska wiało nudą.
W inauguracyjnej odsłonie godne odnotowanie były jedynie próba Modera na samym początku i sytuacja na jej półmetku, gdy Piotr Żemło doszedł do dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale strącona wcześniej przez rywala futbolówka nabiła mu tylko nogę. Z kolei gdy mijało pół godziny od pierwszego gwizdka Tomas Mikinic wybił piłkę z linii bramkowej zmierzającej tam w związku z zamieszaniem po rzucie rożnym.
Tuż po zmianie stron pierwszy i ostatni raz dał o sobie znać Ivan Martin pudłując głową nieznacznie. Aż wreszcie po dośrodkowaniu z kornera najsprytniej w "szesnastce" gości zachował się Żemło i z półobrotu huknął pod poprzeczkę. Niebawem Błanik nieznacznie spudłował z rzutu wolnego, a zaraz po nim Rafał Niziołek w sposób niesygnalizowany posłał piłkę minimalnie obok celu.
Wtedy niespodziewanie obudzili się olsztynianie i w ciągu 150 sekund mogli totalnie odwrócić losy spotkania. Najpierw z bliska wyrównał Szymon Sobczak, do tego zaraz potem ten sam zawodnik mógł wyprowadzić swój team na prowadzenie po tym jak piłka trafiła w rękę Pawła Baranowskiego, a sędzia wskazał na "wapno". Kapitalnie jednak spisał się Artur Krysiak broniąc wcale niezłą próbę rywala. Ostatni kwadrans to walka na całego i opisywane już na wstępie wydarzenia...
- Nie do końca jesteśmy zadowoleni z tego remisu - zaznaczał Żemło. - Liczyliśmy na pełną pulę, ale myślę, że z przebiegu spotkania, tym bardziej z jego końcówki, to tak na dobrą sprawę trzeba ten punkt szanować.
Odra Opole - Stomil Olsztyn 2-2 (0-0)
Bramki: 1-0 Żemło - 59., 1-1 Sobczak - 73., 1-2 Kraczunow 90., 2-2 Kraczunow - 90 (samobójcza).
Odra: Krysiak - Mikinic, Żemło, Baranowski, Winiarczyk - Janus (53. Niziołek), Trojak (71. Bonecki), Czyżycki, Błanik - Ivan Martin (81. Skrzypczak), Moder.
Stomil: Leszczyński - Bucholc, Mosakowski, Kraczunow, Kuban - M. Gancarczyk, W. Gancarczyk, Lech, Jegliński (65. Pałaszewski), Niedziela (64. Mazek) - Sobczak (89. Suchanek).
Żółte kartki: Bonecki, Moder, Trojak, Żemło - Bucholc, W. Gancarczyk, Jegliński, Lech.