Od 1. ligi, przez Bundesligę, po Ekstraklasę - gdzie skończy Jakub Świerczok?
Młody i pewny siebie. Zrobił furorę w 1. lidze. Miał zawojować Bundesligę i wszystko wskazywało na to, że może mu się udać. Dziś stara się o angaż w Ruchu Chorzów, 15. drużynie poprzedniego sezonu T-Mobile Ekstraklasy.
Początki? Bez szału
Zaczynał, mając dziesięć lat, w Miejskim Ośrodku Sportu Młodzieżowego w Tychach. Kolejne trzy lata to pobyt w juniorskich drużynach Górnika Katowice, balansującego wówczas pomiędzy trzecią, a czwartą ligą. Po krótkim, półrocznym, powrocie do rodzinnych Tychów, wyjechał do Krakowa, szlifować swój talent w młodzieżowych zespołach Cracovii. Barw klubu ze stadionu przy ul. Kałuży bronił przez dwa lata, w międzyczasie zaliczając rundę również w SMS-ie Kraków. Kariery w stolicy Małopolski jednak nie zrobił. Działacze „Pasów” bez żalu oddali młodego napastnika do Polonii Bytom, za pieniądze niewielkie, około 20 tys. złotych. Świerczok nie był w ogóle brany pod uwagę przy ustalaniu kadry pierwszego zespołu Cracovii, która wtedy broniła się przed spadkiem z Ekstraklasy, zajmując ostatecznie miejsce czternaste, tuż nad strefą spadkową. Najskuteczniejszym napastnikiem tamtego sezonu w krakowskiej drużynie był Bartosz Ślusarski z… trzema golami na koncie.
Początki Świerczoka w Polonii również nie wskazywały, że ten młody tyszanin za chwilę eksploduje talentem. Dwa pierwsze sezony w Bytomiu spędził w drużynie Młodej Ekstraklasy, gdzie wystąpił w sumie 41 razy, strzelając 10 goli. W tym czasie młoda drużyna Polonii kończyła rozgrywki odpowiednio na 11. i 15. miejscu w tabeli. Bez szału.
Runda życia
W pewnym momencie jego kariera nabrała zaskakująco zawrotnego tempa. W awansie do pierwszej drużyny Polonii napastnikowi pomógł regulamin rozgrywek, który stanowił, że na boisku musi znajdować się przynajmniej jeden młodzieżowiec. Taki zapis otworzył Świerczokowi drogę do drużyny Dariusza Fornalaka.
18-latek znakomicie wykorzystał swoją szansę. W trzeciej kolejce sezonu, w meczu przeciwko Sandecji, zaliczył swojego debiutanckiego gola w seniorskiej piłce. Potem było już tylko lepiej. Chwilę później mógł się już pochwalić pierwszym hat-trickiem w 1. lidze, zaaplikowanym Olimpii Grudziądz. Momentalnie zrobiło się o nim głośno w całym kraju, a samemu zawodnikowi dodało to pewności siebie. Na boisku wychodziło mu niemal wszystko. Co kopnął w stronę bramki, to wpadało do siatki rywala. Kiedyś Alex Ferguson powiedział o Cristiano Ronaldo, że ten jest tak pewny siebie, iż wychodzi na boisko jakby o pół kroku przed innymi zawodnikami. Tak też było, oczywiście zachowując odpowiednie proporcje, ze Świerczokiem. Kończył akcje zespołu w polu karnym, strzelał gole z dystansu, trafiał głową, pewnie egzekwował rzuty karne. Pamiętam jego występ w Łęcznej, przeciwko GKS-owi. Wyglądał imponująco, sprawiał wrażenie pewnego w stu procentach swoich umiejętności, bez śladu pokory ze względu na młody wiek. Jego gol zdobyty w tym meczu też w pewien sposób symbolizował jego postawę. Przyjął piłkę tuż przed linią pola karnego, nie przejął się zupełnie atakiem doświadczonego Nikitovicia, popatrzył w stronę bramki i uderzył precyzyjnie. Niby od niechcenia, ale piłka wpadła tuż przy słupku. Nie mogło być inaczej. 12 goli, w tym dwa hat-tricki, sprawiły, że Świerczok znalazł się na ustach wszystkich. Pojawiły się opinie głoszące, iż napastnika można powoli przymierzać do kadry Polski na Euro 2012. Na zainteresowanie ze strony klubów możniejszych od Polonii też nie trzeba było długo czekać.
Na progu poważnej kariery
Po piłkarza zgłosiła się Wisła Kraków, jednak działacze Białej Gwiazdy napotkali co najmniej dwie poważne przeszkody. Jedną z nich byli kibice zespołu ze stadionu przy Reymonta, którzy kategorycznie sprzeciwili się pozyskaniu piłkarza. Powodem podobno były zdjęcia obrażające Wisłę, które kiedyś Świerczok miał umieścić w Internecie jako zawodnik Cracovii. Drugą przeszkodą, ostatecznie zamykającą temat przejścia 19-latka do Krakowa, była oferta Kaiserslautern. Klub z Bundesligi zaoferował sumę, której Wisła nie była w stanie przebić. W ten sposób Świerczok, nie mając na koncie choćby jednego meczu rozegranego w polskiej Ekstraklasie, po zaledwie osiemnastu występach na poziomie 1. ligi, jechał na podbój Bundesligi.
Transfer za 400 tys. euro i trzyipółletni kontrakt – 19-latek stanął na progu poważnej kariery. Niemcy mocno wierzyli w możliwości młodego napastnika, już w pierwszym meczu rundy wiosennej Świerczok pojawił się w wyjściowej jedenastce. Choć w ostatniej minucie spotkania był tego bardzo bliski, bramki w pojedynku z Werderem nie zdobył. Mimo tego pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, a serwis goal.com wybrał go nawet zawodnikiem meczu. Był to ostatni, jak do tej pory, mecz zawodnika w pełnym wymiarze czasowym. A przypomnijmy, że było to w styczniu 2012 roku. W sumie wychowanek MOSM Tychy zaliczył 6 spotkań w Bundeslidze, z których jego klub nie wygrał żadnego. Ostatecznie Kaiserslautern spadł do 2. Bundesligi, a Świerczok nie okazał się lekiem na nieskuteczną ofensywę klubu z Fritz Walter Stadion.
Pół godziny w Ekstraklasie
Po sezonie funkcję szkoleniowca zespołu objął Franco Fonda, który zadecydował, że najlepszym rozwiązaniem dla Polaka będzie powrót na zasadzie wypożyczenia do rodzimej Ekstraklasy. Tak też się stało, Świerczok na rok trafił do beniaminka, Piasta Gliwice. Napastnik debiutował w meczu z Pogonią Szczecin, wszedł z ławki i nawet mógł zdobyć niezwykle efektownego gola. Wszystko wskazywało na to, że tyszanin jest na jak najlepszej drodze do odbudowania wysokiej formy. Przyszły też powołania do młodzieżowej reprezentacji Polski. A wraz z nimi kontuzja. W meczu z Portugalią, nie mającym już żadnego znaczenia (Polska wcześniej straciła szanse na awans do finałów mistrzostw Europy), Świerczok pojawił się na boisku w 81. minucie. Zawodnik Piasta zdążył jeszcze dwukrotnie zagrozić bramce rywala, zanim w 10 minut po pojawieniu się na murawie musiał ją opuścić z poważną kontuzją. Diagnoza – zerwane więzadła krzyżowe przednie, operacja i co najmniej pół roku przerwy.
Pół roku przeciągnęło się do końca sezonu. Świerczok nie pojawił się na boisku od feralnego meczu z Portugalią z 10 września. Tym samym zakończył sezon mając na koncie rozegrane 31 minut. Tymczasem zespół Kaiserslautern nie zdołał awansować do Bundesligi. Polak wciąż jednak nie pasuje do koncepcji trenera Franco Fondy, więc został odesłany z powrotem do ojczyzny. Zainteresowanie zawodnikiem wyraził Ruch Chorzów, 15. zespół poprzedniego sezonu, który utrzymał się w Ekstraklasie tylko dzięki degradacji Polonii Warszawa. Na razie Świerczok przechodzi szczegółowe badania medyczne. Jeśli wszystko tym razem pójdzie po myśli młodego napastnika, przyszły sezon spędzi na kolejnym wypożyczeniu w Ekstraklasie. I z pewnością będzie chciał udowodnić wszystkim, samemu sobie zapewne również, na ile tak naprawdę go stać. Oby tylko pozwoliło mu na to zdrowie, bo chyba wszyscy jesteśmy tego ciekawi.