Oceny Podbeskidzia za mecz z Górnikiem: Ambicja starej gwardii nie wystarczyła
Powrót i ambitna gra Marka Sokołowskiego i Damiana Chmiela nie wystarczyły. Podbeskidzie przegrało w Łęcznej z Górnikiem 1:5 i w fatalnym stylu spadło do pierwszej ligi. Zobacz, jak oceniliśmy występy bielszczan w ich ostatnim meczu o stawkę w Ekstraklasie.
fot. Wojciech Czekała
<script type="text/javascript" src="http://widget.ekstraklasa.net/js/w.js#scorebox.html?mecz_id=570bd4c780557d984ad5e746&c=6&h=93&w=700"></script>
Emilijus Zubas (3): Przez większość sezonu najlepszy zawodnik drużyny, ale w Łęcznej zawiódł także on. Fatalnym błędem przy golu na 0:3 przypieczętował swój drugi spadek z Ekstraklasy.
Oleg Veretilo (3): Nieudany występ. Maczał palce przy pierwszym golu dla rywali, zbyt łatwo dawał się ogrywać skrzydłowym Górnika.
Paweł Baranowski (2): Odwracając znane powiedzenie, przeszedł drogę od bohatera do zera. W piątek był na ustach Bielska-Białej, a w Łęcznej zawiódł na całej linii. Mnóstwo prostych błędów, straty i samobój, który przelał czarę goryczy.
Jozef Piacek (3): Problemy z kontuzjami wybiły go z rytmu. Nie ustrzegł się błędów i nie był już ostoją „Górali”, tak jak przez większość rundy.
Adam Mójta – 3: W kiepskim stylu pożegnał się (najprawdopodobniej) z Podbeskidziem. Rywale łatwo wyciągali go ze strefy obronnej, a jego dośrodkowania ze stałych fragmentów gry wołały o pomstę do nieba.
Jakub Kowalski (4): Nie można mu było odmówić ambicji. Starał się, miał kilka udanych zagrań, ale w ogólnym bilansie niewiele dał Podbeskidziu. Spóźnił się z kryciem Leandro w akcji przy golu na 2:0.
Kohei Kato (4): Bezbarwny – to określenie, które pasuje do opisu jego występów od kilku kolejek. Niewidoczny w ofensywie i mało skuteczny w odbiorze. Kiepsko poradził sobie w meczach rozgrywanych pod presją.
Marek Sokołowski (5): Dał z siebie wszystko, ale poza ambicją nie był w stanie wnieść do gry Podbeskidzia niczego więcej. Chyba najbardziej wyróżniająca się postać w drużynie, choć zdecydowanie brakowało mu dokładności.
Mateusz Możdżeń (3): Rundę finałową może spisać na straty. Tak jak w poprzednich spotkaniach, nie spełnił oczekiwań i przez większość meczu pozostawał niewidoczny.
Damian Chmiel (4): Wrócił, by ratować Podbeskidzie, ale nie mógł oszukać faktu, że wiosną nie trafił z dobrą formą. Skrzydła bielszczan w Łęcznej właściwie nie istniały. Niekorzystnie na jego grę na pewno wpływał fakt, że w obronie musiał łatać dziury po Mójcie.
Robert Demjan (5): Bardzo dobry początek, ale później nie miał wsparcia kolegów i rzadko docierała do niego piłka. W końcówce zmarnował niezłą okazję.
Rezerwowi:
Samuel Stefanik (4): Jego wejście nie wniosło ożywienia do gry.
Adam Deja (5): Zaraz po jego wejściu Podbeskidzie straciło bramkę na 0:3. Później przyłożył rękę do utraty kolejnego gola. Zaliczył ładne, honorowe trafienie, które było zarazem jego pierwszym w Ekstraklasie.
Bartosz Jaroch grał zbyt krótko, by go ocenić.