Oceny piłkarzy Podbeskidzia za mecz z Górnikiem: silna defensywa kluczem do wygranej
W meczu z Górnikiem Łęczna Podbeskidzie po raz pierwszy w tym sezonie nie straciło bramki w meczu u siebie, przede wszystkim za sprawą bardzo dobrej gry w defensywie. "Górale" w drugiej połowie wytrzymali napór rywali i w końcówce sami przesądzili o losach spotkania. Zobacz, jak oceniliśmy ich występ.
fot. Wojciech Matusik / Polska Press
Oceny w skali 1-10
Emilijus Zubas – 6: Do przerwy marznął między słupkami, ale po zmianie stron piłkarze Górnika zadbali, by się rozgrzał. Tym razem nie musiał się wysilać tak jak w sobotę w Krakowie, ale przy wszystkich strzałach i dośrodkowaniach gości zachował się bez zarzutu.
Marek Sokołowski – 6: Udowadnia, że w wieku 37 lat wciąż może być pewnym punktem zespołu na boku obrony. Nie pozwalał łatwo się ogrywać skrzydłowym Górnika, zaliczył aż 23 odbiory.
Jozef Piacek – 6: Trzyma poziom. W kolejnym spotkaniu potwierdził, że nie tylko dobrze czuje się w duecie z Baranowskim, ale też nieźle wprowadza piłkę do gry.
Paweł Baranowski – 6: Zablokował kilka niebezpiecznych strzałów, które mogły sprawić kłopot Zubasowi. Odebrał sporo piłek (21) i nie pozwolił na wiele zdobywcy hat-tricka z poprzedniego weekendu.
Adam Mójta – 6: Benjamin Button polskiej piłki nie zwalnia tempa. W pierwszej połowie aktywnie oskrzydlał akcje „Górali”, w drugiej było go trochę mniej, ale to do niego należało ostatnie słowo. Strzelił swoją czwartą bramkę w tym sezonie, a starszym kibicom Podbeskidzia coraz bardziej zaczyna przypominać Jarosława Bujoka.
Jakub Kowalski – 4: Starał się, szarpał, ale po jego akcjach bielszczanie nie mieli wiele pożytku. Podobnie jak w Krakowie, sporo pozostawiała do życzenia jego jakość dośrodkowań.
Kohei Kato – 7: W trudnych warunkach radził sobie najlepiej. Skutecznie pilnował, by Górnik nie zdobywał przewagi w środku pola, przerywał akcje rywali i ofiarnie blokował ich strzały – tak jak w drugiej połowie, gdy po próbie Pitrego zatrzymał piłkę na linii bramkowej.
Mateusz Możdżeń – 5: Widać, że jest w niezłej formie, ale na tak trudnej nawierzchni było mu trudno o dokładność. Jest jednak aktywny, nie unika odpowiedzialności, a to duża różnica w porównaniu do jego postawy w rundzie jesiennej.
Mateusz Szczepaniak – 7: Bez jego bramki Podbeskidzie raczej nie sięgnęłoby po komplet punktów. Choć przeciwko obrońcom Górnika nie miał łatwego zadania, był aktywny i dobrze zgrywał piłki do skrzydłowych lub Demjana.
Damian Chmiel – 5: Tym razem mniej widoczny. Wśród pomocników „Górali” miał najmniej kontaktów z piłką, ale nawet jeśli nie klei mu się gra, to powalczy w defensywie i zostawi na boisku sporo zdrowia. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór.
Robert Demjan – 5: Starał się, walczył, szukał sobie miejsca w różnych strefach boiska, ale nie miał łatwo. Bożić i Pruchnik z dobrym skutkiem zadbali, by odciąć go od podań kolegów.
Rezerwowi:
Paweł Tarnowski – 5: Wszedł, by rozruszać ofensywę Podbeskidzia, ale tym razem jego wejście nie ożywiło gry „Górali” tak, jak przeciwko Lechowi czy Wiśle.
Samuel Stefanik – 4: Przez pół godziny zaliczył ledwie pięć kontaktów z piłką. To nie były warunki, w których mógł wykorzystać swój „magic touch”, choć po jedynym oddanym strzale o mały włos nie sprawił Bartkusowi kłopotów.
Oleg Wierietiło grał zbyt krótko, by go ocenić.