Oceny piłkarzy Legii za mecz z FC Midtjylland. Lewczuk zjadł wiaderko witamin, Prijović zapewnił wygraną, a Malarz uchronił przed stratą gola
Legia Warszawa wygrała po raz pierwszy w fazie grupowej Ligi Europy. U siebie pokonała skromnie FC Midtjylland 1:0 (1:0). Dzięki temu zachowuje szanse na awans do fazy pucharowej. Oto jak oceniliśmy jej piłkarzy za dzisiejsze spotkanie.
fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS
Noty wystawiliśmy w skali od 1 do 10.
Arkadiusz Malarz (7) – Udanie zastąpił Dusana Kuciaka. Zachował przecież czyste konto. A nie byłoby to możliwe bez skutecznych interwencji. Parę z nich było najwyższej próby.
Bartosz Bereszyński (6) – Pokazał się z dobrej strony. Chętnie oskrzydlał akcje. Legia dzięki temu parę razy miała przewagę na połowie przeciwnika. W drugiej części, właśnie dzięki Bereszyńskiemu, prawie strzeliła gola na 2:0.
Stojan Vranjes (5) – Zaczął na stoperze, potem przeszedł do środka pomocy zamieniając się miejscami z Jodłowcem. Generalnie spisał się bez zarzutu. Może dwa lub trzy razy powinien nieco lepiej interweniować, ale zostawmy to.
Igor Lewczuk (8) – Zaimponował. Nie dość, że wypełnił swoją rolę w defensywie, to jeszcze zaistniał w ataku. To po jego dośrodkowaniu padł jedyny gol. I po jego kolejnych podłączeniach do akcji była później bliska podwyższenia prowadzenia.
Łukasz Broź (6) – Zagrał solidnie. Wiele razy dał się sfaulować – nawet pod polem karnym Duńczyków. Często zresztą w tamtych okolicach gościł. Raz bardzo fajnie wyłożył piłkę Trickovskiemu. Mogła paść z tego bramka.
Michał Kucharczyk (5) – To nie było wielki mecz w jego wykonaniu. Raczej przeciętny. W kluczowych momentach dla rozwoju akcji trochę za bardzo kombinował lub po prostu zwlekał z podjęciem decyzji. W końcówce zaś, kiedy dostał dobre podanie, kopnął w rękawice bramkarza.
Tomasz Jodłowiec (5) – Akurat w tym spotkaniu nie był pierwszoplanową postacią. Oczywiście zanotował parę przechwytów, wygrał jakieś główki, jednak trudno jest stwierdzić, że wyrósł ponad powszechnie rozumianą przeciętność.
Ondrej Duda (5) – Gola nie strzelił, asysty nie zaliczył. Nie oczarował. Ale i nie rozczarował. Ot taki występ bez historii, jak jeden z kilkunastu pozostałych w sezonie.
Ivan Trickovski (5) – Próbował coś wskórać, lecz bez powodzenia. Jeden groźny strzał wybronił mu bramkarz. Boisko opuścił dziesięć minut przed zakończeniem meczu. Prawdopodobnie z urazem pachwiny.
Aleksandar Prijović (6) – Cudowną główką zagwarantował pierwsze grupowe zwycięstwo. Co warte podkreślenia, uderzył z daleka, mocno i precyzyjnie. Słowem, idealnie. Zszedł krótko po godzinie gry.
Nemanja Nikolić (5) – W lidze strzela w ilościach hurtowych. W pucharach – wprost przeciwnie. To był jego czwarty występ na poziomie grupowym i też czwarty bez gola. Dzisiaj był w stanie dać drużynie jedynie przebiegnięte kilometry i walkę. Kiedy raz umieścił piłkę w siatce, to sędzia odgwizdał słusznego spalonego.
Weszli z ławki:
Guilherme (5) – Dostał nieco ponad 20 minut. Nic szczególnego nie wniósł do gry. Ale i niczego nie zawalił.
Michał Żyro i Marek Saganowski grali zbyt krótko, by ich rzetelnie ocenić.