Oceny piłkarzy Cracovii za mecz z Zagłębiem. Nie tak to miało wyglądać
Ligowe statystyki, przyzwoita forma, doping kibiców, własne boisko – przed meczem wszystko przemawiało na korzyść Pasów. Tym razem jednak im się nie udało. Po zaciętej walce do ostatnich sekund, ulegli Zagłębiu Lubin 1:2. Mimo, wielu ofensywnych akcji, podopieczni Jacka Zielińskiego zdobyli tylko jedną bramkę. Przewagi w posiadaniu piłki, nie przełożyli na końcowy rezultat. Drobne błędy w obronie oraz słabe wykończenia w ataku sprawiły, że Cracovia po raz pierwszy od września zeszła ze swego boiska pokonana.
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Grzegorz Sandomierski (6) – w pierwszej części gry nie mógł narzekać na nadmiar pracy Zagłębie atakowało nieśmiało, a jego strzały zwykle okazywały się niecelnie. Z kilku groźniejszych sytuacji udawało mu się wychodzić cało. Nie obronił dopiero rzutu karnego. W drugiej połowie również nie popełnił wielu błędów. Ten jeden, przy golu Łukasza Janoszki, kosztował jednak Cracovię trzy punkty.
Deleu (5) – fajnie wyglądał szczególnie w ofensywie. Często można było go zobaczyć na połowie rywala, jak celnie wymieniał podania z Jakubem Wójcickim. Piłkę w pole karne rywali próbował kierować również długimi dośrodkowaniami. Ani one, ani strzały z dystansu nie przyniosły jednak większego efektu. Na własnej połowie miewał problemy z upilnowaniem Arkadiusza Woźniaka czy Krzysztofa Piątka.
Piotr Polczak (3) – bądź co bądź to po jego faulu na Krzysztofie Piątku, arbiter odgwizdał jedenastkę. To wydarzenie na dobrą sprawę zadecydowało o całym spotkaniu – nie tylko dało przewagę lubinianom, ale sprawiło, że gospodarze do szatni wchodzili w fatalnych nastrojach. Nie był to jego jedyny błąd w tym spotkaniu. Miał bowiem problemy z upilnowaniem rywali przez całe spotkanie. W końcówce meczu próbował pomóc zespołowi w ofensywie, lecz tym razem na nic się to nie zdało.
Hubert Wołąkiewicz (4) – przez praktycznie całe spotkanie trzymał się okolic własnego pola karnego. Skupiał się na hamowaniu ofensywnych zapędów rywali oraz oddalaniem zagrożenia od bramki Grzegorza Sandomierskiego. Z różnym skutkiem. Ogromne kłopoty sprawiał mu bowiem Krzysztof Piątek czy Arkadiusz Woźniak. Ofensywni gracze Zagłębia okazali się szybsi i sprytniejsi od doświadczonego defensora.
Łukasz Zejdler (6) – ocena sześć trochę na zachętę. Znalazł się w nowej dla siebie sytuacji – wszak zwykle ustawiany jest w linii pomocy. I całkiem nieźle sobie z tym poradził. Lepiej lub gorzej, udawało mu się wywiązywać ze swoich obowiązków w defensywie. Kilkukrotnie udało mu się skutecznie zatrzymać Łukasza Janoszkę czy Jarosława Kubickiego. W miarę możliwości angażował się również w ataku, gdzie świetnie rozumiał się z Bartoszem Kapustką.
Marcin Budziński (3) – nie bez powodu trener Jacek Zieliński zdecydował się ściągnąć go już w przerwie. Pomocnik Pasów był bowiem praktycznie niewidoczny na murawie. Nie odnosił sukcesów w rozbrajaniu ataków Zagłębia, nie przyczyniał się również do walki w ataku. Próbował wymieniać podania z najbliżej stojącymi partnerami, lecz nie zaskakiwał nimi gracz z Lubina.
Damian Dąbrowski (6) – jak praktycznie w każdym spotkaniu, również w tym z Zagłębiem wykonywał ogromną pracę w środku pola. Pierwsza instancja, jeśli chodzi o hamowanie ofensywnych zapędów podopiecznych Piotra Stokowca. Nie bał się także cofnąć pod własną bramkę. Krótkimi podaniami tworzył sytuacje również swojemu zespołowi. Bardzo dobrze rozumie się z kolegami, dzięki czemu po jego podaniach, tworzyli oni trochę zamieszania w polu karnym Martina Polacka.
Jakub Wójcicki (6) – to właśnie jego, prawą stroną toczyła się większość natarć ze strony Pasów. Bardzo kreatywny, co i raz próbował przedrzeć się przez zasieki rywali. Często nawet całkiem skutecznie. Fajnie wyglądała jego wymiana podań z Deleu, Mateuszem Cetnarskim czy Damianem Dąbrowskim. Jego centry czy próby strzałów konsekwentnie straszyły piłkarzy z Lubina.
Mateusz Cetnarski (5) – to wciąż nie jest ten Mateusz Cetnarski, którego chcieliby oglądać kibice przy Kałuży. Bardzo pracowity w środku pola. Bardzo się starał przez całe spotkanie – konstruował akcje swojej drużyny, zagrywał do kolegów, wystawiał im piłki pod pole karne Zagłębia. Jego poczynania łatwo odcyfrowywali jednak rywale, przez co nie przynosiły zamierzonego efektu.
Bartosz Kapustka (6) – ponownie jeden z lepszych piłkarzy Pasów na boisku. Konsekwentnie udowadnia, że świetna jesień nie była przypadkowo. Mimo, słabszej postawy całego zespołu, młody pomocnik nadal miał swe przebłyski. Szybkie rajdy, dryblingi – defensorom Zagłębia potrafił sprawić spore kłopoty. Nie tylko starał się dogrywać do kolegów, ale sam także wykańczał akcje. Brakowało mu jednak celności zarówno przy strzałach, jak i niektórych przerzutach do czających się partnerów.
Erik Jendrisek (4) – koledzy stworzyli mu kilka naprawdę fajnych sytuacji, które bez trudu można było zamienić na bramkę. Tym razem tak sztuka mu się nie udała. Próbował zarówno z bliska jak i z daleka, wciąż jednak na drodze stawała mu niecelność lub solidna postawa Martina Polacka. Sporą przeszkodą byli dla niego także stoperzy Zagłębia.
Weszli z ławki:
Boubacar Diabang (7) – mimo, że na murawie spędził tylko 45 minut, rozegrał chyba najlepsze spotkanie ze wszystkich podopiecznych Jacka Zielińskiego. Od razu ruszył do przodu i starał się zrobić wszystko, aby uratować jeszcze to spotkanie. Przyniosło to nie tylko kilka szybkich oraz sprytnych sytuacji, ale i wyrównującą bramkę. Wspaniałym trafieniem zakończył praktycznie indywidualną akcję, podczas której sam minął kilku rywali.
Dariusz Zjawiński (4) – zaraz po pojawieniu się na boisku, miał okazję zdobyć upragnione trafienie. Nie udało mu się ani wtedy, ani w ogóle w tym spotkaniu. Miał tchnąć swój zespół do ataku, lecz nie do końca chyba zdołał wykonać to zadanie.
Anton Karachanakov (4) – po raz drugi dostał szansę z ławki i znowu nie zabłysnął. Wymienił parę podań z kolegami i właściwie na tym kończą się jego zasługi. Wchodząc, nie wniósł wiele na murawę.