Oceny Piasta za mecz z Wisłą: Gdyby nie Szmatuła...
W Gliwicach z pewnością liczono, że porażka z Lechią Gdańsk okaże się okrutną pobudką dla podopiecznych Radoslava Latala. Powrót na tarczy oraz stracony fotel lidera miał obudzić piłkarzy Piasta, wzbudzić sportową złość i zachęcić do jeszcze cięższej pracy. Dodatkowym atutem miał okazać się fakt, że w przeciwieństwie do większości ekstraklasowych drużyn, gracze z Gliwic nie rozgrywali spotkania w ciągu tygodnia. Dzisiaj mieli więc być wypoczęci i gotowi, aby powrócić na pierwsze miejsce. Na boisku jednak nie pokazali wiele. Przez długie chwile dawali rywalom prowadzić grę i tworzyć sobie strzeleckie sytuacje. Gdyby nie świetna postawa Jakuba Szmatuły przez całe spotkanie, a także wybroniony karny w ostatniej minucie, Piast ponownie wracałby do domu z pustymi rękami.
fot. Ryszard Kotowski
Wyjściowa jedenastka:
Jakub Szmatuła (7) – swoją interwencją z ostatniej minuty dosłownie wybronił swojemu zespołowi punkt. Idealnie odczytał strzał Pawła Brożka, tym samym zapewniając zespołowi remis. Przez wcześniejsze 90 minut także dawał bardzo dużo zespołowi. Konsekwentnie wyciągał strzały wiślaków – przy niektórych miał szczęście, lecz jak wiadomo ono sprzyja lepszym. Przy bramce Bobana Jovicia mógł jednak zachować się lepiej. Jego interwencja okazała się nieco niefortunną.
Patrik Mraz (6) – w defensywie raczej skuteczny. Przez praktycznie całe spotkanie starał się stawiać czoła Rafałowi Boguskiemu czy Bobanowi Joviciowi. Zwykle udawało mu się zatrzymywać ich natarcia. Długimi wrzutami czy dośrodkowaniami w pole karne próbował podać futbolówkę do czających się na połowie rywali kolegów. Dzięki temu stworzył kilka sytuacji Pawłowi Moskwikowi. Częściej jednak jego piłki lądowały pod nogami rywali. Stałe fragmenty gry w normie, ale nie przyniosły pożądanego efektu.
Uros Korun (5) – tak jak przez większość czasu skupiał się na obronie, tak w końcówce, chcąc jeszcze uratować trzy punkty, wziął się także do ataku. Szybko przemieszczał się na połowe rywali, gdzie szukał szczęścia strzałami z dystansu. Tym razem nieskutecznie. Wykonywał również sporo pracy w środku pola. Czasem jednak nie nadążał za kontratakami Wisły, przez co zostawiał partnerów samych sobie.
Hebert (4) – miewał już lepsze spotkania w tym sezonie. Na pewno nie można odmówić mu chęci, lecz trzeba przyznać, że zdarzało mu się sporo błędów. Zdenek Ondrasek, Rafał Wolski czy Paweł Brożek tworzyli mu spore problemy. Czasami wychodził ze starć z nimi zwycięsko, lecz czasem także musiał uznać ich wyższość. Przy stałych fragmentach gry ruszał do ataku, lecz tym razem nie wpłynął na końcowy rezultat.
Kristijan Ipsa (3) – zaczął całkiem nieźle – nie popełniał większych błędów, ani nie dawał się jakoś spektakularnie ogrywać rywalom. Z czasem jednak, wobec kolejnych natarć wiślaków, zaczął się gubić. Nie nadążał za kontratakami, zdarzało mu się przepuścić przeciwników. Zdenek Ondrasek czy Rafał Wolski bez większego kłopotu go wymijali. W końcówce niepotrzebnie sfaulował Arkadiusza Głowackiego przez co zafundował kibicom sporo emocji.
Marcin Pietrowski (4) – miał spore problemy z upilnowaniem Rafała Wolskiego. 23-latek był jednym z jaśniejszym punktów Białej Gwiazdy i co chwila uciekał właśnie Pietrowskiemu, tworząc zagrożenie pod bramką Jakuba Szmatuły. Piłkarz Piasta próbował również swoich sił w ataku. Starał się mijać szybkimi rajdami Rafała Pietrzaka lub wymieniać krótsze podania z kolegami. Strzały z dystansu w jego wykonaniu nie zmierzały jednak w światło bramki.
Radosław Murawski (5) – starał się dawać swojej drużynie jak najwięcej. Zarówno w obronie jak i ataku. Gdy tylko zaszła taka potrzeba, cofał się do linii obrony, by pomóc z hamowaniu ofensywnych chęci Zdenka Ondraska oraz Rafała Wolskiego. Ogromną pracę wykonywał również w środku boiska, gdzie konstruował sytuacje swojemu zespołowi.
Kamil Vacek (6) – to wciąż nie jest ten Kamil Vacek, którego kibice Ekstraklasy mieli okazję podziwiać zimą. Miewał jednak przebłyski. Jednym z nich był świetny rajd prawą stroną boiska, zakończony podaniem do Josipa Barisicia i jedyną bramką Piasta. Nie była to jedyna godna pochwały akcja autorstwa tego duetu. Dobrze wyglądała również współpraca Vacka z Radosławem Murawskim czy Sasą Zivcem. Nieco gorzej wychodziły mu stale fragmenty gry, które nie przynosiły zbyt wiele zagrożenia dla Michała Miśkiewicza.
Sasa Zivec (4) – bez trudno można było go dostrzec na boisku. Wciąż starał się być pod piłką. Nie można jednak powiedzieć, jakoby przynosiło to większe efekty. Oczywiście, często mącił szyki rywali, wbiegał na ich połowę, kręcił się pod ich polem karnym, lecz równie szybko zmuszony był uznawać ich wyższość. Sporo strat sprawiło, że nie wziął udziału w żadnej poważniejszej akcji.
Paweł Moskwik (3) – jeden ze słabszych zawodników Piasta. Miał dać siłę w ofensywie, zamiast tego pomagał raczej rywalom – przez proste błędy po prostu oddawał im piłki. Nie do końca mógł zrozumieć się z Kamilem Vackiem czy Sasą Zivcem, przez co nie odbierał ich podań. Miał problem z przebiciem się przez Arkadiusza Głowackiego czy Bobana Jovicia.
Josip Barisić (6) – fantastycznie wykorzystał centrę Kamila Vacka i umieścił piłkę w siatce, tym samym zdobywając jedyna bramkę dla gliwiczan w tym meczu. Mógł wpisać się na listę strzelców jeszcze kilkukrotnie, lecz już nie powtórzył tej sztuki. Przez praktycznie całe spotkanie czaił się w polu karnym, gdzie skutecznie uciekał rywalom i odbierał dośrodkowania partnerów.
Gracze rezerwowi:
Martin Bukata (3) – trener Radoslav Latal wpuścił go by dopilnował prowadzenia Piasta. Bynajmniej się to nie udało – Wisła wyrównała, a sam Bukata nie zwracał na siebie uwagi. Zaliczył kilka kontaktów, lecz nie dokonał niczego większego.
Gerard Badia (bez oceny) – na murawie spędził ponad kwadrans, nie zdołał niczego dokonać. Niby próbował wspomóc zespół w ataku, lecz tak naprawdę nie było go zbytnio widać.
[b[Arturs Karasausks (bez oceny) [/b] – nie dostał wiele czasu, ale też nie pokazał, że zasługuje na więcej. Łatwo tracił piłki otrzymywane od kolegów.