Oceny Legii Warszawa za blamaż z Wisłą Płock: Czerwona niedziela Astiza, czarna Wojskowych
Pierwszy zespół pokonany przez Wisłę Płock w tym sezonie. To właśnie piłkarze Legii mogą dopisać sobie do listy letnich blamaży. Po odpadnięciu z F91 Dudelange, Spartakiem Trnawa zanotowali kolejną porażkę. Derby Mazowsza rządzą się własnymi prawami, ale nawet one nie pozwalają w Warszawie na optymizm.
fot. Sylwia Dąbrowa
Oceny w skali 1-10
Arkadiusz Malarz (4)
W ubiegłym sezonie nie raz ratował Legię przed porażkami. Tym razem stan drużyny jest na tyle ciężki, że tutaj nie pomoże nawet reanimacja. Co można powiedzieć o gościu, który prezentował się gorzej od krytykowanego wszem i wobec Thomasa Daehne i wpuścił trzy gole więcej od niego? Na pewno nic dobrego. Choć przy trafieniach z rzutu karnego oraz rzutu wolnego nie miał wiele do powiedzenia, to w pozostałych dwóch sytuacjach mógł zachować się lepiej.
Mateusz Hołownia (2)
To co udało się z Sosnowcem niekoniecznie musiało udać się z Wisłą Płock. Ustawienie go naprzeciwko Mateusza Szwocha oraz ofensywnie nastawionego w ekipie Nafciarzy Alana Urygi nie było najlepszym pomysłem - jego stroną w pierwszej połowie toczyło się sporo ataków gości. Nie miał w defensywie pomocy ze strony Hamalainena, a i Wieteska nie rozgrywał dobrego meczu. W konsekwencji na jego tle dobrze prezentował się nawet Nico Varela.
Mateusz Wieteska (2)
Z jednej strony miał dopiero wkraczającego na salony Hołownię, z drugiej bardzo słabo grającego Astiza. Znalazł się więc niejako w potrzasku i w większości sytuacji musiał radzić sobie sam. Tego nie robił. Dla atakujących Nafciarzy nie stanowił poważniejszej zapory. Sam do ataku się nawet nie ruszał, a na własnej połowie również zaliczał straty. Jak na razie ie jest tym samym zawodnikiem, który kilka miesięcy temu decydował o sile Górnika.
Inaki Astiz (1)
Trzy stracone gole z Wisłą Płock i czerwona kartka. Gorszego bilansu Hiszpan nie mógł się chyba w tym meczu spodziewać. Przy trafieniach Nafciarzy zepsuł co mógł, a gdy już wykonał swoją misję opuścił murawę. Drugi żółty kartonik obejrzał za faul w środku pola. Doświadczenie tym razem nie przyniosło boiskowej mądrości. Ricardinho wcześniej ogrywał go jak chciał. Tego dnia ośmieszyć mógłby go nawet Oskar Zawada. Na szczęście defensora Legii pozostał na ławce.
Artur Jędrzejczyk (3)
Błyszczał w pierwszych dwóch spotkaniach po powrocie do łask. Jechał na złości i świeżości, lecz to paliwo najprawdopodobniej skończyło się przed pierwszym gwizdkiem niedzielnego spotkania. Tym razem nie zagrał nic. Po jego stronie świetnie radził sobie Ricardinho, a fo ofensywy ruszał także Dominik Furman czy Damian Szymański, którzy do najczęściej atakujących zawodników nie należą. Teoretycznie z Astizem miał stanowić tę mocniejszą część linii defensywy, ale w rzeczywistości nie był wcale lepszy od znacznie niżej ocenianego i opłacanego Hołowni.
Carlos Dias (2)
Wielu kibiców wciąż nie zna nazwiska zawodnika określanego mianem "Cafu" i w meczu z Wisłą Płock nie zrobił on nic, aby się tym fanom przedstawić. Bo niecelnymi podaniami oraz stratami w środku pola w Lotto Ekstraklasie zapamiętanym zostać nie można. Jego nieporozumienia z Antoliciem owocowały atakami Nafciarzy. Miał problem z dogonieniem sunących z kontratakami rywali, a sam w ofensywie nie zdziałał nic. Może jedynie pochłaniał uwagę Adama Dźwigały. To nie wystarczyło.
Domagoj Antolić (2)
Celne podania to jednak wyzwanie. Na aktualną formę Chorwata zdecydowanie zbyt duże. Nie udało się wymienić ich z Hamalainenem, nie udało się z Cafu, nie udało sie także z wpuszczonym po przerwie Pasquato. Udało się za to kilkukrotnie podać do przeciwnika. Jego straty prowadziły do bramkowych akcji i w konsekwencji do goli. W ofensywnie nie zdziałał nic. Miał problem przy praktycznie każdym kontakcie z piłką.
Michał Kucharczyk (3)
Nie raz swoją bramką czy nieszablonowym zagraniem ratował dla Legii punkty. Tym razem nie zrobił nic co pomogłoby warszawianom uniknąć blamażu. Nie potrafił poradzić sobie z rywalami. Słabe zawody i choć w swoim stylu walczył do końca, to bez efektu.
Jose Kante (2)
Po tym spotkaniu może zastanawiać się nad sensem transferu do Warszawy. Niby zagrał w europejskich pucharach, zaprezentował się na tle zawsze groźnych Słowaków, ale w lidze jego nowy zespół wcale nie wygląda lepiej od Wisły Płock, gdzie oczekiwania są też dużo mniejsze. Tak jak jego niecelne strzały pod okiem Jerzego Brzęczka przechodziły bez większego echa, tak kiksy w barwach Wojskowych na pewno zostaną zapamiętane. Nie można zarzucić mu braku starań, ale miał problem ze skierowaniem piłki w kierunku siatki. Jego uderzenia częściej niż w światło bramki leciały w trybuny.
Kasper Hamalainen (1)
Do defensywy nie wraca, bo podobno nie należy to do jego obowiązków. W ataku się nie pokazuje, bo tym też zajmują się inni. Co więc Fin robi na boisku? Po meczu z Wisłą ciężko powiedzieć. Ustępuje miejsca Mateuszowi Szwochowi? Kieruje niecelne podania do Antolicia czy może ułatwia pracę Marcinowi Warcholakowi? Misja przed jaką postawił go Ricardo Sa Pinto pozostaje nieodgadniona. Kompletnie niewidoczny, co w perspektywie stojącego za nim Hołowni, bynajmniej nie jest na plus.
Carlos Lopez (4)
To efekt warszawskiego powietrza czy hiszpańskiej polityki Wisły Kraków w ubiegłym sezonie? - patrząc na poczynania Carlitosa oraz jego ubiegłorocznego zmiennika Zdenka Ondraska takie pytanie wydaje się naturalnym. Podczas gdy Czech przewodzi klasyfikacji strzelców, napastnik który miał być największym wzmocnieniem Legii w tym sezonie i poprowadzić ją do europejskich pucharów, na razie w pierwszym rzędzie kroczy ku kolejnym blamażom. Mówiono, że zawodnikowi jego klasy do zdobywania bramek partnerzy nie są potrzebni. Rzeczywiście w niedzielę ich nie miał, reszta drużyny nie dojechała, ale i napastnik bardzo pomógł Thomasowi Daehne z zerwaniem łatki słabego golkipera.
Gracze rezerwowi:
Cristian Pasquato (1)
Podobno na boisku przebywał przez całą drugą połowę. Tak przynajmniej wynika z meczowego protokołu, bo na pewno nie z obrazu tego spotkania. Udanie zastąpił Hamalainena - zaprezentował się równie słabo jak Fin w pierwszej połowie. Przed tym spotkaniem nie chciał iść do rezerw Juventusu, teraz mógłby mieć problem z przekonaniem do siebie rezerw Piasta Gliwice.
Sandro Kulenović (3)
O taki debiut w Lotto Ekstraklasie na pewno nie walczył. W Warszawie pojawił się w lipcu 2016 roku i od tamtej pory pracował, by w końcu zagrać w ligowym boju pierwszej drużyny. Nie tak z pewnością sobie to wyobrażał. Na boisku pojawił się przy wyniku 0:3 i de facto nie miał już nic do powiedzenia. Pokazywał się w ataku, ale na tym swój udział w meczu zakończył.
Krzysztof Mączyński (1)
Wszedł, zrobił rzut karny i zszedł pokonany. Tak w skrócie można podsumować występ reprezentanta Polski. Jedyne z czego zostanie zapamiętany po tym spotkaniu to głupi faul we własnym polu karnym na Jakubie Łukowskim. W konsekwencji padł czwarty gol.