Oceniamy wiślaków za mecz z Zawiszą: pech, czy może coś więcej?
Po klęsce Wisły Kraków w potyczce z Zawiszą Bydgoszcz kapitan Arkadiusz Głowacki mówił o marazmie i dołku, zaś Dariusz Dudka narzekał na wyjątkową kumulację pecha - noty wiślaków za porażkę z podopiecznymi Mariusza Rumaka potwierdzają smutną diagnozę kapitana z prostego powodu: w sobotę w szeregach "Białej Gwiazdy" nie było nawet jednego zawodnika, który wyłamałby się ze zbiorowej niemocy.
fot. Andrzej Banaś/Polska Press
Michał Buchalik — 5 – z każdym meczem zwolenników "Buchala" ubywa, natomiast my czujemy obowiązek stanąć okoniem i po raz kolejny głośno powiedzieć, że bramkarz Wisły najczęściej obrywa za nieudolność partnerów z obrony. W sobotę zaskoczył go tylko Alvarinho, przy czym "zaskoczył" to adekwatne słowo w odniesieniu do dość szczęśliwego strzału czubkiem buta autorstwa Portugalczyka. Po zmianie stron przedłużył nadzieje gospodarzy, gdy wybił uderzenia Miki i Świerczoka - oba niechybnie zapowiadały się na łatwego gola dla przyjezdnych.
Łukasz Burliga — 4 – w trakcie pierwszej połowy jeszcze można było powiedzieć, że "Bury" tradycyjnie broni mocno nadszarpniętego honoru wiślackiej obrony - na jego konto zapisaliśmy skuteczne interwencje i dużo popłochu z przodu. Coś w nim pękło po szarpaninie z Ziajką przy linii bocznej - żółta kartka związała mu ręce, jeśli chodzi o interwencje w tyłach, a do samego końca meczu jego wrzutki odbijały się od zawiszaków. Nie było najgorzej, choć po meczu wiślak tylko naciągnął kaptur na głowę i szybko ewakuował się ze stadionu.
Arkadiusz Głowacki — 4 – to przykre, ale wirus niemocy dotknął chyba ostatniego zawodnika w szeregach "Białej Gwiazdy", który do tej pory nie zawodził. Jak w poprzednich spotkaniach, przy wyprowadzaniu piłki wiślackiemu kapitanowi zdarzały się klopsy w ogóle niegodne opaski na jego ramieniu. Efektownych odbiorów tym razem było zero, całe szczęście podobnie, jak poważnych błędów - przy bramce Alvarinho mógł tylko rzucić się Portugalczykowi pod nogi.
Richard Guzmics — 3 – z obiecującego początku szybko zrobił się typowy węgierski gulasz. Widowiskowe wejścia na pograniczu faulu Madziar zdecydowanie za często przeplatał samobójczymi wyjściami do piłki "na raz", a w związku z tym, że w 12. minucie za jego plecami nie było prawie nikogo, dał się nabrać Mice i zrobił Alvarinho autostradę do bramki. W tygodniu Guzmics błysnął niezłą znajomością polskiego - po meczu z Zawiszą przyda mu się do wytłumaczenia się z karygodnego przepuszczenia Jakuba Świerczoka pod koniec spotkania.
Dariusz Dudka — 2 – młodszym kibicom przypominamy, że dekadę temu Dudka przychodził do klubu jako lewy obrońca - łatając nim dziurę w składzie, Franciszek Smuda chciał chyba nawiązać do starych czasów. Zamiast tego, dostał miernego dublera i niemalże kopię nieobecnego Macieja Sadloka, bo Dudka psuł wszystko, co w trakcie meczu było do zepsucia, począwszy od zadań w obronie, a kończąc na zaprzepaszczonej "setce" pod bramką Sandomierskiego w 86. minucie - takie pudła urągają nawet obrońcy.
Alan Uryga — 3 – w sobotę przy środku pomocy Zawiszy nieporadny wiślacki duet Uryga–Boguski wyglądał jak zgarnięty z ulicy. Jeżeli ktoś lubi eufemizmy, wersja dla niego: wiślak był wczoraj statyczny i asekurancki. Dla miłośników walenia prosto z mostu: przez większość meczu Uryga guzdrał się jak mucha w smole, a większość jego piłek była zagrywana tylko i wyłącznie do tyłu.
Rafał Boguski — 2 – znowu rozczarował i udowodnił, że jego rzekoma wszechstronność to mit - o ile przechwyty piłki mieściły się w akceptowalnej normie, "Dziki" gdzieś zgubił atrybuty ofensywnego zawodnika i najczęściej podawał w aut albo fuszerował krótkie zagrania na kilka metrów. Nawet kibice stracili do niego cierpliwość i przy schodzeniu z boiska poczęstowali go przeciągłymi gwizdami.
Boban Jović — 3 – czar debiutu w Bełchatowie kompletnie prysł i przeciwko Zawiszy Jović był dla Wisły niemal kompletnie nieprzydatny. Paliwa wystarczyło mu do końca pierwszej połowy - w drugiej notorycznie nadziewał się na mur złożony z obrońców rywala, ewentualnie - denerwująco idąc w ślady Burligi - mylił się przy tak potrzebnych wiślakom wrzutkach ze skrzydła. Gdy w końcu zacentrował dobrze i zapowiadało się na wyrównanie, sędzia przerwał grę, żeby wyrzucić z boiska Drygasa.
Semir Štilić — 4 – "w końcu" - chciałoby się powiedzieć patrząc na to, jak Bośniak zawracał po straconą piłkę do środka. "Znowu" na widok tego, jak nieporadny jest przy zagęszczonej defensywie rywala i bije głową w mur. Kojący fakt - prawa noga wiślackiego gwiazdora przypomniała kibicom o swoim istnieniu, a gdyby Štilić częściej decydował się na solowe przeboje w stylu tego zakończonego pięknym "rogalem" w poprzeczkę, Wiśle ubyłaby połowa problemów. Nie zapominajmy również o kilku efektownych dwójkowych akcjach z jego udziałem.
Wilde-Donald Guerrier — 3 – apele Franciszka Smudy o więcej pomyślunku przy rozwiązywaniu akcji przyniosły odwrotny efekt - w sytuacjach, kiedy trzeba było ruszyć makówką, Haitańczyk polegał tylko na swoim instynkcie, za to gdy aż prosiło się o zamknięcie oczu i uderzenie po widłach, holował piłkę aż do straty. Z jednej strony poprzeczka zabrała mu asystę po dobrym dograniu do Štilicia, z drugiej - mając przed sobą całą bramkę, z metra albo dwóch kopnął futbolówkę prosto w Drygasa.
Paweł Brożek — 3 – w sobotnie popołudnie sztab "Białej Gwiazdy" z uporem maniaka forsował taktykę, w której naczelnym zadaniem Brożka były zgrania głową do kolegów z zespołu. Efekt był taki, że oddana piłka do niego w ogóle nie wracała, co zostawiło "Brozia" bez szans na zdobycie gola. "Walczyć, biegać i się starać" z trybun pod koniec meczu raczej nie tyczyło się wiślackiego snajpera - na pewno nie można przyczepić się do stopnia, w jakim angażował się w grę.
Rezerwowi:
Jean Barrientos — 3 – jeszcze jesienią rezerwowi - czy to Stępiński, czy Sarki - przynajmniej byli w stanie rozruszać niemrawą ofensywę Wisły. Urugwajczyk drugi raz z rzędu dostał od Franciszka Smudy pół godziny na odwrócenie losów meczu i znowu tylko zmarnował czas - przerastały go nawet dogrania wzdłuż bramki.
Maciej Jankowski — 3 – wpuszczenie "Jankesa" na boisko kosztem dynamiczniejszego Stępińskiego, który w sobotę został na ławce, budziło wątpliwości od samego początku - już po zameldowaniu się na murawie jako zmiennik Jankowski nie przydał się Wiśle prawie na nic.
Emmanuel Sarki — grał za krótko