Oceniamy wiślaków za mecz z Podbeskidziem: Boże, chroń Stilicia
W piątkowym meczu z Podbeskidziem piłkarze Wisły sprezentowali swoim kibicom emocjonalny rollercoaster - indywidualne błędy Dudki i Sadloka najpierw kosztowały "Białą Gwiazdę" stratę dwóch bramek, ale imponująca pogoń w drugiej połowie była już dziełem wracającego do optymalnej formy Semira Stilicia i sekundujących mu rezerwowych - Sarkiego i Guerriera.
Michał Buchalik — 5 – za czyste konto wiślackiego bramkarza w ostatnim meczu w Zabrzu odpowiada głównie mierna ofensywa Górnika - w piątkowy wieczór Buchalik nie miał już tyle szczęścia. Nie zawinił przy bardzo pechowym rykoszecie po strzale Iwańskiego, a za drugim razem skapitulował po uderzeniu pomocnika "Górali" z rzutu karnego. Szkoda tylko, że przy remisie zachciało mu się oddać hołd Michałowi Miśkiewiczowi i odkopnął piłkę prosto pod nogi Antona Slobody - Słowak jakimś cudem nie przelobował zaskoczonego golkipera Wisły.
Łukasz Burliga — 7 – zasłużoną laurkę dla "Burego" psuje niepewna pierwsza połowa spotkania z Podbeskidziem, zwłaszcza, że vis a vis wiślaka grał zmieniony w przerwie Adam Pazio. Większość obserwatorów piątkowego meczu będzie jednak pamiętała tylko i wyłącznie drugie 45 minut w wykonaniu Burligi - obrońca "Białej Gwiazdy" to spec, jeśli chodzi o nękanie defensywy rywali rajdami w ofensywie. Przyzwoity występ ukoronowała wspaniała bramka "podcinką" - trochę w stylu Tomasza Frankowskiego z najlepszych lat.
Dariusz Dudka — 4 – powrót na pozycję stopera miał być dla "Dudiego" wielkim testem, tymczasem jego występ z Podbeskidziem można śmiało nazwać klapą. Konto najbardziej doświadczonego obrońcy w wyjściowej jedenastce Wisły obciąża "wielbłąd" przy pierwszym golu - Dudka tylko statystował, gdy Demjan umiejętnie zastawiał się w polu karnym i oddawał futbolówkę Maciejowi Iwańskiemu. Marnowane seriami próby strzałów z dystansu to kompletny bezsens, podobnie jak rzuty wolne w wykonaniu wiślaka.
Richard Guzmics — 7 – podczas meczu z Podbeskidziem chyba pierwszy raz w sezonie niemal w ogóle nie dało się odczuć braku Arkadiusza Głowackiego w zespole "Białej Gwiazdy". Węgier po raz kolejny spisał się znakomicie, asekurując przy okazji szarże Burligi prawym skrzydłem. Przydałoby się jeszcze, żeby częściej gościł pod bramką rywala przy okazji rzutów rożnych. Trudno obwiniać go za rzekome zagranie ręką, które w konsekwencji doprowadziło do rzutu wolnego, a potem do "jedenastki" dla bielszczan.
Maciej Sadlok — 3 – w piątek przepaść między duetem Guzmics-Burliga a parą Dudka-Sadlok była ogromna głównie z powodu lewego obrońcy Wisły. Jednakowo nieporadny w ofensywie i w obronie, czego apogeum było skrajnie lekkomyślne zagranie ręką w 54. minucie. Jeszcze w pierwszej połowie zmarnował rzut wolny z odległości, która zdawała się być idealna dla Semira Stilicia. Po meczu z "Góralami" największym beneficjentem problemów kadrowych Wisły jest właśnie były obrońca "Niebieskich" - przy braku konkurencji o miejsce na swojej pozycji i tak może spać spokojnie.
Alan Uryga — 4 – nadal zawodzi w roli łącznika między linią obroną a pomocą. Nie może być inaczej, jeśli próby rozegrania odbijają się od zawodników rywali jak od muru. Poradził sobie odrobinę lepiej w odbiorze, co niemal automatycznie nasuwa pytanie, czy przypadkiem nie spisałby się lepiej jako środkowy obrońca kosztem zawodzącego Dariusza Dudki.
Łukasz Garguła — 2 – wypowiedzi medialne "Guły" o mękach siedzenia na ławce rezerwowych i zapowiedzi szybkiej rehabilitacji za słabe występy rozbudziły nadzieje kibiców "Białej Gwiazdy". Jak się okazało już w trakcie spotkania z Podbeskidziem, serca do walki starczyło Gargule ledwie na kilka minut meczu. Po jednym dośrodkowaniu i jednym wślizgu w ciągu pierwszych 45 minut Franciszek Smuda zdecydował, że wiślak już nie wróci na boisko po przerwie.
Semir Stilić — 8 ★ – Bośniak z każdym kolejnym meczem nabiera kolorów i w trudnym starciu z "Góralami" znowu był największym skarbem Wisły. Koledzy z zespołu długo nie mogli zrobić użytku z precyzyjnych dośrodkowań Stilicia, dlatego decyzja o płaskim podaniu do Burligi w 75. minucie była strzałem w dziesiątkę. Zaskoczona obrona Podbeskidzia mogła tylko obserwować, jak po zjawiskowym zagraniu Bośniaka "Bury" podcina piłkę nad Peskoviciem.
Mariusz Stępiński — 5 – spory animusz wiślackiego skrzydłowego nie przekonał Franciszka Smudy i były widzewiak zakończył mecz z Podbeskidziem już po pierwszej połowie. Stępiński czarował zwodami i rajdami, ale im bliżej bramki Peskovicia, tym bardziej w jego poczynaniach brakowało efektywności, tak potrzebnej wiślakom przy stwarzaniu klarownych okazji do zdobywania bramek.
Rafał Boguski — 4 – zbyt anemiczny na rosłą obronę Podbeskidzia nie mógł przedrzeć się za linię pola karnego "Górali". Peskovic o mały włos nie sprezentował mu gola, jednak "Dzikiego" przerosła nawet bramka chwilowo opuszczona przez golkipera gości. Uniknął zmiany w przerwie tylko dlatego, że słabiej prezentowali się Stępiński i Garguła, którzy musieli ustąpić miejsca dynamiczniejszym rezerwowym. Mały plus za to, że przy kontaktowej bramce nie odpuścił opuszczającej boisko piłki i zdołał dograć do Brożka.
Paweł Brożek — 5 – finał wyżej opisanej akcji wszyscy znamy - Brożek przechwycił podanie Boguskiego i szczęśliwie nabił Dariusza Pietrasiaka, który zanotował już trzeciego "samobója" w meczach przeciwko Wiśle. Całkiem podobnie, jak w Zabrzu, wiślakowi sprzyjał instynkt połączony z fartem, lecz kiedy okazje bramkowe wymagały więcej umiejętności, Brożek rozczarowująco pudłował - tak, jak w dogodnych sytuacjach z 30. i 34. minuty.
Rezerwowi:
Emmanuel Sarki — 6 –dynamiczny Nigeryjczyk mógłby pretendować do miana boiskowego sobowtóra Guerriera, gdyby nie fakt, że przeciwieństwie do swojego partnera z linii pomocy nie brakuje go w obronie. Sarki przytomnie inicjował groźne kontrataki Wisły niemal spod samego pola karnego, co więcej - przy bramce Burligi to on wypatrzył asystenta Stilicia, zaś w końcówce spotkania dał się sfaulować Tomasikowi na decydującą "jedenastkę" dla gospodarzy.
Wilde-Donald Guerrier — 5 – wypełnił misję powierzoną mu w przerwie przez Franciszka Smudę i w ciągu drugich 45 minut piątkowego spotkania rozruszał skostniałe skrzydła Wisły. Do końca meczu nie nawiązał do dwóch celnych strzałów ze startu drugiej połowy - w swoich zapędach pod bramkę Peskovicia był jednak trochę lepszy od Stępińskiego.