Oceniamy wiślaków za mecz z Lechem: egzekutor Garguła, przyczajony Boguski
Nie będziemy oceniać, w jakim stopniu za szczęśliwe zwycięstwo Wisły w Poznaniu odpowiada zmęczenie Lecha pucharami, a w jakim gra samych wiślaków - wystawiamy za to oceny wszystkim zwycięzcom ze stadionu "Kolejorza". Oprócz strzelca dwóch goli, Łukasza Garguły, cichymi bohaterami "Białej Gwiazdy" byli Rafał Boguski i Dariusz Dudka.
fot. Lech Poznań - Wisła Kraków
Michał Buchalik — 4 – niemal bliźniaczy mecz wiślackiego bramkarza do tego, który rozegrał w Łęcznej. Przez większość meczu imponował refleksem i odwagą przy wyjściach do piłki. Szkoda tylko, że podobnie, jak na boisku beniaminka, były golkiper Ruchu zawalił w najważniejszym momencie - karny dla "Kolejorza" zamieniony przez gospodarzy na bramkę to wina tylko i wyłącznie jego, nie zaś osławionej Brazuki. Miśkiewicz miewał różne momenty między słupkami wiślackiej bramki, jednak Buchalik sprawia wrażenie mniej solidnego od "Miśka".
Łukasz Burliga —7 – w początkowej fazie meczu z pewnością za dużo ryzykownych wyjść, miernie asekurowanych przez Gargułę. Piekielnie groźny w ofensywie nie tylko za sprawą stałych fragmentów gry, fenomenalny przegląd pola przy pierwszej bramce Wisły. Minusy? Za duże luki między nim a stoperami, statystował przy niektórych wypadach Lecha środkiem. Jesteśmy jednak świadomi, że pod nieobecność Sarkiego Wisła potrzebuje "przyszywanego" skrzydłowego i Burliga w tej roli spisuje się znakomicie.
Arkadiusz Głowacki — 6 – można być zdania, że "Głowa" potrzebuje specjalnej skali żeby oceniać jego grę na boisku. "Szóstka" kapitana Wisły to tak naprawdę obiektywna siódemka albo i nawet ósemka, lecz tradycyjnie niezmordowany wiślacki stoper w Poznaniu wyglądał odrobinę mniej pewnie od swojego partnera w obronie, Dariusza Dudki. Do stanu przedzawałowego doprowadzały drobne błędy w rozegraniu, które czasem trzeba było łatać w ostatniej chwili. Prawdopodobnie uratował Wiśle skórę w 70. minucie, "kasując" Keitę pod samą bramką Buchalika. Nie miał tyle szczęścia, gdy sfaulował Kownackiego, a Douglas fantastycznie przymierzył z rzutu wolnego.
Dariusz Dudka — 7 – jeden z lepszych występów tego piłkarza, odkąd trafił do zespołu Franciszka Smudy. Ciężko jest być lepszym od Arkadiusza Głowackiego, jednak w Poznaniu "Dudi" tego dokonał. Wszędobylski, świetnie ustawiający się, doskakiwał jak chart do lechitów nawet, gdy z jakichś powodów został w tyle, tak jak w sytuacji, gdy w drugiej połowie odpuścił Kownackiemu w groźnej sytuacji. Chwilę później Muhamed Keita już nie miał żadnych szans z solidnym Dudką.
Maciej Sadlok — 5 – jeden z nowych nabytków Wisły aż rwał się do gry i zdawało się, że własną ambicję mógłby nalewać do buteleczek i sprzedawać. Szkoda tylko, że niewiele wynikło z tego przy atakach Wisły, w defensywie - zwłaszcza w drugiej odsłonie - zdecydowanie gorszy od swojej zmory, Szymona Pawłowskiego. Gdyby nie mierne dośrodkowania lechitów (jeśli nie jednego lechity), krakowianie mogliby mieć spory problem właśnie przez niedociągnięcia Sadloka.
Alan Uryga — 5 – "ulga" to chyba najlepsze słowo określające grę młodego wiślaka. Zagrał odrobinę solidniej niż z Górnikiem albo nawet z Piastem, co nie zmienia faktu, że pod jego okiem Lech miał za dużo swobody w środku. Z tej pobłażliwości o mały włos nie zrobił użytku Muhamed Keita w 70. minucie. A może po prostu piłkarze "Kolejorza" nie dali mu popełniać fatalnych błędów? Pewne jest jedno - z tym zawodnikiem na tak odpowiedzialnej pozycji Wisła nie zajdzie daleko.
Rafał Boguski — 9 – początkowo Franciszek Smuda wystawił go w roli drugiego defensywnego pomocnika i jeżeli potrzeba jest matką takich wynalazków, to "Dziki" raczej przypominał sierotę. Potem przebiegł błyskawiczną metamorfozę w piłkarza pełną gębą. Tylko nieudolności Pawła Brożka "zawdzięcza" to, że nie ma trzech asyst, zamiast tylko tej przy drugiej bramce Garguły. Zrehabilitował się także jako obrońca, odważnie wyskakując do główek na połowie gości. Na sam koniec doskonale wypatrzył Guerriera i do spółki z Haitańczykiem załatwił Wiśle bezcenną wygraną. Kompletnie nie do poznania po fatalnych spotkaniach z początku sezonu.
Maciej Jankowski — 3 – nie miał okazji do odkupienia win za dramatyczne pudło z Piastem. Przykurzony i najbardziej niemrawy z wiślackiej ofensywy. Siódemka na trykocie "Jankesa" błyszczała jeszcze rzadziej w drugiej połowie. Trudno w zasadzie napisać coś konstruktywnego o tym piłkarzu - były napastnik "Niebieskich" wciąż szuka chociaż cienia formy z letnich sparingów.
Semir Stilić — 7 – na początku zachowywał się, jakby był dopiero co wyjęty z zamrażarki. Odbijał się od obrońców Lecha i nie miał wielkiego wkładu w grę Wisły. Później zaczął swój koncert, trochę "unplugged", ale zawsze - umiejętne rozrzucanie piłki, a "kanał" przy golu na 2:0 zasługujący na umieszczenie w jakichś archiwach. To wszystko nie kłóci się z oczywistością - to i tak nawet nie połowa Stilicia, a już na pewno tego z maja tego roku.
Łukasz Garguła — 7 – zadanie egzekucji na Lechu wykonał w białych rękawiczkach. Mimo dwóch goli, brakowało go trochę w ofensywie, ale świetny mecz Boguskiego i bardzo dobre spotkanie Stilicia rekompensuje nawet mniejszy wkład "Guły" w sensacyjne zwycięstwo w Poznaniu, i tak nie licząc dwóch i tak bardzo "zespołowych" goli wiślaków.
Paweł Brożek — 2 – kupa kamieni i inne anatomiczne szczegóły, jeszcze słabszy od wątłej pianki sędziego Raczkowskiego. Nie jesteśmy pewni, czy "Brozia" ostatnio zawodzą plecy, czy też może głowa albo inne części ciała. Z początku mógł narzekać tylko na brak farta, potem już tylko jedna wielka kompromitacja i pudło za pudłem. Początek sezonu na razie wiślackiemu snajperowi się wybitnie nie udaje, a spotkanie w Poznaniu to już chyba dno, od którego Brożek musi się jak najszybciej i najmocniej odbić.
Rezerwowi:
Wilde-Donald Guerrier — 7 – strzelił? Strzelił. Znalazł się w doskonałym miejscu w doskonałym czasie i dokonał tego, czego od niego oczekiwano. Trudno jeszcze spodziewać się po Haitańczyku fajerwerków, zwłaszcza, że odpuścił cały okres przygotowawczy.
Tomasz Zając — brak oceny – grał zbyt krótko.