Oceniamy Śląsk za mecz z Łęczną: Hołota nie strzelił, ale asystował
Śląsk po bardzo dobrym, pasjonującym meczu pokonał w Łęcznej Górnik 3:2. Łupem bramkowym podzielili się Pich, Biliński i Flavio, ale największy udział w wygranej miał Tomasz Hołota, który asystował przy dwóch golach. Najsłabiej wypadł Pawelec, który "asystował" przy bramce Pitrego.
fot. Łukasz Kaczanowski/Polska Press
Mariusz Pawełek - teoretycznie przy bramkach zbytnio nie zawinił, ale też nie pomógł drużynie. Przy bramce Pitrego może mógł jakoś zablokować ten strzał z bliska, gdyby szybciej zareagował. Przy golu Bonina też mógł się chyba lepiej ustawić. W drugiej połowie nie miał za wiele pracy. Obronił n raty strzał Piesio, a potem ładnie kolejne uderzenie pomocnika gospodarzy. 4/10
Mariusz Pawelec - zastąpił niespodziewanie Zielińskiego i nie spisał się lepiej od młodszego kolegi. Zawinił przy pierwszej bramce, gdy nieudolnie przeciął podanie Leandro. Zresztą przez cały mecz miał kłopoty z Cernychem i Leandro. W ataku tradycyjnie mniej widoczny niż Dudu czy zwykle Zieliński, ale oddał jeden niecelny strzał i miał udział w zwycięskiej akcji bramkowej. 4/10
Piotr Celeban - chociaż "jego" defensywa straciła dwie bramki, to akurat stoperów ciężko winić. Przy obu golach wina w całości leży po stronie bocznych obrońców, ale nie od dziś wiadomo, że nie są oni wzorowymi obrońcami. Celeban miał w drugiej połowie kilka udanych interwencji, gdy ratował zespół po wrzutkach ze skrzydeł, był też bliski trafienia głową do siatki Górnika. 6,5/10
Adam Kokoszka - w zasadzie można napisać to samo, co przy Celiku, plus kilka świetnych długich piłek do przodu i udział przy bramce Bilińskiego. To on rozpoczął tą akcję na połowie gospodarzy. Przy stałych fragmentach gry starał się zaskoczyć Prusaka, ale zabrakło precyzji. 7/10
Dudu Paraiba - z przodu bardzo groźny. Oddał dwa naprawdę bardzo dobre, ciężkie do obrony strzały z dystansu. Był blisko. Co z tego, jeśli zaspał przy golu Bonina? Był wyraźnie spóźniony i nie miał nawet jak przeszkodzić w centro-strzale pomocnikowi Łęcznej. 6/10
Tomasz Hołota - dla mnie zawodnik meczu. Początek miał niezbyt dobry, w końcu Śląsk stracił dwie bramki, ale potem było bardzo dobrze. Zaliczył asystę przy bramce Bilińskiego (strzał Hołoty z trudem obronił Prusak i Bila dobił), to on podał na nos Flavio w 94. minucie spotkania. Zaryzykuję zresztą stwierdzenie, że był jedynym zawodnikiem na boisku, który po 80. minucie wierzył jeszcze, że można strzelić bramkę Górnikowi. Tym tłumaczę to, jak w ostatnich minutach ciągnął na bramkę gospodarzy. 8,5/10
Tom Hateley - mniej widoczny niż zwykle, mniej widoczny niż Hołota czy Danielewicz, ale swoją czarną robotę na rozegraniu z tyłu i odbiorze wykonał. 6/10
Flavio Paixao - co tu dużo pisać, błysnął kilka razy w sposób olśniewający. W pierwszej połowie, gdy lobował z połowy boiska Prusaka (piłka zatrzymała się na górnej siatce), w drugiej kiedy dograł na głowę Grajciara. Show zakończył w 94. minucie pakując piłkę do siatki. Tradycyjnie miał długie przestoje, ale liczy się wynik końcowy. 7,5/10
Peter Grajciar - oglądając Słowaka za kadym razem zadaję sobie pytanie "dlaczego właśnie on?". Irytuje niecelnymi podaniami, dośrodkowaniami, marnowaniem sytuacji strzeleckich, czy pętaniem się gdzieś na skrzydłach. Czasem jednak rozgra piłkę tak lub zawalczy, że ręce same składają się do oklasków. W Łęcznej zastanawiałem się dlaczego trener Pawłowski trzyma go na boisku, a w ostatnich minutach razem z Hołotą napędzał wrocławian. 6,5/10
Robert Pich - strzelił fantastyczną bramkę, ale długimi minutami był kompletnie niewidoczny. Nic zatem dziwnego, że jego jako pierwszego zdjął trener, choć z początku wydawało mi się to nielogiczne. 6,5/10
Kamil Biliński - drugi mecz ligowy z rzędu, w którym Bila mi imponuje. Głównie walką, przepychaniem z obrońcami i łatwością z jaką stwarza sobie sytuacje. To rasowy napastnik. Raz znajdzie się w odpowiednim miejscu, by dobić piłkę, innym razem weźmie na plecy obrońcę albo odwróci się z piłką do bramki. Jeśli dalej będzie tak grał, to szybko kibice zapomną o Marco Paixao. 7/10
Krzysztof Danielewicz - co by nie mówić cichy bohater spotkania. Wszedł za Picha i gra wrocławian momentalnie została poukładana. Od jego wejścia Śląsk zaczął bombardowanie bramki Prusaka, wyrobił sobie olbrzymią przewagę. Sam Danielewicz z wolnego uderzał bardzo ładnie, ale trafił tylko w słupek. Trener Pawłowski przed kolejnym meczem musi mieć ból głowy: Hateley, Danielewicz, Hołota, Gecov. A miejsca tylko dwa. 7/10
Jacek Kiełb - ciężkie czasy nastały dla Kiełba, który w ciągu kilku tygodni z nowej gwiazdy Śląska, został jokerem. Nic jednak dziwnego. Nie jest klasyczną "9", nie potrafi stworzyć sytuacji z niczego jak Biliński, a na skrzydłach pierwszym wyborem są bramkostrzelni Pich i Flavio. W Łęcznej Ryba wniósł sporo ożywienia, ale tylko do pola karnego. W szesnastce nie potrafił już nic dużego stworzyć. 6,5/10
Krzysztof Ostrowski - bez oceny. Grał za krótko.