menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Ruchem: dużo chaosu, niewiele jakości

9 grudnia 2014, 08:27 | Przemysław Drewniak

Bez swojego kapitana Marka Sokołowskiego oraz najlepszego asystenta Macieja Iwańskiego Podbeskidzie Bielsko-Biała rozegrało jedno ze swoich słabszych spotkań w tym sezonie i przegrało w Chorzowie z Ruchem 0:2. W szeregach "Górali" przy Cichej nie zabrakło słabych ogniw, co przełożyło się na niskie noty za ich występy.

Michal Pesković – 4: Przy obu bramkach rywali nie miał żadnych szans. Zaliczył bardzo dobrą interwencję w drugiej połowie po strzale głową Surmy, ale niczym więcej się nie wyróżnił.

Tomasz Górkiewicz – 3: Maczał palce przy obu straconych bramkach – przy pierwszej pozwolił na dośrodkowanie w pole karne Starzyńskiemu, zaś w akcji na 2:0 był zbyt daleko od Gigołajewa, z którym miał w tym meczu ogromne problemy. Zmarnował też niezłą okazję strzelecką w pierwszej połowie, gdy zamiast oddawać strzał, próbował wymusić rzut karny.

Pavol Stano – 4: Ostatnio spisywał się z reguły pewnie, ale w Chorzowie nie ustrzegł się większych błędów. Źle wszedł w mecz, bo już w 2. minucie jego kiks sprokurował groźną sytuację pod bramką „Górali”. Był jednym z głównych winowajców drugiego trafienia „Niebieskich”, gubiąc krycie Kuświka w polu karnym.

Dariusz Pietrasiak – 4: Podobnie jak pozostali koledzy z linii obrony bywał momentami mocno zagubiony. Zbyt często pozostawiał przeciwnikom miejsce do manewrów w polu karnym.

Bartłomiej Konieczny – 4: Powyższej dwójce środkowych obrońców Podbeskidzia brakowało w Chorzowie zrozumienia i zwrotności. Nie inaczej było z Koniecznym, który przy golu na 1:0 zbyt późno doskoczył do Gigołajewa, umożliwiając mu oddanie strzału.

Frank Adu Kwame – 3: Mimo jego lekkomyślnego zachowania w meczu z Lechią trener Ojrzyński nie zdecydował się na zmiany na pozycji lewego obrońcy. I może tego żałować, bo Adu Kwame był jednym z najsłabszych ogniw w drużynie Podbeskidzia. Łatwo dawał się ogrywać skrzydłowym Ruchu, a przy golu na 2:0 „rozjechał” się przed Kuświkiem, ułatwiając mu oddanie celnego strzału. W drugiej połowie kilka razy udanie podłączył się do akcji ofensywnych, ale nie przyniosły one żadnego skutku. Czwarta żółta kartka eliminuje go z występu przeciwko Zawiszy.

Artur Lenartowski – 2: Kibice Podbeskidzia wciąż nie znają atutów byłego pomocnika Korony Kielce. W kolejnym meczu w barwach „Górali” Lenartowski spisał się słabo, nie dając drużynie żadnej jakości w rozegraniu piłki. Zagrał z konieczności, bo w drugiej linii nie mogli wystąpić kontuzjowani Iwański i Deja.

Anton Sloboda – 5: Jeden z niewielu piłkarzy Podbeskidzia, do którego nie można mieć po tym meczu większych zastrzeżeń. Robił co mógł, by przykryć absencję Iwańskiego w środku pola – walczył w odbiorze, brał się za rozgrywanie, ale momentami można było odnieść wrażenie, że po prostu nie ma z kim grać.

Damian Chmiel – 4: Zwłaszcza w pierwszej połowie był aktywny i szukał współpracy z Demjanem, ale i jemu w Chorzowie brakowało dokładności. Jak zwykle nie odpuszczał, pozostawił na boisku mnóstwo zdrowia. Słabo jednak wykonywał stałe fragmenty gry i notował straty, a jedna z nich rozpoczęła akcję bramkową na 2:0.

Sylwester Patejuk – 3: Miał niewiele okazji, by móc pokazać swoje atuty. Często schodził do środka pola, by wspomagać swoich partnerów w rozegraniu i odbiorze, a to nie są elementy gry, w których czuje się najlepiej.

Robert Demjan – 4: Jak zwykle chętnie wdawał się w siłowe pojedynki z obrońcami, których nie przegrywał, ale koledzy znów nie rozpieszczali go dobrej jakości podaniami, przez co Słowak nie mógł w tym meczu zaistnieć.

Piotr Malinowski – 4: Kilka razy szarpnął na lewym skrzydle, ale albo brakowało mu kropki nad „i”, albo lepszego zachowania partnerów w polu karnym.

Bartosz Śpiączka – 3: Nie wniósł do gry „Górali” niczego pozytywnego. W wymarzonej sytuacji do strzelenia gola nie trafił w piłkę z trzech metrów od bramki.

Wojciech Okińczyc grał zbyt krótko, by go ocenić.


Polecamy