menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Piastem: kapitan opuścił pokład jako ostatni

4 listopada 2014, 13:14 | Przemysław Drewniak

Kibice Podbeskidzia, którzy w minorowych nastrojach opuszczali w poniedziałkowy wieczór stadion w Bielsku-Białej, nie mieli wątpliwości, że podopieczni Leszka Ojrzyńskiego rozegrali z Piastem Gliwice swój najgorszy mecz w tym sezonie. „Górale” rzeczywiście spisali się fatalnie – zwłaszcza w defensywie, w której niektórzy zawodnicy otarli się o kompromitację. Wyjątkiem był Marek Sokołowski. Kapitan Podbeskidzia strzelił dwa gole i uchronił swój zespół przed zawstydzającym pogromem.

Michal Pesković – 1: Po strzale Vassiljeva popełnił fatalny błąd, który podłamał bielską drużynę. Nie zrehabilitował się żadną udaną interwencją, przepuszczając cztery z pięciu uderzeń zmierzających w światło bramki.

Tomasz Górkiewicz – 3: W ostatnim meczu ligowym trener posadził go na trybunach, by spojrzał na mecz z innej perspektywy i zastanowił się nad swoją postawą. Nie podziałało. Górkiewicz na zdecydowanie zbyt wiele pozwalał Badii, a w ofensywie raził niedokładnością.

Dariusz Pietrasiak – 1: Nie sposób wymienić wszystkich znaczących błędów, jakie popełnił w meczu z Piastem. Maczał palce niemal w każdej groźnej sytuacji gliwiczan. Źle się ustawiał, był powolny, notował straty… W przeciągu kilku ostatnich tygodni udał mu się jedynie występ w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze, więc nie można się dziwić, że kibice głośno domagają się posadzenia go na ławce rezerwowych.

Bartłomiej Konieczny – 2: Zagrał w wyjściowym składzie w lidze pierwszy raz od września i zaliczył fatalny powrót. Nie radził sobie w pojedynkach biegowych z szybszymi zawodnikami Piasta, a jego współpraca z Pietrasiakiem wyglądała tak, jakby obaj dopiero co się poznali. Miał dwie dobre okazje do strzelenia gola po stałych fragmentach gry, ale je zmarnował. Tego dnia nic mu nie wychodziło.

Frank Adu Kwame – 4: Najsolidniejszy spośród piłkarzy linii defensywnej Podbeskidzia. Starał się zatrzymywać akcje rywali i swobodnie czuł się z piłką przy nodze. Nie był jednak bezbłędny – chwila dekoncentracji przy kryciu Szeligi kosztowała Podbeskidzie utratę czwartego gola.

Marek Sokołowski – 6: Jeśli Podbeskidzie było w meczu z Piastem jak tonący statek, to kapitan zszedł z niego jako ostatni. Sokołowskiemu nie wszystko wychodziło, ale jego ambitna postawa była godna podziwu. Walczył za dwóch, a honorowego gola zdobytego w końcówce śmiało może uznać za jednego z najpiękniejszych w karierze.

Pavol Stano – 5: Momentami był jedynym, który w środku pola starał się opanować totalny chaos w grze Podbeskidzia. Wygrywał pojedynki główkowe, starał się kreować akcje, ale zazwyczaj… nie miał z kim tego robić.

Artur Lenartowski – 2: Walnie przyczynił się do tego, że obrona Podbeskidzia wyglądała tak fatalnie. Pozostawiał rywalom zbyt dużo miejsca do rozegrania piłki w środku pola, zaliczył sporo strat, a gdy miał piłkę przy nodze, prawie zawsze zagrywał do tyłu lub wszerz boiska.

Sylwester Patejuk – 2: W pierwszej połowie długimi momentami był zupełnie niewidoczny, w jego poczynaniach było dużo chaosu. Nie sprawdził się w roli „dziesiątki”, ale Leszek Ojrzyński zrobił mu krzywdę, ustawiając go w środku boiska. Patejuk to typowy skrzydłowy i trudno mu wykorzystać swoje największe atuty w roli rozgrywającego.

Adam Pazio – 3: Powtórka z poprzednich meczów z Wisłą i Górnikiem: znów przejawiał wielką ochotę do gry, na boisku było go pełno, ale nie dawał tym żadnego pożytku swojej drużynie.

Robert Demjan – 4: Nie miał w tym meczu zbyt wiele do powiedzenia. Walczył z obrońcami Piasta, kilka razy zdołał im się urwać, wywalczył rzut karny, ale przy tak kiepsko dysponowanych kolegach nie mógł zrobić więcej.

Sebastian Bartlewski – 3: Dla niego najważniejsze jest to, że w ogóle wyszedł na boisko. W jego poczynaniach widać było długi rozbrat z Ekstraklasą, przy większości zagrań brakowało mu precyzji.

Piotr Malinowski – 3: Również on nie wniósł do gry Podbeskidzia żadnej jakości. Miał kilka zrywów, ale to było zdecydowanie za mało, by rozruszać ofensywę „Górali”.

Maciej Korzym – 4: Przez pół godziny gry odznaczył się głównie waleczną postawą, którą próbował pobudzić swoich kolegów. Na nic się to nie zdało.


Polecamy