menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Legią: „Górale” wciąż w fazie projektu, czyli Kato i długo, długo nic

26 lipca 2015, 23:30 | Przemysław Drewniak

W meczu z Legią Warszawa (0:5) Podbeskidzie zostało rozgromione i nie ma się czemu dziwić – bielszczanie popełniali przy Łazienkowskiej katastrofalne błędy w obronie i potwierdzili, że drużyna Dariusza Kubickiego wciąż jest w fazie projektu. Jedynym piłkarzem, który zagrał z Legią na poziomie Ekstraklasy, był Japończyk Kohei Kato.

Obrona Podbeskidzia tylko biernie przyglądała się poczynaniom Legii
Obrona Podbeskidzia tylko biernie przyglądała się poczynaniom Legii
fot. sylwester wojtas

Wojciech Kaczmarek – 3: Przy tak często mylącej się obronie był w sytuacji nie pozazdroszczenia. Znamienne jest jednak to, że choć miał więcej okazji do interwencji, to jednak zaliczył ich mniej niż Kuciak. Źle zachował się zwłaszcza przy golu Nikolicia, gdy nie wyszedł do zagranej prostopadle piłki.

Bartosz Jaroch – 2: Zaliczył udany debiut w Lubinie, ale gra z Legią przy Łazienkowskiej to zupełnie inny poziom. Zapłacił frycowe i na tym zakończmy podsumowanie jego występu. Oby wspomnienia z Warszawy przekuł w przyszłości na coś dobrego, bo potencjału nie można mu odmówić.

Kristian Kolcak – 3: Pod nieobecność Koniecznego miał być liderem defensywy „Górali” i tak też wyglądało to w inauguracyjnym spotkaniu z Zagłębiem. W Warszawie tak jak koledzy z linii był jednak kompletnie zagubiony. Potrzebuje jeszcze czasu, by zgrać się z nowymi kolegami.

Krystian Nowak – 1: Popełniał błędy w ustawieniu i był niemiłosiernie ogrywany przez piłkarzy Legii. Jeśli słabą dyspozycję potwierdzi w treningach, to kto wie, czy za tydzień przeciwko Cracovii nie zastąpi go nowo pozyskany Celestine Lazarus.

Adam Mójta – 1: To nie był występ na poziomie Ekstraklasy. Pewnie nawet zawodnicy Henninga Berga sami byli zaskoczeni, jak łatwo przedostawali się jego stroną pod bramkę Kaczmarka. Czasami można było odnieść wrażenie, że aktywniejszy w defensywie jest na tej flance… Chmiel, odpowiedzialny za asekurację. Problem w tym, że momentami nie było kogo asekurować. Mójta chyba nie dojechał do Warszawy.

Marek Sokołowski – 3: Nie można mu było odmówić chęci – nawet w słabej dla Podbeskidzia pierwszej połowie próbował poderwać zespół do walki, ale w swoich poczynaniach nie był efektywny. Po zmianie stron Dariusz Kubicki przesunął go do obrony, gdzie miał problemy, ale i tak radził sobie lepiej niż Mójta.

Kohei Kato – 6: Jeśli w jakości gry Japończyka a pozostałymi piłkarzami Podbeskidzia utrzyma się tak duży dysonans, to Kato na długo w Bielsku-Białej nie zagości. W Warszawie potwierdził, że bardzo dobry występ na inaugurację nie wziął się z przypadku. Odbierał piłki, pracował w defensywie, rozgrywał akcje ofensywne, a w środku pola było go pełno. W niedzielny wieczór spośród gości tylko na niego patrzyło się z przyjemnością.

Adam Deja – 3: Niewiele dawał swojej drużynie w grze defensywnej, a jakość w jego podaniach do przodu też pozostawiała wiele do życzenia. Zmieniony już w przerwie.

Mateusz Możdżeń – 4: Starał się rozdzielać piłki w środku pola, dobrze wykonywał stałe fragmenty gry, ale swoim występem nikogo nie rzucił na kolana. Wreszcie gra na swojej nominalnej pozycji, na której potrafi znacznie więcej. Czas, by zaczął to pokazywać.

Damian Chmiel – 5: Mało widoczny przed przerwą rozkręcił się w drugiej, gdy był motorem napędowym wielu akcji Podbeskidzia. Gdyby nie świetne interwencje Kuciaka, schodziłby z boiska z bramką i asystą.

Robert Demjan – 5: Wygrał kilka pojedynków z Rzeźniczakiem i Pazdanem, był dla nich równorzędnym rywalem, ale koledzy raczej nie rozpieszczali go dobrej jakości podaniami. Dwa razy był bliski trafienia – w pierwszej połowie w dogodnej sytuacji źle przyjął sobie piłkę, a w drugiej po efektownej przewrotce trafił w słupek.

Rezerwowi:

Lukas Janić – 5: Po wejściu na boisko w drugiej połowie zaprezentował się korzystnie. W jego grze nie było może żadnych fajerwerków, ale potrafił nieco rozpędzić ofensywę Podbeskidzia. Być może zapracował sobie na to, by za tydzień wyjść w podstawowym składzie.

Jakub Kowalski – 5: Podobnie jak Janić skorzystał na tym, że Legia zaliczyła w drugiej połowie przestój w grze i przeprowadził kilka dynamicznych akcji.

Mateusz Szczepaniak – 5: Chciał się pokazać z jak najlepszej strony, był widoczny, ale powinien był schodzić z boiska z debiutanckim golem w Ekstraklasie. W sytuacji sam na sam strzelił jednak zbyt blisko Kuciaka, który zdołał sparować piłkę.


Polecamy