Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Legią: Chmiel i Deja wyróżnili się na tle kolegów
W meczu Podbeskidzia z Legią niewielu zawodników bielskiej drużyny wybiło się ponad przeciętność – błędy przytrafiały się bramkarzowi, obrońcom, a niektórzy piłkarze ofensywni byli kompletnie bezproduktywni. Naszym zdaniem na najwyższe noty za występ przy Łazienkowskiej zasłużyli Damian Chmiel i Adam Deja.
fot. Szymon Starnawski/Polskapresse
Michal Pesković – 3: W drugim meczu z rzędu zawalił jedną ze straconych bramek. Popełnił dwa błędy w jednej akcji – najpierw niepewnie złapał piłkę po strzale Ryczkowskiego, a później dał sędziemu pretekst do podyktowania rzutu karnego. W pozostałych sytuacjach też nie pomógł drużynie. Czyżby Richard Zajac szykował się na powrót do gry w lidze?
Marek Sokołowski – 4: Nie ustrzegł się błędów w defensywie, był też mało widoczny w akcjach ofensywnych. Miał też pecha, bowiem poślizgnął się przy akcji na 1:0, co ułatwiło Jodłowcowi wejście w pole karne.
Adam Deja – 5: Najsolidniejszy spośród zawodników bloku defensywnego „Górali”. Solidny w odbiorze piłki, dobrze wykonywał także stałe fragmenty gry i potrafił groźnie włączyć się do akcji ofensywnej. Widać, że ufa swojej umiejętności strzelania z dystansu, i dobrze – raz w ten sposób zmusił Kuciaka do efektownej parady.
Pavol Stano – 4: W barwach Podbeskidzia debiutował w meczu właśnie przeciwko Legii. W jesiennym spotkaniu spisał się znakomicie, tym razem jednak już tak nie błyszczał. Popełnił kilka dużych błędów, m.in. przy akcji bramkowej na 2:0, gdy nie zaasekurował Sokołowskiego i umożliwił Ryczkowskiemu oddanie groźnego strzału.
Bartłomiej Konieczny – 3: Również on notował w przeszłości świetne występy przeciwko Legii – swego czasu potrafił wyłączyć z gry nawet Danijela Ljuboję. W niedzielę Konieczny był jednak bardzo niepewny i doprowadził do kilku niebezpiecznych sytuacji pod własną bramką.
Piotr Tomasik – 4: Potrafił stworzyć zagrożenie na połowie rywala, choć szkoda, że robił to tak rzadko. Najpoważniejszy błąd popełnił w ostatniej minucie, gdy spóźnił się za kontratakiem Legii na 3:0, jednak dla końcowego rezultatu nie miało to już większego znaczenia.
Damian Chmiel – 5: Momentami było widać, że brakuje mu ogrania (rozegrał pierwszy mecz ligowy w tym roku), ale i tak potrafił zrobić różnicę w ofensywie Podbeskidzia. Kilka razy sprawił problemy obronie Legii, a jego zaskakujący strzał z ostrego kąta był najlepszą okazją „Górali” na gola w Warszawie.
Kristian Kolcak – 4: Dobrze zagęszczał środek pola i zaliczył sporo odbiorów, ale tak jak w poprzednich meczach miał bardzo niski poziom celności podań do przodu. W ten sposób Słowak często marnotrawił własny wysiłek.
Maciej Iwański – 4: Również bardzo dobrze prezentował się w destrukcji, ale w ofensywie był niedokładny i miał problem z podejmowaniem właściwych decyzji. Po meczu był zły na Leszka Ojrzyńskiego, że ten zdjął go z boiska w trakcie drugiej połowy. Może Iwański nie był najsłabszy na boisku, ale z pewnością nie miał powodów, by kwestionować decyzję trenera.
Frank Adu Kwame – 3: Starał się, ale nie dał swojej drużynie żadnego pożytku. Można było odnieść wrażenie, że gdy już dostawał piłkę, to kompletnie nie miał pomysłu, co z nią zrobić. Piłkarz z Ghany zepsuł kilka akcji i zaliczył sporo strat.
Piotr Malinowski – 3: Koledzy z drużyny nie potrafili wykorzystać jego szybkości. Malinowski wiele razy ruszał do ich podań, ale w starciach z rosłymi i silniejszymi obrońcami Legii nie miał żadnych szans.
Rezerwowi:
Bartosz Śpiączka – 3: Wszedł na boisko w miejsce Malinowskiego, ale nie poprawił jakości gry ofensywnej Podbeskidzia. Przez kilkanaście minut drugiej połowy piłka w ogóle do niego nie docierała. Gdy już mógł zrobić coś pozytywnego, to zdecydował się na wymuszenie rzutu karnego, za co słusznie został ukarany żółtą kartką.
Maciej Korzym – 3: Po wejściu na murawę nie pokazał nic pozytywnego. Nie czuł piłki i widać, że jest jeszcze daleki od optymalnej formy.
Adam Pazio grał zbyt krótko, by go ocenić.